MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

08/03/2007 17:28:53

Płacz nad ścianą

Aresztowano dwóch Polaków pod zarzutem łamania zakazu gromadzenia się w pobliżu tzw. londyńskiej ściany płaczu, czyli legendarnego już miejsca, gdzie Polacy zwykli wyczekiwać na ulicy, aż ktoś podjedzie, by zaoferować im dorywczą pracę.


„Polish Job Centre”
Policja konna najwyraźniej odjechała, bo do wnętrza sklepu napływają licznie zainteresowani ogłoszeniami. Również miejsca pod witryną na zewnątrz ponownie się zapełniają. - Tak, zauważyłem, że tutaj gromadzą się Polacy – mówi przypadkowy Brytyjczyk zagadnięty na ulicy. – Dzisiaj to jeszcze nic, czasem potrafi ich być z pięćdziesięciu. Czasem nieswojo mu tędy przechodzić, bo to same „tęgie chłopy palące faje”. Nie wie, co było napisane na tych kartkach, które do niedawna wisiały na sklepie, bo nie były po angielsku, ale zdaje mu się, że osoby te szukają pracy. - To taki „Polish Job Centre” – śmieje się. Nic nie słyszał o zakazie zgromadzeń, ale skoro go wprowadzono, to według niego najpewniej właśnie ze względu na gromadzących się tutaj Polaków. O aresztowaniach tym bardziej nic nie słyszał. - No chyba aż tacy groźni to nie są – komentuje. - Tak, to prawda, zarząd Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego był członkiem komitetu, który wystąpił do lokalnych władz o wydanie zakazu gromadzenia się w tym rejonie – mówi Piotr Nowak, menedżer POSK-u. Według niego, po rozpoczęciu się masowych przyjazdów Polaków na Wyspy w maju 2004 roku gromadzenie się Polaków w całej okolicy POSK-u przybrało „wielkie rozmiary” i miały miejsce „zachowania horrendalne”. - To miało też miejsce w okolicznych parkach. Zbierali się, pili, urządzali burdy, leżeli po krzakach i na ulicach, sikali wszędzie – wylicza.

Okoliczni mieszkańcy byli przerażeni i zawiązali komitet, w skład którego weszły różne okoliczne instytucje, także szkoły. Komitet zwracał się o pomoc i interwencję do różnych polskich instytucji.- Przepraszali nawet, że zgłaszają się w takiej sprawie do nas, ale byli bezsilni – mówi Piotr Nowak. Zarząd POSK-u postanowił się do nich przyłączyć. - Zwłaszcza że sami doświadczaliśmy tego, co się działo. Polacy z ulicy zakradali się do naszego budynku, w toaletach rozbierali się do majtek i myli się w umywalkach. Czasem po prostu szukali tu miejsca, żeby się napić, bo tu cieplej – wspomina. To wtedy właśnie zarząd POSK miał zdecydować się na wynajęcie ochrony, którą, ponosząc znaczne koszta, utrzymuje do dziś, gdyż w dalszym ciągu uważa, że jest ona konieczna dla utrzymania spokoju i porządku w obiekcie. - Te ogłoszenia znajdujące się dziś w sklepie pana Petela faktycznie były kiedyś u nas, ale usunęliśmy je jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy zaczęli przyjeżdżać polscy Romowie, twierdząc, że są w kraju prześladowani – tłumaczy. Według niego ktoś nawet wyliczył, że pobierając opłaty za ich wywieszanie, właściciel sklepiku zarabiał po 2004 roku nawet 50 tysięcy funtów rocznie. - A były tam też ogłoszenia kryminalne, na przykład „paszport sprzedam” – wspomina Piotr Nowak. – Wokół toczył sie nielegalny handel wódką i papierosami. Policja przychodziła do mnie, żebym pomagał im tłumaczyć treść tych ogłoszeń – wspomina. Council miał nawet zaproponować panu Petelowi przeniesienie ogłoszeń w pobliże dzielnicowego ratusza, gdzie ich czytelnicy mniej przeszkadzaliby mieszkańcom i przechodniom, ale ten się nie zgodził. - Wiem, że Polacy, którzy zachowują się w ten sposób, to tylko margines przyjeżdżających. Ale niestety ten margines najbardziej rzuca się w oczy – skarży się Piotr Nowak.
Jaromir Rutkowski, Polish Express

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska