Autostrady
To kolejny ważny element w życiu każdego kierowcy - szerokie i równe kuszą, ale rozważnie... tu również są kamery, z których można nabawić się popularnej na Wyspach choroby mandatowej.
"Kiedy prowadzisz samochód na autostradach i drogach szybkiego ruchu, jedź po lewej stronie, chyba że wyprzedzasz. Pasa awaryjnego używaj tylko w nagłych wypadkach i pamiętaj wtedy o włączeniu świateł awaryjnych. Możesz zadzwonić po pomoc z telefonów awaryjnych, umieszczonych na pasie awaryjnym co 1500 metrów. Autostrady nie mogą być używane przez pieszych, posiadaczy tymczasowego prawa jazdy na samochód i motocykl, chyba, że jest się z tego zakazu zwolnionym, kierowców motocykli o pojemności poniżej 50 cc, rowerzystów i jeżdżących na koniach. Niektóre, powoli poruszające się pojazdy, a także te o dużych ładunkach oraz wymiarach, pojazdy rolnicze i dla niepełnosprawnych są zakazane" - wylicza brytyjska policja.
Jak to jednak w życiu bywa, w Wielkiej Brytanii, podobnie jak w Polsce, najszybszy pas ruchu jest zapychany przez ślamazary, najwolniejszy - a przynajmniej teoretycznie najwolniejszy - kierowcy wykorzystują do wyprzedzania. Podobnie jak w Polsce, choć zupełnie na odwrót.
Londyn inna bajka
Najtrudniejszym i najbardziej wymagającym miastem do jazdy jest oczywiście Londyn, który łączy w sobie wszystkie opisane powyżej zasady, a do tego rządzi się swoimi. Dlatego nim wsiądziemy za kółko w stolicy Wielkiej Brytanii, dobrze jest zapoznać się, chociaż ogólnie, z topografią miasta oraz opłatami za wjazd do strefy płatnej w centrum. Congestion Charge wynosi obecnie 8 funtów za dzień i nie obowiązuje po godzinie 18.00 oraz w weekendy. CC wykupić trzeba, bo inaczej kamery zamontowane na granicach strefy zarejestrują nasz wjazd i po sprawdzeniu w komputerze, system tradycyjnie wystawi nam mandat.
Dodatkowo wybierając się do centrum, nie wolno nam zapomnieć o karcie kredytowej i telefonie - to bowiem od niedawna jedyny środek na zapłacenie za miejsce parkingowe w City of Westminster.
W Londynie bardzo też trudno jeździ się z tak zwanego punktu do punktu. Łatwo przejechać z jednej części zatłoczonego i zakorkowanego miasta do drugiej, nie jest łatwo jednak odszukać konkretny adres. Dużym ułatwieniem są tutaj systemy nawigacji satelitarnej, które prowadzą jak po sznurku.
- Najważniejsza sprawa to nie denerwować się. Nie wolno poddać się stresowi - uspokaja Mariusz Galiński, polski kierowca jeżdżący dla firmy Arriva the Shires Ltd., operującego m.in. w czerwonych londyńskich autobusach.
- Trzeba uważać na większe samochody. Kierowcy angielscy nie zwracają uwagi na innych uczestników ruchu. Nie obchodzi ich to, co się wokół nich dzieje; gdy chcą zmienić pas po prostu to robią - dodaje Piotr Augustyn, szef zmiany, również z Arriva the Shires Ltd.
Obaj kierowcy od kilku lat pracują u brytyjskiego przewoźnika. Przyznają, że w londyńskich warunkach pracuje im się ciężko, ale komfort pracy, jaki w porównaniu z polskimi przewoźnikami zapewnia im firma, równoważy ponoszone trudy.
Piotr Sieńko, Goniec Polski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.