IPN oskarża generałów
Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak odpowiedzą przed sądem za wprowadzenie stanu wojennego. I choć dziś nie ma wątpliwości, że stan wojenny był dramatycznym wydarzeniem dla Polaków, to rodzą się pytania o zasadność ścigania winnych.
Czy sądzić generałów?
Czołgi na ulicach, nocne walenie w drzwi, porozdzielane rodziny, tysiące osób zmuszonych do emigracji i przynajmniej 90 ofiar śmiertelnych - to bilans stanu wojennego, który wprowadzono w Polsce w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. - Cudem uniknęliśmy z żoną aresztowania, ale cały czas musieliśmy się ukrywać - wspomina Zbigniew Romaszewski, działacz ówczesnej opozycji, dziś senator.
- Trzeba wyraźnie powiedzieć, że stan wojenny był zbrodnią - ocenia decyzję IPN poseł Zbigniew Girzyński, sekretarz PiS. - To wielki sukces, ale sprawiedliwości stanie się zadość dopiero, gdy winni usłyszą wyroki.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy rozpocznie się proces ani jak długo może potrwać. Same akta liczą przeszło 60 tomów.
Istnieje także niebezpieczeństwo, że część z winnych nie doczeka końca procesu. Już teraz z powodu ciężkiej choroby z listy oskarżonych skreślono dwie osoby. Główni oskarżeni Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak są po osiemdziesiątce. - To ludzie starzy i schorowani, pewnie nawet nie za bardzo przejęli się całą sytuacją - mówi Władysław Frasyniuk, więziony w latach stanu wojennego za działalność opozycyjną.
Jednak dla zwolenników rozliczania przeszłości podeszły wiek oskarżonych nie jest argumentem: - Przestępcy powinni być osądzeni - przekonuje poseł Girzyński. - Gdyby upływ czasu miał w takich przypadkach znaczenie, nie byłoby sensu ścigać np. byłych hitlerowców.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.