Alkohol, pasy i foteliki
Zgodnie z wytycznymi brytyjskiej policji, samochodu nie można prowadzić pod wpływem alkoholu i narkotyków, a ich obecność w organizmie może być wykryta poprzez badanie oddechu (poza narkotykami) lub we krwi i w moczu. Jeździć należy w zapiętych pasach, tak z przodu, jak i z tyłu auta. Podobnie jak w Polsce, są pewne wyjątki dla kobiet w ciąży, pod warunkiem uzyskania specjalnego zaświadczenia. Dzieci niższe niż 135 cm lub do wieku lat 12. muszą używać odpowiednio zainstalowanych fotelików. Podczas jazdy nie wolno też używać telefonów komórkowych trzymanych w ręku.
Znaki drogowe, mówiące o dopuszczalnej prędkości opisane są w milach, nie zaś w kilometrach, tak jak ma to miejsce w pozostałych regionach Europy. W terenie zabudowanym obowiązuje ograniczenie do 30 mph (48 km/h), na jego obrzeżach do 40mph (64 km/h), zaś na drogach głównych do 60 mph (96 km/h). Ograniczenie prędkości na autostradach to 70 mph czyli 112 km/h.
Patrz na znaki
Oznakowanie w Wielkiej Brytanii nie jest trudne i nie różni się prawie niczym od polskiego systemu znaków drogowych. Jeżdżąc po drogach Zjednoczonego Królestwa, trzeba jednak zwracać uwagę na wszystkie znaki, nie tylko pionowe, ale też poziome, od których polskich drogowców stan rodzimych dróg skutecznie odzwyczaił. Na Wyspach odgrywają one dużą rolę i znacznie ułatwiają życie kierowcom. Na szczególną uwagę zasługują dwa znaki - national speed limit, w Polsce znany jako znak anulujący wszystkie nakazy i żółta szachownica na skrzyżowaniach.
Do pierwszego dobrze się jest stosować, chociażby z uwagi na to, że po ostrym ograniczeniu prędkości, jego pojawienie się przy drodze umożliwia nam przyspieszenie - podróż trwa krócej. Dodatkową zaletą jest to, że nie doprowadzamy do szewskiej pasji jadących za nami innych kierowców, którzy są mało cierpliwi i wściekają się żółwim tempem niezbyt spostrzegawczych szoferów, którzy myślą, że nadal mogą jechać najwyżej 30mil, gdy można już 60.
Szachownica na skrzyżowaniu oznacza miejsce, którego powinniśmy bezwzględnie unikać. Nie wolno na nim stawać choćby krawędzią auta. Utrudnia to i blokuje ruch innym, a dodatkowo gwarantuje wysoki mandat w sytuacji, gdy zostaniemy nagrani przez kamerę monitoringu lub zauważy nas policjant.
Uważaj na radary
Przysłowiowego policjanta z suszarką w ręku, czyli radarem mierzącym prędkość, spotkamy w Wielkiej Brytanii rzadko, ale jest taka szansa. O wiele groźniejsi są niewidzialni wrogowie kierowców - kamery, fotoradary, a nawet... autobusy.
Dlatego też tablic informujących nas o zamieszczonej na naszej drodze kamerze nie wolno lekceważyć nawet na trasach szybkiego ruchu i autostradach. Najłatwiej jest rozpoznać zwykłą kamerę - jest żółta, a jej obecność poprzedza tablica informacyjna lub sygnał GPS, jeśli korzystamy z odpowiednio nowoczesnej nawigacji satelitarnej. Szare kamery na skrzyżowaniach uwieczniają samochody, które przejeżdżają na czerwonych światłach. Jedna fotka to koszt od 50 funtów w górę. Jeszcze inne kamery pilnują nas, byśmy nie wjeżdżali na pas dla autobusów - nawet krawędzią auta (chyba, że zezwala na to w odpowiednich godzinach tablica informacyjna). Nie wolno też lekceważyć miejskiego monitoringu.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.