24/01/2007 03:04:28
W podobnej sytuacji znalazł się Adam z Gorzowa. Jemu było nawet trudniej, ponieważ nie zna języka angielskiego na tyle, aby móc samodzielnie rozmawiać z brytyjskim lekarzem.
– Podłoże mojej depresji tkwi jeszcze w dzieciństwie. Mój tata był alkoholikiem. Niech wystarczy, że powiem, iż był bardzo agresywny w stosunku do mnie i do mamy. Ojciec zmarł, kiedy miałem szesnaście lat. Renta nie wystarczała na przeżycie, więc zdecydowałem się szukać szczęścia w Wielkiej Brytanii – opowiada chłopak.
Na depresję Adam choruje prawdopodobnie od dziecka, jednak jej objawy wywołały ekstremalne warunki, w jakich się znalazł. Mieszkał bowiem z dziesięcioma innymi Polakami w Bristolu, gdzie pracował w fabryce cukierków. Stopniowo opanowywała go apatia, bezsens robienia czegokolwiek a wstanie z łóżka graniczyło z cudem.
– Czułem się samotny. Bolała mnie moja bezradność. Przestraszyłem się porządnie, kiedy jadąc autobusem zacząłem szlochać jak bóbr. Ludzie pytali, czy ze mną wszystko w porządku – mówi Adam.
Ale on nie wiedział… Chłopak nie miał też pojęcia, gdzie zwrócić się o pomoc. W końcu poszedł do lekarza z koleżanką z pracy, która tłumaczyła rozmowę.
– Gdybym tylko mógł znaleźć polskiego lekarza, psychologa czy kogokolwiek, zaoszczędziłbym sobie wiele problemów. Bo nie jest łatwo iść do lekarza z obcą osobą i rozmawiać o swojej chorobie – mówi Adam.
Brytyjski lekarz polskim pacjentom
Przychodnia Manor Place znajduje się w pobliżu stacji metra Elephant& Castle. Tak jak w wielu innych dzielnicach w Londynie, od niedawna mieszka tam wielu Polaków. Korzystają z ośrodków zdrowia, które są bezpłatne – a jedynym warunkiem zarejestrowania się jest potwierdzenie adresu.
– Zgłasza się do mnie ogromna liczba polskich pacjentów z różnymi dolegliwościami – mów dr Helen Herzmark, dyrektorka przychodni. – Istotnie, duży ich procent zasięga porady w kwestii zdrowia psychicznego. Długotrwały stres, na jaki narażeni są emigranci żyjący w obcym kraju, powoduje zmiany chemiczne w ich mózgu. On i inne przyczyny – m.in. fizyczne czy genetyczne, są powodem choroby, jaką jest depresja – wyjaśnia dr Herzmark.
Lekarze z przychodni na Elephant&Castle często mają jednak wiele problemów ze zdiagnozowaniem u polskich pacjentów depresji. Przyczyną jest przede wszystkim bariera językowa, która uniemożliwia przeprowadzenie właściwego wywiadu.
– Często musimy korzystać z tłumaczy wolontariuszy – mówi pani doktor. – Leczenie depresji jest procesem złożonym i długotrwałym, a na terapię wspomagającą czeka się niezmiernie długo i tu znowu podkreślam problem z językiem, ponieważ z przychodnią niestety nie współpracują polscy terapeuci.
Moda na depresję?
Depresja w przeszłości była chorobą „wstydliwą”, obecnie jest niemal modna. Zapadają na nią biedni, ale również piękni i bogaci. Jeszcze kilka lat temu w świecie gwiazd filmowych niemal nieodzowne było posiadanie osobistego psychoterapeuty, podobnie jak dzisiaj posiadanie osobistego trenera czy dietetyka. Moda modą, a choroba stara jest jak rodzaj ludzki – Hipokrates już wieki temu opisywał jej symptomy.
Są one nieco podobne do stanu, w który od czasu do czasu wpada każdy z nas, a który nazywamy psychicznym dołkiem. Nie mamy wówczas ochoty na nic, nie chcemy nikogo widzieć, odczuwamy wewnętrzną pustkę. Jednakże te uczucia są zazwyczaj krótkotrwałe i towarzyszą nam kilka godzin lub co najwyżej kilka dni. To właśnie odróżnia „dołek” od depresji.
Z kolei osoby, u których występuje choroba, czują strach, niekiedy ukrywają swoje problemy i zwlekają z pójściem do lekarza. Rozpoczęcie właściwego leczenia nie zawsze jest więc proste. Dlatego bardzo ważne jest, by przełamać się w sobie i pójść do lekarza, bo dziś depresja jest chorobą w wysokim stopniu uleczalną.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...