06/01/2007 23:17:20
Overtime? Tak! Doubletime? Tak!
Fabryka w prowincjonalnym miasteczku Irlandii Północnej. Pracownicy wyglądają podobnie i trochę zabawnie. W białych gumiakach, białych fartuchach i niebieskich czepkach, ustawieni wzdłóż linii produkcyjnej, pakują kurze mięso. Bez specjalnego pośpiechu i bez stresu rozmawiają i poszturchują się uśmiechnięci.
Jest maj 2004 roku. Do Wielkiej Brytanii przybywają pierwsi Polacy, którzy zdecydowali się wykorzystać szanse jaką daje członkostwo kraju w Unii Europejskiej. We wspomnianej fabryce pojawia się ich sześciu. Wkrótce udawadniają brytyjskiemu kierownictwu, że pracują szybciej, wydajniej, że są niezawodni. Na prośbę o pracę w nadgodzinach reagują entuzjastycznie, bo to przecież overtime i doubletime. Co z tego, że często decydują się na pracę przez kilka tygodni bez jednego dnia wolnego. Życie może poczekać. Funty raczej nie. Wkrótce brytyjscy pracownicy przestają być konkurencją. Polacy kokurentów zauważają więc w samych sobie. Zaczyna się gonitwa już nie tylko za funtem. Ważne jest też kogo manager poklepie po ramieniu.
Emigracyjna przypadłość
W jednym z wierszy Herberta jest wers: „Choć się nażarłem aż pod podniebienie to jeszcze bym zagarnął”. O większą lub mniejszą trafność tego cytatu w kontekscie tematu Polaka na Wyspach, sprzeczał się nie będę. Przytaczam go jednak świadomie, bo wśród wielu innych, negatywnych cech, jakich nie brak człowiekowi naszych czasów, zachłanność jest szczególnie odpychająca. I zachłanność niestety widzę w nas. To nie przypadek, że lokalny pracodawca wciąż decyduje się na sprowadzanie polskich pracowników bezpośrednio z Polski, choć przecież już od jakiegoś czasu wydaje się, że jest tu nas dość dużo. Czy przypadkiem żyjąc tutaj nie rosną nasze oczekiwania? Z jednej strony szanujemy się i nie chcemy już pracować za przeciętną stawke. Z drugiej strony, gdy pracujemy to o szacunku dla samych siebie zapominamy. Potrzeba funta przerasta nasze inne naturalne potrzeby. I bynajmniej nie mam tu na myśli rozrywek zarezerwowanych dla, tak zwanej, elity. Po prostu kino, koncert, wędrówka w cudowne Góry Mourna.
Ambicje zostały w Polsce
Nie jest tajemnicą, że prace które wykonujemy na Wyspach to w wielu przypadkach zajęcia do krórych specjalne kwalifikacje potrzebne nie są. Godzimy się jednak na nie, bo zacząć od czegoś trzeba. I nie ma oczywiście w tym nic złego. Przecież to nie stanowisko, na którym pracujemy jest miarą naszego człowieczeństwa. Niepokojąco robi się jednak, gdy ten nasz początek na Wyspach przedłuża się nieco. Stabilizacja finansowa jest wygodna, funty systematycznie odkładają się na naszych kontach. Systematycznie też maleje nasza motywacja do realizacji wcześniej postawionych celów. Oszukując samych siebie powtarzamy sobie, że na spełnienie zawodowe czy prywatne czas jeszcze przyjdzie, podczas gdy w rzeczywistości wiemy, że nasze życie toczy się już dzisiaj. Daleki jestem tutaj od stwierdzenia, że wszyscy powinniśmy być managerami, zakładać do pracy krawaty i robić tak zwaną karierę. Warto jednak zadać sobie pytanie czy nie lepiej choć na chwilę zapomnieć o funtach, zaryzykować, odważyć się na małe kroki w kierunku, o którym jeszcze w Polsce mówiliśmy głośno i dumnie.
Czasy zachowawcze
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...