Maluchy w 120 krajach codziennie rano zasiadają przed telewizorami, by śledzić przygody teletubisiów. W programie nie ma przemocy. Sympatyczne stworki Dipsy, Lala, Po oraz Tinky Winky poruszają się i mówią jak kilkuletnie dzieci, skaczą, śpiewają, tulą się, psocą, zajadają telegrzankami, a w brzuszkach mają telewizorki, na których wyświetlają scenki z życia przedszkolaków. W TVP "Teletubisie" były emitowane do kwietnia. W Polsce i na całym świecie psychologowie podkreślali, że wyprodukowany przez BBC program ma dużo walorów edukacyjnych i jest świetnie dopasowany do psychiki kilkulatków.
Innego zadania wydaje się być polska rzecznik praw dziecka Ewa Sowińska. Poleciła psychologom z jej biura, by zbadali, czy "Teletubisie" nie propagują przypadkiem homoseksualizmu. Podejrzenia wzbudził fioletowy stworek Tinky Winky. - Zauważyłam, że ma damską torebkę, ale nie skojarzyłam, że jest chłopcem. W pierwszej chwili pomyślałam, że ta torebka musi temu teletubisiowi przeszkadzać. Taki balast niepotrzebny. Później się dowiedziałam, że w tym może być jakiś ukryty homoseksualny podtekst - mówi pani rzecznik.
Informacje, że program może promować homoseksualizm, dotarły do niej z mediów. Wcześniej nie miała takich skojarzeń. - Nie sądzę, by bajka mogła być szkodliwa. Ale dobrze by było, by psychologowie porozmawiali z dziećmi. Jeśli to promocja niewłaściwych zachowań, trzeba podjąć jakieś kroki - dodaje Sowińska.
Czy rzecznik zwróci się o zakazanie teletubisiom wstępu do telewizji? Tego nie udało się nam dowiedzieć.
Sowińska należy do LPR - partii, która wyspecjalizowała się w publicznym obrażaniu mniejszości homoseksualnych, a walkę z tolerancją dla nich wzięła na sztandary. Po akcji z teletubisiami cierpliwość do poczynań koalicjanta stracił nawet PiS. - Marszałek Sejmu Ludwik Dorn rozmawiał w poniedziałek z panią rzecznik Sowińską i zaapelował do niej, by w publicznych wypowiedziach unikała sformułowań, które mogą narazić jej urząd na śmieszność - poinformował rzecznik marszałka Witold Lisicki.