17/01/2007 10:50:24
Ekskluzywny klub na Notting Hill dostępny tylko dla wybranych i bogatych członków. Ocierał się o wielki świat, oddychał tym samym powietrzem, co Naomi Campbell, Woody Allen, chłopcy z „Take That”, podawał drinki Lionelowi Richiemu.
- Pracowałem jak oszalały całymi nocami. Nie miałem w ogóle czasu na życie prywatne. W dzień wolny po prostu odsypiałem cały tydzień braku snu – opisuje swoje oddanie dla pracy w firmie. Niestety, pracodawca okazał się nie być aż tak oddany pracownikowi.
Dyscyplinarka
- Po pracy popijałem sobie z kolegą przy barze drinka i zostaliśmy przyłapani przez jednego z menedżerów – opowiada Filip. Z pozoru wszystko wydawało się być w porządku. Obaj pracownicy byli już po zmianie. Jednak ubrani byli wciąż w służbowe uniformy, a alkohol, który spożywali pochodził z „wastage”, czyli puli drinków omyłkowo podanych gościom, którzy zamówili co innego. - Według reguł pracodawcy powinniśmy je rejestrować w odpowiedniej księdze i wylewać do zlewu. Ale czasem aż szkoda... – przyznaje się Filip. Przyznał się również podczas spotkania dyscyplinarnego, jakie odbyło się wkrótce. Opowiedział wszystko szczerze, licząc, że zostanie potraktowany łagodnie. Niestety, decyzja kierownictwa była surowa – dyscyplinarne zwolnienie z pracy ze skutkiem natychmiastowym. Uzasadnienie – spożywanie alkoholu w czasie pracy oraz złamanie przepisów firmy dotyczących postępowania z omyłkowo nalanym alkoholem. - W czasie spotkania nazwali to nawet kradzieżą, ale to przecież bzdura. Poza tym, w jaki sposób byłem w pracy? Że wciąż byłem ubrany w uniform? Moja zmiana skończyła się 15 minut wcześniej – żali się. Czuje się potraktowany niesprawiedliwie, tym bardziej że nigdy nie otrzymał jeszcze żadnego ostrzeżenia, nikt nie miał żadnych uwag, co do jego pracy. Niedawno dostał nawet awans z osoby pomagającej na zapleczu na barmana. - Tymczasem wielu moich kolegów z pracy ma na swoim koncie i po dziesięć ostrzeżeń: za picie podczas pracy, a nawet za bójki – twierdzi. Jego koledzy z pracy nawet żartują, że to jakaś ironia losu, bo on zawsze pił najmniej.
Gra w kotka i myszkę
O decyzji o zwolnieniu dyscyplinarnym powiadomiono go ustnie, tuż po naradzie, w tym samym dniu. Poinformowano też, że ma 5 dni na złożenie odwołania. - Zrozumiałem, że pięć dni od momentu otrzymania pocztą dokumentu oficjalnie zawiadamiającego o decyzji komisji – mówi. Tymczasem w dokumencie, który właśnie otrzymał, stoi, że odwołać można się w 5 dni od spotkania. - Dopiero w poczcie, którą otrzymałem, wskazane są osoba i adres, gdzie mogę złożyć odwołanie. Przedtem nawet nie wiedziałem, do kogo się udać – żali się. Tymczasem zawiadomienie dostał już po upływie pięciodniowego terminu odwołania. Właściwie to nawet wysłano je dopiero w dniu, w którym termin upływał. - Załatwili mnie. Soho House, właściciel Electric House, to potężna kompania władająca wieloma klubami i hotelami. Nie mam szans w starciu z ich prawnikami – załamuje się. – Już mniejsza o tę pracę, znaleźć nową nietrudno, ale kto mnie przyjmie z dyscyplinarką w papierach? A jeśli nie przedstawię tego zaświadczenia o pracy, to jakbym nigdzie nie pracował od półtora roku, czyli odkąd jestem w Wielkiej Brytanii – wyjaśnia swoją sytuację.
Znikające zapasy
Tom Wade, menedżer baru jednego z pubów na Ealing Broadway dziwi się nieco decyzji kierownictwa Electric House. - To fakt, że większość firm zastrzega w kontrakcie, że dopóki pracownik pozostaje w uniformie, dopóty uważany jest za pozostającego na służbie – twierdzi. Przyznaje również rację menedżerom Filipa, że nawet jeśli popijany drink pochodził z puli, która miała być wylana do zlewu, to wciąż był on własnością firmy i miała ona prawo zadecydować, co z nim zrobić. - Gdyby te drinki można było popijać tak sobie, wtedy byłaby to zachęta dla barmanów, żeby im się takie „omyłkowe nalania dla klienta” zdarzały. A tak to wiedzą, że nic z tego nie będą mieli – tłumaczy. Biorąc pod uwagę to wszystko, sądzi, że zwolnienie dyscyplinarne to decyzja zdecydowanie zbyt surowa. On wziąłby taką osobę na dyskretną rozmowę i udzielił ustnego ostrzeżenia lub w najgorszym razie reprymendy pisemnej. - Najwyraźniej ten chłopak nie był uważany za zbyt dobrego pracownika i firma uznała, że to dobra okazja do pozbycia się go. Nie wyrzuca się przecież złota na ulicę – komentuje. Filip ma na temat zwolnienia swoją własną teorię. Minął okres wytężonej pracy w czasie przedświąteczno-noworocznym. Dodatkowo kompania otworzyła nowy klub w Chiswick, co zawsze wiąże się z pewnymi kosztami. To dobry powód do redukcji personelu. - Poza tym od dłuższego czasu kierownictwo było zaniepokojone ginącymi zapasami alkoholu. W ciągu tygodnia poza kasą potrafiło zniknąć 250 butelek wody mineralnej, 70 butelek wódki czy 40 wina – wspomina. Uważa, że stał się kozłem ofiarnym, osobą, której przykład ma odstraszyć innych od nielegalnych operacji. - Ale przecież szklaneczka whisky to nic w porównaniu z tymi brakami. To każdy pracownik Electric House musiałby sobie zabrać po całej butelce, żeby się tyle uzbierało – szacuje. Kompania Soho House, właściciel Electric House, odmówiła komentarza w tej sprawie. Według nich to sprawa wewnętrzna firmy.
Jaromir Rutkowski, Polish Express
5 listopad '07
Andrew_Bird napisał:
profil | IP logowane
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...