Kiedy wstrząsnął nią spazm rozkoszy, poczuła pod powiekami łzy. Ten moment też uwielbiała. Moment największej bliskości z mężczyzną, który ją kochał. Którego ona kochała. I którego chciała już mieć na wyłączność.
- Kochanie… - musnęła palcami jego gładki tors.
- Tak?
- Kocham cię.
- A ja ciebie - uśmiechnął się i pociągnął ją za rękę. - Chodźmy pod prysznic.
- Dobrze…
Wiedziała, że znowu będą się kochać. I zrobili to. Z tą samą zachłannością i wzajemnym zachwytem.
- Muszę ci coś powiedzieć - odważyła się wreszcie, kiedy wtulili się w siebie na kanapie ubrani tylko w ręczniki.
- Co takiego?
- Ja… - zawahała się. - Ja już tak dłużej nie mogę…
- Czego nie możesz? - wytarł wierzchem dłoni łzę płynącą po jej policzku.
- Nie mogę tak dłużej żyć - popatrzyła na niego poważnie. - Nie mogę się tobą dzielić. Dlatego…
- Kochanie, proszę cię! - żachnął się. - To nie jest moment na jakieś dramatyczne zmiany. Dopiero co awansowałem, muszę skupić o pracy.
- Tylko że nigdy nie jest moment…
- Ale będzie, kochanie, będzie - pocałował ją gorąco. - No, nie płacz już. Przytul się…
Przytuliła się więc. Bo choć wiedziała, że powinna wyrzucić go teraz i nie odzywać się, dopóki nie zobaczy go z walizkami pod swoim domem, nie potrafiła tego zrobić. Za bardzo się bała. Bała się, że straci swoją wielką miłość… Dlatego kiedy godzinę później wychodził, pożegnała go czule i powiedziała, że w piątek spotkają się znowu. A później, słuchając jego kroków na schodach, rozpłakała się jak dziecko. Bo on szedł do tamtej…
Kosa, Życie Na Wyspach