Dziś wiele młodych grup muzycznych powstaje tylko ze względu tzw. parcie na sukces. Czy jak powstawał zespół Hey to byliście ideowcami?
Kasia Nosowska: My nie byliśmy ideowcami. Nie byliśmy zaangażowani w jakiś taki rozhulany sposób. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy. Na pewno nie będziemy nigdy zaangażowani politycznie, ponieważ polityka nie jest taką materią, która nas w kontakcie z publicznością interesuje. Mamy jakieś tam swoje poglądy, ale nie będziemy o tym śpiewać. Natomiast zdecydowanie byliśmy młodymi ludźmi i to traktuje w kategorii sukcesu, który nam się przytrafił, czyli po pierwsze to, że istniejemy 15 lat, bo to nie jest wcale takie łatwe. Pomijające te naprawdę stare zespoły, dzisiaj zespoły powstają nagrywają dwie czy trzy płyty i się rozstają. My z takich czy innych powodów trzymamy się razem i to jest dla mnie bardzo cenne, a oprócz tego nadal cieszy nas granie – naprawdę. Mieliśmy wzloty, upadki, natomiast zawsze ta strefa była absolutnie nienaruszona. My po prostu lubimy to, co robimy i w takim sensie byliśmy ideowcami. Nam tym nam zależało. My potrafiliśmy naturalnie czerpać radość z obcowania z dźwiękiem.
Kasiu jak godzisz współpracę z grupą Hey ze swoimi solowymi projektami?
Kasia Nosowska: Doba trwa aż 24 godziny i tak naprawdę przy rozsądnym planowaniu można tam wcisną bardzo wiele. Można się i zabawić i wypocząć i pouczyć i jeszcze powspółpracować. Dla mnie zespół Hey jest priorytetem, on mi daje poczucie bezpieczeństwa. Jestem wdzięczna, że ten zespół powstał, bo dzięki temu jestem w tym miejscu, w którym jestem, i to że ten zespół istnieje jest dla mnie bardzo bardzo ważne. Natomiast z drugiej strony jak mamy chwile wolnego, jakąś taką małą przerwę to po prostu robię coś poza. Z resztą każdy z zespołu ma taką opcję w zanadrzu. Każdy może to robić nie jesteśmy niewolnikami tworu jakim jest zespół Hey, ale jesteśmy do niego bardzo przywiązani i bardzo go szanujemy.
Nie przyjechaliście tutaj promować nowej płyty, ale na pewno macie jakieś plany przyszłość?
Kasia Nosowska: Po powrocie stąd zmierzam od razu do Wrocławia, ponieważ kończę nagrywać płytę pozazespołową, a wiosną na pewno będziemy grali koncerty pewnie dużo, latem też, z Heyem i pewnie też sama będę grała – taki standard. Na pewno będzie bardzo miło.
Przejdźmy do tematów bardzo bliskim tym, dla których dziś zagracie. Co myślicie o fali emigracji, którą teraz można zaobserwować w Polsce?
Kasia Nosowska: Ja myślę, że nie jest szczególnie popularny w tej chwili model funkcjonowania typu siłaczka albo siłacz. Jeżeli oferta, którą składa nam - młodym ludziom, właściwie nie nam, bo my jesteśmy mocno zakorzenieni, osadzeni, kraj, który ogólnie nie ma wiele do zaproponowania, więc jeżeli jest szansa żeby zakosztować życia we wszelkich jego przejawach… Wiadomo, że trzeba pracować, ale jeśli można zarobić więcej, godnie, za często ciężką pracę to ja myślę, że jakiś patriotyczny odlot typu: nie zostawię naszego kraju, jest po prostu śmieszny i naciągany, w dzisiejszych czasach. Mamy 2007 rok a rok temu mieliśmy 2006, a ludzie po prostu chcą żyć, chcą jeść, chcą się ubrać, chcą pojechać na wakacje i chcą swoim dzieciom zapewni fajną przyszłość. Natomiast nie ma się co czarować, u nas w kraju jest naprawdę dramatyczna sytuacja.
Skoro jesteśmy już przy dzieciach, powiedz nam Kasiu jak jest odbierana mama muzyk?
Kasia Nosowska: Dzieci rosną starzeją się wręcz. Ja staram się mojego syna utrzymywać w przekonaniu, że nie ma większej różnicy między śpiewaniem a, np. sprzedawaniem w sklepiku na osiedlu. Ogólnie w żaden sposób ten rodzaj spełniania się wżyciu nie jest przeze mnie gloryfikowany. Jego matka akurat śpiewa, nie ma w tym nic…
Wyjątkowego?
Kasia Nosowska: Staram się mu mówić, że jest wyjątkowe w tym to, że ja naprawdę robię to co lubię i że życzę mu żeby w życiu, nawet jeśli miałby założyć szklarnie, gdyby to naprawdę dawało mu poczucie spełnienia i szczęścia – zbieranie plonów swojego wysiłku, to ja bardzo mu tego życzę. Jeżeli będzie chciał czerpać tę radość i spełnienie ze śpiewania – nie ma sprawy, jeżeli będzie chciał zejść pod ziemię i pójść na przodek… - chociaż trudno mi sobie wyobrazić, że można to lubić, to jest chyba zbyt ciężkie.
A powiedz czy twój syn wykazuje już jakieś ukierunkowania?
Kasia Nosowska: Mój syn stroi. Stroi w takim sensie, że on nie fałszuje. Naprawdę to jest dziecko, które nie fałszuje, w czym jest o wiele doskonalszy ode mnie. Jest to zmutowana doskonalsza wersja, ponieważ mi się to zdarza.
A jak będzie chciał zostać piosenkarzem to będziesz mu to odradzała?
Kasia Nosowska: Ja ewentualnie mogę mu stworzyć taką mapę zaułków, w których jest niebezpiecznie. Mogę mu powiedzieć którędy warto iść, bo jest bezpiecznie i droga jest sprawdzona. Należę do grupy matek, które mają świadomość tego, że matka rodzi dziecko, a potem ma po prostu asystować, być przy nim obecna i świadoma. Nie należę do tych osób, które traktują dziecko jak przedłużenie linii osobistej.
Zobacz zdjęcia z wczorajszego koncertu Hey
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.