- Rozmawiamy z radą miejską, a także z właścicielami sklepów posiadającymi licencje na alkohol o możliwości zamieszczenia na ich sklepach napisów po polsku, które by ostrzegały przed konsekwencjami spożywania napojów procentowych na ulicy. Te napisy mogłyby zostać umieszczone nie tylko po polsku, ale w innych językach również – dodaje Moszczyński.
Problemu picia alkoholu przez Polaków na ulicach nie da się ukryć. Przykre jest to, że często piją w parkach, niedaleko placów zabaw dla dzieci Wówczas napływa do rady miejskiej Ealingu najwięcej skarg od rodziców.
- Większość Polaków ma włosy cięte na skina, bo to taki polski styl. Wyglądają przez to na groźniejszych niż właściwie są. A to przeraża rodziców. Do tego, jeśli nie znają angielskiego i nie da się z nimi porozumieć, sprawiają wrażenie niebezpiecznych. Szkoda, że posunęło się to tak daleko. Coraz częściej też słyszymy o skrajnych przypadkach bezdomnych Polaków zamroczonych alkoholem – wyjaśnia Wiktor Moszczyński, który w tym samym czasie rozumie i broni zachowania niektórych z nas:
- Często też problem picia w parkach i na murkach wynika z tego, że Polacy zwyczajnie nie mają gdzie się spotykać. Nie zawsze ich stać na to, aby pić w pubach, łatwiej kupić coś w sklepie i pić na zewnątrz. Często też nie mogą pić w mieszkaniu, bo mieszkają po dwie-trzy osoby w pokoju. Wówczas najłatwiej jest wyjść na zewnątrz. I ja to rozumiem, że szczególnie młodzi ludzie, którzy tu niedawno przyjechali, czują się nieswojo w nie swoim kraju i nie ze swoim językiem. Najłatwiej im spotkać się po pracy w parku czy na parkingu i coś wypić.
I rzeczywiście - nie byłby to problem, bo przecież nie tylko Polacy piją w parkach czy na przystankach. Jednak za względu na to, że jest nas tu naprawdę dużo, szczególnie w niektórych dzielnicach Londynu, to niestety widać nas i słychać najbardziej. Wypicie puszki piwa z kolegą na ławce nikogo, szczególnie w Londynie, nie będzie raziło. Jednak jeśli do tego dochodzą przekleństwa, przepychanki, pijackie awantury, załatwianie potrzeb fizjologicznych, wymiotowanie i bójki, wówczas nie tylko słabnie sympatia do nas, ale władze dzielnic są zmuszone interweniować i ustalać nowe zasady. A przecież tak niewiele trzeba, aby to zmienić. Wydawałoby się.
Controlled Drinking Zone (CDZ), prawo znane również jako No Drinking Zone obowiązuje w określonych miejscach miasta, dzielnicy. Osoba spożywająca alkohol w miejscach niedozwolonych może zostać poproszona przez policję o wylanie alkoholu lub nawet obarczona karą pieniężną. CDZ nie obowiązuje na zewnątrz pubów, czyli w ogródkach pubowych. Borough of Westminster po raz pierwszy w marcu 2002 r. wprowadziło pilotażowy program CDZ.
Do tej pory rejony objęte CDZ to:
Westminster – cała dzielnica z wyjątkiem Knightsbridge;
Kensington & Chelsea – 27 ulic w okolicach Earl’s Court Station;
Hammersmith& Fulham – CDZ obowiązuje na Vanston Place, Jerdan Place, dziedzińcu kościoła St Jahn’s, na odcinku North End Road pomiędzy Dawes Road, a Walham Grove;
Lambeth – okolice Waterloo Station;
The City – Square Mile.
Joanna Biszewska, Cooltura