- Wszystko przez Unię Europejską – rozpacza Ryszard, były przemytnik.
Niedziela, Camden Town. Ryszard jak co wieczór idzie na drugą zmianę w kuchni karaibskiej restauracji. Szczupły, niewysoki, siwe włosy. Choć ma dopiero 42 lata, wygląda na więcej. - Po takich przejściach też byś osiwiał – mówi na przywitanie i wprowadza mnie do środka.
Dziś w knajpie jest spokój. Niewielu gości, w kuchni pracują tylko trzy osoby. Szybkie mycie podłogi, przerwa na papierosa, mycie garów, kolejny papieros. Dziennie wyciąga na czarno 30 funtów. Tak od dwóch lat. Kto by pomyślał, że ten z pozoru cichy i spokojny człowiek był szychą w przestępczym półświatku. Ulubieńcem skorumpowanych celników i solą w oku policji. Brutalnym gangsterem i szarmanckim dżentelmenem. Wydawał dziesiątki tysięcy na kobiety i luksusy. Z dumą wspomina kąpiele w szampanie i drogie hotele.
Byle nie do Londynu Był początek lat 90. Ryszard skończył studia na wydziale chemii. Chwilę później wywalczył czarny pas karate. Ale w rodzinnym Białymstoku o pracę było ciężko, koledzy wyjeżdżali za granicę. Nielegalna robota w Londynie była dla nich jak zbawienie - o ile udało się dostać wizę turystyczną.
Świeżo upieczony chemik o emigracji nie myślał. Swoją przyszłość widział właśnie tam, skąd pochodził. Wyprawy na Litwę czy Białoruś były dla ludzi ze ściany wschodniej sposobem na życie. Tu przelać alkohol, tam upchać w bagażniku papierosy i można jakoś przeżyć. - A gdyby zorganizować to na większą skalę? – kombinował. Szybko wyrobił sobie układy na granicy. Wiedział, komu ile trzeba odpalić. Z drobnego szmuglera wyrósł na zawodowca. Kupił własne TIR-y, zatrudnił kierowców. Oficjalnie wozili drewno. A naprawdę? - Łatwiej wymienić, czego nie woziłem – śmieje się. Na początku 2000 r. powołano Centralne Biuro Śledcze. Unia Europejska naciskała w sprawie uszczelnienia wschodniej granicy. Takie były warunki wstąpienia do Wspólnoty. W półświatku powiało grozą. Wpadło kilku skorumpowanych celników. Policja bała się brać w łapę, CBŚ zatrzymywało kolejnych przemytników. Jeden z kierowców Ryszarda wpadł z papierosami wartymi 1,5 mln zł. TIR przepadł bez śladu. Ryszard wiedział, że niedługo zacznie oglądać świat przez kraty.
Dług zwykły i honorowy Chciał znaleźć uczciwą pracę. Został instruktorem jogi. Na treningu poznał dziewczynę, z którą związał się na stałe. Magda była 17 lat młodsza, studiowała architekturę i wyjeżdżała za pracą do Anglii. Nad Ryszardem zbierały się czarne chmury. Wierzyciele zaczęli upominać się o grube pieniądze. Co gorsze, część długów pochodziła od rodziny i znajomych. - Są długi zwykłe i honorowe. Rodzinie pieniądze oddać muszę – mówi stanowczo.
Niewiele myśląc wyjechał za Magdą do Londynu. Bez znajomości miasta i języka. Od początku pracuje w tej samej kuchni. Nienawidzi tej roboty, ale jest zbyt twardy, by się poddać. Co miesiąc wysyła swojej rodzinie zarobione pieniądze. Byłemu gangsterowi ciężko było dostosować się do nowej rzeczywistości. Na ulicach sprowokował kilka bójek, bo ktoś na niego dziwnie spojrzał. Później dowiedział się, że za ciężkie pobicie grozi tu więzienie bez zawieszenia. - Trochę się wyciszyłem.
Z dala od biznesu Ryszard swoją porażkę zwala na Unię Europejską. - Gdyby nie ona, nie musiałbym jechać za granicę – mówi. Nadal ma kontakty z kolegami, którym udało się uniknąć więzienia. Przemyt kwitnie nadal, zmienili się tylko ludzie i metody działania. - Wielu gangsterów przeniosło się na wschód spod niemieckiej granicy. Nawet nie próbują korumpować celników. Od razu przystawiają do głowy kałasznikowa. Już po kilku tygodniach pracy w restauracji dostał od szefa kuszącą propozycję. Paul jest właścicielem 10 knajp w Camden Town, choć oficjalnie żadna nie jest zarejestrowana na niego. Potrzebował akurat „słupa”, na którego mógłby zapisać kolejny biznes. - Mogłem zostać właścicielem – śmieje się Ryszard. - Ale nie chcę więcej kłopotów. Spłacę swoje długi i wracam do Polski. Z honorem.
Tomasz Ziemba, Laif