W sprawie tłumaczenia tego dokumentu sąd przesłuchał biegłą tłumaczkę. Według jednej z wersji tłumaczenia Jakub T. jest podejrzany o zlecenie zabójstwa, druga mówi o usiłowaniu zabójstwa. - Tłumaczenia nadesłane przez stronę brytyjską są nieprecyzyjne i nie nadają się do niczego, a w szczególności nie mogą być dowodem w sądzie. Jeśli obywatel Polski ma być wydany innemu państwu, zarzut musi być sformułowany precyzyjnie – mówi Mariusz Paplaczyk, jeden z adwokatów Jakuba T.
- Nie mam zaufania do sądu – mówi rozgoryczona mama podejrzanego – nie wiem nawet, w jakich warunkach przebywa mój syn. Siostra Jakuba podkreśla, że zna swojego brata dobrze i on nie mógł tego zrobić. – To takie duże wrażliwe dziecko – dodaje.
Po deportacji do Wielkiej Brytanii Polak został zakwalifikowany jako więzień kategorii „A”. - Taką samą kategorią oznaczani są terroryści i osoby niebezpieczne dla otoczenia. Więźniami kategorii „A” byli zamachowcy, którzy podłożyli bomby w 2005 roku w Londynie. Gdyby Jakub był obywatelem brytyjskim, dostałby kategorię „B” - tłumaczy Mariusz Paplaczyk. Jakub został osadzony w celi o zaostrzonym rygorze. Musi chodzić ubrany w odblaskowy uniform, nie może wychodzić na spacery, nie może dostawać paczek, a rozmowy z najbliższymi prowadzi przez szybę.
Przez całą dobę w celi są włączone lampy. Pomieszczenie, w którym przebywa Jakub jest monitorowane. - To skandaliczne warunki –dodaje Paplaczyk.
Zanosi się zatem na długi i żmudny proces Polaka przed brytyjskim wymiarem sprawiedliwości. Zarzuty są bardzo mocne, dowody słabsze. Wyrok poznamy prawdopodobnie za półtora miesiąca.
Dominika Jaśkowiak, Cooltura