Zabójcze nadgodziny
Chociaż w Europie godziny pracy są tradycyjnie krótsze niż w Japonii czy Stanach Zjednoczonych, to nie da się ukryć, że kultura długich godzin pracy nie jest obca Wielkiej Brytanii. W roku 2001 średni tygodniowy czas pracy pracowników pełnoetatowych liczył w Unii Europejskiej 40 godzin. W UK wynosił aż 44 godziny. Wielka Brytania ma też najwyższy wskaźnik pracowników pracujących 45 i więcej godzin w tygodniu. Według Labour Force Survey w okresie od listopada 2006 do stycznia 2007 aż 18.8 proc. badanych pracowało więcej niż 45 godzin tygodniowo. Niestety, nie zawsze zostawanie w pracy po godzinach posiada swoje odzwierciedlenie w zarobkach. Szacuje się, że w roku 2001 liczba mieszkańców Londynu pracujących 10 lub więcej nadgodzin tygodniowo bez zapłaty sięgała 5.6 proc. Na szczęście bezpłatne nadgodziny wychodzą obecnie z mody. Według Trade Union Congress (Kongresu Związków Zawodowych) ten problem dotyczy obecnie 4.6 proc. pracowników londyńskiej metropolii. Jeśli ta spadkowa tendencja utrzyma się, to w 2029 roku w stolicy Wielkiej Brytanii nie powinno być osoby, która będzie regularnie pracowała nadliczbowo więcej niż 10 godzin tygodniowo. Mimo iż obecna sytuacja jest dużo lepsza od tej z 2001 roku, Magan Dobney – sekretarz Kongresu Związków Zawodowych – stwierdziła, że ludzie pracujący w Londynie powinni zastanowić się nad tym, w jaki sposób zachować równowagę pomiędzy pracą a życiem osobistym.
Japońskie karōshi
Z oficjalnych danych Japońskiego Ministerstwa Pracy wynika, że tylko w roku 2005 z przepracowania umarło w Japonii 157 osób. Ofiarami karōshi są ludzie sukcesu, którzy pracują ponad 60 godzin tygodniowo i nie wykorzystują przysługujących im urlopów. Cierpią na schorzenia krążeniowo-sercowe. Szacuje się, że w Japonii jedna trzecia wszystkich przypadków śmiertelnych zawałów serca, udarów mózgu i wylewów u mężczyzn i kobiet w sile wieku jest skutkiem nadmiaru pracy, stresu i braku odpoczynku. Po raz pierwszy świat usłyszał o karōshi – śmierci z przepracowania - w roku 1969, kiedy to 29-letni pracownik jednej z największych japońskich gazet zmarł nagle po wylewie krwi do mózgu. Karōshi nie oszczędza członków japońskiego rządu – jej ofiarą padł premier Japonii, Keizō Obuchi. W kraju Kwitnącej Wiśni jest w dobrym tonie posiadanie w rodzinie kogoś, kto zmarł z przepracowania. Choć wydaje się to dziwne – w oczach Japończyków ofiary karōshi uważane są za ludzi sukcesu. Źródeł takiego zjawiska należy szukać w japońskiej tradycji, która nakazuje szanować osoby lekceważące śmierć. Karōshi traktowane jest jako wyróżnienie dla rodziny ofiary, która otrzymuje od rządu wysoką rekompensatę pieniężną. Z drugiej strony rząd Japonii próbuje przeciwdziałać temu zjawisku. Działa specjalna telefoniczna linia pomocy dla ofiar karōshi, na którą zadzwoniło w przeciągu pierwszych trzech lat działalności linii aż 2,500 osób. Były to w większości wdowy, które szukały zadośćuczynienia za śmierć mężów.