DNA awantura

Sprawa wyszła na jaw po kontroli, która przeprowadziło angielskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w zakładach medycyny sądowej. Największe laboratorium kryminalistyczne na Wyspach: Forensic Science Service, robiło błędy w analizach materiału genetycznego. Na czym dokładnie polegał błąd, specjaliści dopiero ustalają. Wiadomo, że naukowcom pracującym tą metodą często wychodził wynik uniewinniający sprawcę. Mimo że w kilku przypadkach policjanci byli właściwie pewni winy i prosili o analizy rutynowo. Teraz trzeba ustalić, ile testów pokazało nieprawdę.

Angielskie sądy muszą teraz ponownie przyjrzeć się setkom procesów, w których jednym z dowodów było badanie DNA. Jak donosi BBC News, szefostwo policji już wysłało do 43 komendantów w Anglii i Walii prośby o dane z konkretnych postępowań, które wydarzyły się między 2000 a 2005 rokiem.

Aferę chcą wykorzystać obrońcy Polaka Jakuba T. oskarżonego o to, że 23 lipca ub.r. w Exeter w Wielkiej Brytanii zgwałcił i usiłował zabić 48-letnią kobietę. Oczekuje w kraju na decyzję sądu o wydaniu angielskiej policji. Głównym dowodem przeciw niemu jest właśnie badanie DNA. - Europejski nakaz aresztowania opiera się na zasadzie zaufania - tłumaczy mecenas Mariusz Paplaczyk, obrońca oskarżonego Polaka. - Jeżeli istnieje możliwość, że strona Angielska popełniła błąd podczas zbierania dowodów, to narusza właśnie tę podstawową zasadę. Moim zdaniem może to bardzo pomóc w sprawie Jakuba. Zwłaszcza że pozostałe dowody przemawiają na jego korzyść. (metro.pl)