22/03/2007 10:04:54
Hania i Michał
Hania zaszła w ciążę jako nastolatka, niestety nie udało się jej ułożyć życia z ojcem dziecka. Chcąc zapewnić synowi lepsze warunki bytowe wyemigrowała. Od ponad dwóch lat jest barmanką w Londynie. Pół roku temu Michał dołączył do mamy. Ich historia bardzo różni się od losów Jagody i Adasia. Syn Hani od początku przejawiał trudności adaptacyjne. Co rano bronił się przed pójściem do szkoły, zarówno angielskiej jak i polskiej. Płaczem i krzykami próbował wymusić na mamie pozwolenie na pozostanie w domu. Ze szkoły biegiem wracał do domu, najchętniej by go nie opuszczał.
- Nie wiedziałam, jak pomóc własnemu dziecku. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy to była dobra decyzja – opowiada Hania. – Najważniejsze dla mnie było to, abyśmy byli razem, ale nie przypuszczałam, że będzie to tak trudne.
Michał często zgłaszał pretensje do mamy, że zostawiła go na tak długo w Polsce, że przez nią musiał zostawić wszystkich kolegów, rodzinę i przyjechać do obcego kraju. Przejawiał agresję, często podnosił głos. Dziś wszystko ma się ku lepszemu. Hania dużo rozmawia z synem, stara się dawać mu maksymalnie dużo wsparcia. Nie bez znaczenia okazało się poznanie polskich kolegów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Razem łatwiej odnaleźć się w rzeczywistości emigracyjnej. Choć było bardzo ciężko i Hania zaczęła nawet rozważać powrót, dziś z optymizmem patrzy w przyszłość. Powoli Michał oswaja się z Londynem. Jest spokojniejszy.
Joanna i Kasia
Kasia wraz z mamą i bratem 2 lata temu dołączyła do taty. Pierwszą trudnością, na jaką natknęła się rodzina, było znalezienie szkoły. Gdy już znalazła się placówka, okazało się, że program nauczania w niej realizowany jest bardzo niski. Pani Joanna, mama Kasi, wybrała dla córki inną, ale tam brakowało wolnych miejsc.
- W końcu znaleźliśmy dla Kasi szkołę katolicką, o poziomie nauczania lepszym i podobnym do tego stosowanego w Polsce – opowiada. Problemem, jak zawsze w takich przypadkach, była bariera językowa, którą dziewczynka pokonała dość szybko. Im młodsze dziecko, tym szybciej przyswaja język. Trudniejszą do pokonania jest jednak bariera akceptacji ze strony rówieśników. W Wielkiej Brytanii dzieci nie mają zwyczaju spotykać się po zajęciach szkolnych, co utrudnia dzieciom emigrantów asymilację. Uczniowie są bardzo zajęci, dzieci polskie uczęszczają również do polskich szkół. Nie sprzyja to zawieraniu przyjaźni. Cały proces adaptacyjny odbywa się w szkole.
- Na początku przed każdym pójściem do szkoły bolała mnie głowa i brzuch – wspomina Kasia. – Dzieci są okrutne, początkowo fascynują się nową osobą, potem „nowy” staje się odrzutkiem, z którym nikt nie chce rozmawiać.
Po trudnych początkach Kasia odnalazła się, ma mnóstwo koleżanek, nie chce wracać do Polski. W opinii pani Joanny 1,5 roku to minimum, jakie trzeba dać dziecku na adaptację.
4 listopad '07
Andrew_Bird napisał:
profil | IP logowane
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...