24/01/2007 10:05:00
Pan Grzegorz ze Szczecina w ubiegły piątek przy okazji wyjazdu do Niemiec chciał kupić trochę proszków do prania i chemii domowej dla siebie i siostry. Twierdzi, że w Niemczech są lepsze niż w kraju. Na zakupy poszedł do berlińskiego Selgrosa - sklep specjalizuje się w sprzedaży hurtowej dla właścicieli firm.
- Rok temu dostałem z polskiego Selgrosa reklamówkę, że można robić zakupy w niemieckich sklepach. Postanowiłem skorzystać - opowiada.
W sklepie podszedł do czytnika kart (aby kupować w Selgrosie, trzeba mieć specjalną kartę). Przeciągnął wystawionym w Polsce plastikiem. Wtedy podszedł do niego pracownik sklepu.
- Może pan robić zakupy, ale bez artykułów w promocji.
- Słucham?
- Od 1 stycznia Polacy, Turcy i Rosjanie nie mogą kupować w promocjach.
- Czemu?
- Boss tak kazał - skwitował pracownik Selgrosa.
Polak stanął jak wryty, więc Niemiec wezwał inną pracownicę - Rosjankę. Ta mieszaniną polskiego i rosyjskiego powiedziała panu Grzegorzowi to samo. - Ja też uważam, że to idiotyczne, ale takie jest polecenie szefa - zakończyła.
Wściekły pan Grzegorz zakupów nie zrobił, pojechał 20 km dalej. Do konkurencji Selgrosa, czyli Metro (w Polsce ta sieć nazywa się Makro).
- Podszedłem do informacji, pokazałem polską kartę. Wystawiono mi jednorazową niemiecką. Odchodzę, a kobieta mówi: - Ale proszę pamiętać, że w promocji pan nie może kupować.
Zrobił drobne zakupy i zwinął się do kraju. - To jawna dyskryminacja - uważa.
Co na to same sklepy? Oba uderzyły się w piersi.
- Nie ma żadnej polityki koncernu dyskryminującej Polaków, Rumunów czy Rosjan. Incydent w naszej berlińskiej filii był skandaliczny i niedopuszczalny. Bardzo mi przykro z tego powodu, tym bardziej że pracowałem przez siedem lat w Selgrosie w Polsce - zapewnia John Matthew z niemieckiego Selgrosa. Dodaje, że jeśli pan Grzegorz wskaże osoby, które go tak potraktowały, zostaną wobec nich wyciągnięte "konsekwencje służbowe".
Podobne oświadczenie przysłało do "Gazety" Metro: - Z całą pewnością doszło do nieporozumienia między czytelnikiem "Gazety Wyborczej" a personelem jednej z hal Metro w Berlinie. Wszyscy klienci biznesowi są mile widziani w naszych halach i nie tolerujemy żadnej dyskryminacji wobec klientów czy pracowników.
Niestety, dyskryminacja wraz z zapewnieniami biur prasowych nie znikła. Wczoraj nasz reporter zadzwonił do sklepu Selgros we wschodnioberlińskim Lichtenbergu. Zapytał na informacji, czy jako Polak może u nich kupić towary z promocji.
- Tylko kilka sztuk. Więcej panu nie sprzedamy - odpowiedziała pani z Selgrosa.
- Ale dlaczego?
- Polacy przyjeżdżają do nas furgonetkami i kupują towary z promocji na tony. Wszystko błyskawicznie znika, a my na tym tylko tracimy, bo nie kupują nic innego. Jeśli chce pan kupić kilka rzeczy, nie ma problemu, ale kilkuset już nie - stwierdziła ekspedientka, dodając, że podobnie jak Polacy, zachowują się Rosjanie i Rumuni.
- Niemcy powinni się cieszyć, że ktoś chce u nich wydawać swoje euro - kwituje Pan Grzegorz ze Szczecina.
W polskim Selgrosie i Makro wszyscy klienci mogą kupować bez ograniczeń.
Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski, Bartosz Wieliński, gazeta.pl
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...