Wkroczył na rządowe salony z transparentem przestrzegania i egzekwowania prawa. Wychodził już bez transparentu, za to z naklejonym na plecach emblematem paragrafu.
Nie pierwszy raz obecna władza przycięła sobie palce przy okazji nominacji politycznych. Bez rozeznania, jak wynika z treści oświadczenia ministra Dorna. Wynika otóż z jego słów, iż Wojciech Dąbrowski przemilczał przed zwierzchnikami fakty ze swojej niechlubnej przeszłości. Skutki właśnie nastąpiły. Dotkliwe dla Dąbrowskiego i kompromitujące – nie pierwszy raz - dla władzy.
Zastanawia w tym całym zamieszaniu jeden aspekt, który zdaje się umykać uwadze większości obserwatorów. Wicepremier Dorn na konferencji prasowej wyjaśniał w miarę szczegółowo powody odwołania wojewody. Między innymi padło oświadczenie, że Wojciech Dąbrowski po odwołaniu ze stanowiska otrzyma odprawę pieniężną w wysokości miesięcznego uposażenia.
Tak wynika z przepisów kodeksu pracy. Faktycznie, tak wynika. Ale dotyczy to odwołań w try-bie – nazwijmy to – normalnym. Z przyczyn politycznych, z kaprysu premiera, po zmianach wła-dzy, itd., itp.
Pan Dąbrowski został jednak odwołany za to, że zatajając prawdę o swojej przeszłości przed zwierzchnikami, po prostu ich okłamał. I na podstawie tego kłamstwa posadę wojewody otrzymał. Utracił ją zaś po wyjściu na jaw faktów, o których świadomie nie poinformował pracodawcy.
W takich sytuacjach kodeks pracy też się wypowiada. Mianowicie kłamstwo w tej sytuacji jest wystarczającym powodem do zwolnienia dyscyplinarnego z powodu utraty zaufania przez praco-dawcę.
Czy zwolnionym dyscyplinarnie pracownikom przysługują odprawy na takich samych zasadach, jak wszystkim innym odwoływanym bez ich winy?
Coś tu zgrzyta.
Witold Filipowicz
Warszawa, luty 2007 r.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.