Siedem tygodni w minucie - Moja praca ma tytuł „Hackney Madonna” i będzie związana z obrazem „Virgin and Child” z warsztatu Andre Solario – tłumaczy Tamara. – Myślę, że to bardzo ciekawe zderzenie. Kiedyś mówiło się, że w Hackney chodzi się z nożem w kieszeni… Właśnie w takim miejscu rozgrywa się historia opowiadana przez Tamarę w jej animacji. W jedynym oknie, które wśród tylu domów przyciąga uwagę, widać kobietę. Krząta się ona
po kuchni, próbując ogarnąć zbyt wiele czynności jednocześnie. Płaczące dziecko, patelnia, rozlane mleko, dzwoni telefon… Nagle zapada cisza. Matka podchodzi do dziecka i delikatnie bierze je na ręce. Zastygają w pozie charakterystycznej dla madonny na obrazie. Wszystko trwa około minuty, ale przygotowanie tej jednej minuty to ogromny nakład pracy.
- Jedna sekunda wymaga narysowania 15 obrazków – zdradza tajniki swojej pracy Tamara. – Tworząc animację wstawałam o 5 rano, kładłam się spać późno w nocy – a pracowałam bez przerwy. I tak przez 7 tygodni. Średnia fenomenalna – niecałe 10 sekund animacji na tydzień. - W uznanych firmach trzyosobowe zespoły tworzą 7 sekund na tydzień – dodaje Tamara.
Co dalej? Animacja już we wrześniu zostanie umieszczona na stronie internetowej National Gallery. Tamara będzie pierwszą Polką, której nazwisko pojawi się w katalogu zbiorów tej szanownej instytucji. Dotychczas nikomu się to nie udało. - Rzeczywiście, czuję się w jakimś stopniu dumna, ale przede wszystkim ogromnie zadowolona z siebie – przyznaje Tamara. Na tym nie koniec. Już teraz Polka wykonuje animacje do przedstawień teatralnych, wkrótce zamierza wraz z grupką znajomych zrealizować ilustrację do „Abecadła” Tuwima. - Niestety, te polskie animacje są przeważnie w jakąś stronę przegięte. Albo są strasznie ponure, albo niczego nie uczą. Chcemy zrobić coś nowego.
Łapać szanse Tamara jest świetnym przykładem na to, że i absolwent akademii sztuk pięknych może poradzić sobie w Anglii. Do tego pracując w zawodzie. - Potrzebne są przede wszystkim chęci i duża odporność, ale jest to możliwe. Trzeba tylko bardzo się starać, nie zrażać się. W Londynie wszystko jest w zasięgu ręki, a na ludzi kreatywnych czekają wspaniałe możliwości. Do tego państwo bardzo pomaga w wielu kwestiach. Wystarczy tylko wierzyć w siebie. Tamara uważa, że problemem wielu Polaków jest właśnie ten brak wiary. - Zamiast starać się coś osiągnąć przyjeżdżamy tu z myślą, że popracujemy trochę, zarobimy i wrócimy do siebie. Do tego dochodzi taki nasz polski kompleks. Czujemy się tutaj imigrantami, uważamy, że mamy problemy z językiem – a tymczasem w Londynie wszyscy są imigrantami. A jakieś potencjalne problemy
związane z językiem – to po prostu bzdura.
Tamara od pierwszego spojrzenia robi wrażenie osoby pewnej siebie. Sama przyznaje, że nie ma z tym problemów – ale dodaje, że problemów nie powinni mieć też inni. - Przecież wymagania, które tutaj stawia się ludziom, są jak najbardziej osiągalne. Jakiś czas temu zaproszono mnie do wygłoszenia wykładu w Hackney College. Słuchało mnie 300 osób, wśród nich ludzie pracujący dla takich gigantów, jak Cartoon Network czy Sky News. Oczywiście, że mogłabym od razu zacząć martwić się o słaby angielski, złą wymowę czy kiepską animację. Ale przecież ktoś mnie jednak na ten wykład zaprosił. Takie szanse po prostu trzeba łapać.
Trudnościom – nie! Animacja tworzona dla National Gallery jest dla Tamary bardzo ważnym wydarzeniem. Ale nie uważa jej za koniec swojej przygody ze sztuką. Wręcz przeciwnie – wszelkie plany na przyszłość wiąże właśnie z dalszą twórczością. Nie zraża jej niewielka liczba polskich ruchów artystycznych na Wyspach czy inne trudności. - Przynajmniej w ciągu 10 lat nie zamierzam wyjeżdżać z Londynu. Mój syn chodzi tutaj do szkoły i nie chciałabym go wyrywać. No i możliwości, których tutaj staje przede mną znacznie więcej niż gdziekolwiek.
Jakub Czernik, Polish Express
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.