Można się tu też, a nawet należy zadumać nad różnorodnością reakcji instytucji państwowych w tej samej sytuacji. Z jednej strony nienaturalna gorliwość WSA w Warszawie. Z drugiej strony doskonała obojętność wielu instytucji i urzędników państwowych najwyższego szczebla na powiadamianie o możliwości popełnienia przestępstwa przez innego wysokiego urzędnika państwowego.
Działania Lidii Ostrowskiej z kwietnia 2003 roku przedstawiane były szczegółowo i z udokumentowaniem zarówno prezesom UTK, Szefowi Służby Cywilnej, gdy jeszcze istniała ta funkcja, a także dwóm ministrom SWiA, Ludwikowi Dornowi i Januszowi Kaczmarkowi. Znane też być musiały wielu innym wysokim urzędnikom z kilku instytucji, w tym przede wszystkim w UTK i MSWiA.
Efekt? Zero reakcji.
Opisywane działania, rodzące podejrzenie czynów o charakterze korupcyjnym, jakoś niespecjalnie interesują zwłaszcza prezesa UTK, Wiesława Jarosiewicza, który ponownie ma w swoim Urzędzie Lidię Ostrowską jako…dyrektora generalnego. Czyżby więc WSA w Warszawie, wykazując tę nadgorliwość, chciał zrobić na złość całej plejadzie wysokich urzędników państwowych i wszcząć działania przeciw bezprawiu? Nawet za cenę naruszenia przez samego siebie prawa? Bajkowa teza raczej. O co więc tu chodziło?
Czy z podobną gorliwością, tym razem już zgodnie z nakazem prawa, wykaże się prokuratura, gdy otrzyma powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa urzędniczego o charakterze korupcyjnym?
Póki co, na polskiego Di Pietro czekamy na razie bez powodzenia.
Witold Filipowicz, Warszawa, 24 maja 2007 r.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.