Ciąża "made in Ireland"

Ciąża to czas dostrajania umysłu do mających nadejść zmian, czas niepokoju i ekscytacji, czas nudy i mocnych wrażeń zarazem. To okres, kiedy każdą zachciankę, każdy kaprys czy dziwactwo, każdą chwilę słabości możemy zrzucić bez poczucia winy na pęczniejący pod piersiami brzuszek. Wszyscy dookoła twierdzą, że biją od ciebie jakieś magiczne, niewidzialne promienie, a ty patrzysz w lustro i chce ci się płakać z rozpaczy.

Podkrążone oczy, spuchnięta twarz, wysypka na dekolcie, twoja garderoba jak żywa okładka magazynu dla puszystych a białe pantalony Brigitte Johnes to przy twojej obecnej bieliźnie – najnowszy krzyk mody. I Tobie samej coraz częściej chce się krzyczeć, bowiem ciąża “po irlandzku” niejednokrotnie przypomina grę w ruletkę...

Im dalej w las tym częściej siedziałabyś sobie otulona kocykiem, z kubkiem mleka przed telewizorem, a tu twojego mężczyznę roznosi energia, bo przecież jest sobota wieczór i nie w głowie mu wspólne oglądanie sitkomów w luźnych dresach. Chyba nie do końca rozumie, jak bardzo teraz potrzebujesz, żeby on dzielił z tobą każdą chwilę, bo a nuż dziecko poruszy się jakoś inaczej niż zwykle, a on to przegapi. Kopniaki z głębin brzucha wykręcają twoje ciało na wszystkie strony. Ktoś rozpycha się o twoje własne wnętrzności, a ty jeszcze się z tego cieszysz – kompletne wariactwo.

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: