Powiedz, gdzie się pali!

W związku z napływem Polaków do Wielkiej Brytanii po otwarciu granic w maju 2004 roku, w samym Crewe mieszka ich teraz ponad 3 tysiące. Władze mają nadzieję, że zajęcia językowe poprawią komunikację pomiędzy strażakami a Polakami podczas pożaru czy wypadku drogowego, co pozwoli na lepsze ratowanie życia.

W lekcjach uczestniczyli również Polacy, którzy uczyli się zwrotów mających pomóc przy opisywaniu miejsca czy przyczyny pożaru w razie zgłaszania tego typu sytuacji. Zajęcia miały również na celu uświadomienie Polakom, że służby ratownicze są również po to aby chronić imigrantów oraz jak ważne jest wzajemne rozumienie się obydwu stron.

Oczekuje się, że po sukcesie w Crewe, do projektu przyłączą się również inne remizy strażackie oraz pozostałe służby ratownicze.

M&C: Pracownicy na zachód, pracodawcy na wschód

Od 2004 roku, kiedy to Polska stała się członkiem Unii Europejskiej, 2 miliony Polaków wyjechało na zachód szukać zatrudnienia. Z powodu braku pracowników, zarówno fizycznych jak i specjalistów, polskie firmy zmuszone zostały do poszukiwania ludzi na wschodzie. Zgodnie z ostatnim raportem Dziennika, 1,800 firm planuje otwarcie fabryk w Rosji i na Ukrainie. Liczba ta prawdopodobnie zwiększy się w związku ze wzrastającymi kosztami produkcji i problemami ze znalezieniem pracowników w Polsce.

Producent sprzętu gospodarstwa domowego Amica zapowiedziała otwarcie fabryki w Rosji do 2009 roku, natomiast Inter Grolcin Auto, wykonujący siedzenia samochodowe i tapicerkę dla światowych firm takich jak Audi, Mercedes, Mitsubishi, Renault, Smart, Volkswagen oraz Volvo, przenosi produkcję do Uzhgorod w zachodniej Ukrainie, gdzie koszty są niższe niż w specjalnej strefie ekonomicznej w Polsce.

Podatek dochodowy od osób prawnych w Rosji wynosi 24 procent, na Ukrainie 25 procent a w Polsce jedynie 19 procent. Mimo to, koszty operacyjne w Europie Wschodniej są dużo niższe, przez co firmy generują większe zyski.

Daily Mail: Niebezpieczne święto

Analiza ryzyka wykazała, że dla dzieci z Torrington branie udziału w corocznym święcie May Fair nie jest już dłużej bezpieczne. Stwierdzono, że na placu miejskim, na którym odbywa się pochód May Queen, nie ma wystarczająco miejsca aby pomieścić wszystkie dzieci bez obawy o ich życie czy zdrowie.

Rodzice, z którymi nie konsultowano się w tej sprawie, protestują przeciwko zakazowi uczestnictwa ich pociech w pochodzie. Święto jest bowiem wieloletnią tradycją w którą dzieci powinny się angażować.

Burmistrz Torrington, Richard Rumbold, zapowiedział, że postara się znaleźć jakieś skuteczne rozwiązanie aby nie rezygnować z tradycji i jednocześnie zapewnić dzieciom bezpieczeństwo.

Monika Chudziakiewicz

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: