12/06/2007 17:05:20
Na polskiej scenie rockowej gości już nieprzerwanie 25 lat, na swoim koncie ma kilkanaście świetnych płyt i dziesiątki niepowtarzalnych przebojów. Znany jest z krytycznego spojrzenia na polską rzeczywistość, a jednak nie zamieniłby Polski na żaden inny kraj. Nie „zachorował na Anglię” mimo, że spędził tu trochę czasu. Mowa oczywiście o Muńku Staszczyku, z którym o ostatnim londyńskim koncercie, o wspomnieniach z pobytu na Wyspach i o przyszłości rozmawiali Iwona Kadłuczka z portalu www.MojaWyspa.co.uk, oraz Kuba Czernik z Polish Express.
J.C.: Jak się udał wczorajszy koncert?
Muniek Staszczyk: Bardzo fajna sala, to był trzeci nasz koncert w Londynie, ostatnio graliśmy tutaj po sąsiedzku w klubie „Scala”. Jedyny problem był taki, że troszkę nam kazali skrócić program, bo niestety często jest tak, że będąc ostatnim zespołem się traci – tutaj licencja kończyła się o północy, a my weszliśmy około 23. Inaczej jest, jak jest publika nagrzana... To był jedyny taki zgrzyt. Nie gramy w Londynie co miesiąc, więc przygotowaliśmy więcej piosenek. Następnym razem będę mówił, że chcę grać jako pierwszy.
I.K.: Jak wielu młodych ludzi sam kiedyś przyjechałeś na Wyspy. Jak z dzisiejszej perspektywy patrzysz na ten czas, który tu spędziłeś, jak to wspominasz?
Ja kiedyś chodziłem po takich miejscach, jak te knajpy tutaj, hotele, i prosiłem o pracę. Oczywiście, mieliśmy gorsze warunki, niż wy macie teraz, to był rok 1989, końcówka komuny, jeszcze nikt wtedy nie marzył, nie myślał, że będziemy w Unii i że codziennie z miast polskich będzie odlatywać kilkadziesiąt samolotów co kilka godzin do Londynu, Glasgow czy Dublina. To była totalna wyprawa, jakieś upokarzające rozmowy w ambasadzie, zaproszenie od siostry kolegi, że niby ją znam, a tak naprawdę jej nie znałem(….)Przyjechałem tu zarobić pieniądze, bo syn mi się właśnie rodził, chociaż zapieprzałem jak mały samochód, w tych wszystkich syfiastych knajpach na Soho, od kitchen portera do kelnera i ci wszyscy żule tam żywili się dzięki mnie, bo wynosiłem pizzę na tyły restauracji. Obok był oczywiście peep show, którego właścicielem był Polak, taki typowy polski cwaniaczek, który mówił: „Słyszałem, że jesteś muzykiem. To jakim ty jesteś muzykiem, jak ty tu z***********, na śmieciarce prawie?” Ja mu mówiłem: „No tak to wygląda stary”. Chodziłem na koncerty… Nie byłem nigdy takim facetem, żeby się odżywiać mielonką.(…)Chociaż żyłem skromnie. Teraz jest inaczej – przyjeżdżam na koncert, dostaję kilkaset funtów, mogę przez tych kilka dni pójść gdzie chcę, do każdej knajpy pójść coś zjeść i nie ma z tym żadnego problemu, więc cieszę się, że doszedłem do takiego punktu.
13 czerwiec '07
londoneyetv napisał:
Konto zablokowane | profil | IP logowane
13 czerwiec '07
Rita_Skeeter napisał:
profil | IP logowane
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...