Dlatego jak kraj długi i szeroki rozlega się wołanie o Prawdę. Bo tylko prawda nas wyzwoli, przynajmniej od przykrej niepewności. Odpowiedź na to powszechne wołanie nie zasługuje jednak żadną miarą na uznanie. Politycy pytani o pierwiastek, odpowiadają Niceą z przedłużonym terminem przydatności do spożycia i mechanizmem hamującym o dźwięcznym imieniu Joanina. Politycy! Eksperci zaś – proszeni o to, by raz wreszcie wyjaśnili, czy ta Nicea z Joaniną to jest dwa zero dla nas czy dla Merkel z Sarkozym, i jaka w końcu jest prawda o wyniku stoczonej potyczki – wydymają wargi, prychają i wyrzucają z siebie Piłatową wątpliwość; „Cóż to jest prawda?” Eksperci!
Ale mają eksperci sporo racji, bo skąd wiadomo cóż jest prawda, skoro jej w żadnym traktacie nie wpisano, w żadnej nie umieszczono preambule i nawet Polacy już nie walczyli o ślad chrześcijańskich korzeni, zajęci pierwiastkiem, Niceą i Joaniną. Nawet w samej Polsce o prawdzie tylko Marek Jurek pamięta i próbuje o nią zabiegać z niewielką pomocą pięciu swoich przyjaciół z koła Prawicy Rzeczypospolitej. Szczerze mówiąc; kółka.
I właśnie dlatego, że prawda umyka, że nie tkwi w liczbie, ani w statystyce ani nie leży po środku, ani się nie objawia uczonym, ani nie jest zapisana u korzeni, nieszczęsny naród cierpi pozbawiony fundamentalnej wiedzy; czyśmy wygrali, jak rzadko – czy tyłek nam złojono, jak często bywało?
Od banału wyszedłszy, powróćmy doń na koniec. Polityka nie jest sportem. Dlaczego więc traktować konferencję pierwiastkową jak mecz, który musiał mieć jakiś prosty policzalny wynik? Może dlatego, że najstraszniej i nie do przyjęcia brzmią deklaracje w stylu; nie ma przegranych ani wygranych wszyscy jesteśmy zwycięzcami… Tego się słuchać nie da, zwłaszcza po niemiecku. żądam całej prawdy i wypraszam sobie, by mi wmawiano, że mecz Polska Portugalia też się może skończyć kompromisem. Otóż nie może!
Jacek Przechodzień, Gazeta Niedzielna
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.