- Olej to droga sprawa, nie możemy nim szastać, bo szef awantury potem robi. Zbliża się godzina 16.00. Za chwilę przyjdą pierwsi goście. W kotłach już bulgocze jedzenie. Ale jeszcze został do wyszorowania okap nad kuchenką. Sprzątacz pryska w niego ostrym środkiem chemicznym, który doskonale rozpuszcza tłuszcz. Można spalić sobie nim skórę. A tu płyn kapie prosto do garów. – Nim coś zjesz, lepiej powąchaj – radzi Andrij z Ukrainy. Pracuje na zmywaku. – Nie możemy się przejmować takimi duperelami, bo byśmy tutaj zwariowali. Ważne, by do kotła nie wpadło nic większego. Pytam jeszcze obsługę, czy jedzą cokolwiek w pracy. – Trzeba wiedzieć, z którego kotła sobie nabrać. No i jak coś zostanie na talerzu, najlepiej wrzucić z powrotem!
Bo mało płacił... Przenieśliśmy się do knajpy orientalnej przy Harrow Road. To mały bar, w którym pracują tylko dwie osoby – sprzedawca i kucharz. Obaj pochodzą z Iranu. Na pierwszy rzut oka miejsce nie wygląda najgorzej. Czyste stoliki, pozmywana posadzka, a co najważniejsze - nawet kuchnia jest na widoku. Polacy często wpadają tam na tani posiłek.
Ale kucharz Fred przestrzega: - Ciężko mi uciągnąć to wszystko samemu. Nie dość, że mam na głowie całą kuchnię, to muszę jeszcze zmywać podłogi i szorować kibel. Nawet nie pytaj, czy później myję ręce. Nie mam na to czasu. A w dodatku dostaję tu marne grosze, i to na czarno. Kucharz znalazł sposób na szefa. Skoro kuchnia jest na widoku, niech klienci obserwują, co się tam dzieje. – Na oczach gości upadły mi kiedyś upieczone skrzydełka kurczaka. Podniosłem je z podłogi i wrzuciłem z powrotem na ruszt – chwali się. – Wydaje mi się, że przychodzi do nas już mniej klientów. Może szef zauważy wreszcie, że coś jest nie tak? – zastanawia się. Ale właściciela jak na razie bardziej przeraża wprowadzony niedawno zakaz palenia niż nieświeże jedzenie. – Skurczybyk panicznie boi się policji albo jakichś kontroli, bo nie pozwala nawet na jednego papierosa na zapleczu. Ale ma odwagę zatrudniać ludzi na czarno – wzdycha Irańczyk.
Z kelnerem nie wygrasz Pomysłowość kucharzy, ale także kelnerów, nie zna granic. Silvia, 25-letnia kelnerka z restauracji włoskiej w okolicach Hackney wspomina, jak z kolegami testowali cierpliwość klientów. – Gdy gość zamawiał danie, mówiliśmy mu, że to chwilę potrwa. Jeśli był cierpliwy i czekał grzecznie, nie było problemów. Ale gdy zaczynał się upominać i zwracać nam uwagę, że traci czas, zaczynała się zabawa. Koledzy z kuchni rzucali kostką i losowali, co by tu dorzucić do talerza. - W najlepszym wypadku zjadł jakąś pajęczynę albo zgniecionego robaka. Ale jak trafił się ktoś wyjątkowo niemiły, cała kuchnia potrafiła napluć do jedzenia – mówi kelnerka.
Poranek idioty W renomowanych sieciach restauracji czy fast foodów wcale nie jest lepiej. - U nas dopiero odchodziły numery – chwali się 24-letni Łukasz z popularnej sieci na Wembley. Pracował tam w międzynarodowym towarzystwie, również z Anglikami. Pizzeria była odwiedzana przez klientów głównie popołudniami i wieczorami. Resztę dnia lokal świecił pustkami, a załoga stawała na głowie, by zabić nudę. Jeden z nich rzucił pomysł: - Dodajmy do jedzenia „coś od siebie”. Po chwili konsternacji pozostali pracownicy podchwycili pomysł. Mężczyźni po kolei oddawali na zapleczu to, co w najlepszym przypadku mogliby zostawić w banku nasienia. Potem „efekt” ich roboty trafił do dużego pojemnika z sosem czosnkowym. - Na szczęście tam nie chodzę, inaczej bym zwymiotował – mówi Piotrek z Wembley. Mieszka kilkadziesiąt metrów od feralnego lokalu. – Nie wiem, co im strzeliło do głowy, ale powinni za to odpowiedzieć przed sądem – dodaje. Jak zrodził się ich durny pomysł? – Film nam się przypomniał – mówi Łukasz. Opowiadali sobie najlepsze komedie, jakie widzieli, komentowali ulubione sceny. Łukasz wspomniał „Poranek Kojota” Olafa Lubaszenki. Jeden z bohaterów wyleciał z roboty w fabryce jogurtów po tym, jak wyszło na jaw, że zostawiał swoje geny w głównym zbiorniku. Menedżerowi tak się to spodobało, że wpadł na pomysł, by film wprowadzić w życie. W międzyczasie zgłodniałem. - Zjesz coś? – pyta Łukasz. - Dzięki, nie tutaj. Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.
Tomasz Ziemba. Laif