05/01/2007 07:43:53
Stary niedźwiedź mocno śpi...
- Wchodzisz, zabawki porozkładane na podłodze, podzielone na różne kategorie, dzieci się bawią, a mamy pilnują ich rozmawiając, pijąc kawę lub herbatę i pogryzając chrupki lub ciasteczka – opisuje jedna z matek, Ewa Nalbantoglu, spotkania grupy dla rodziców dzieci w wieku od roku do pięciu lat organizowane przez Polish and Eastern European Christian Family Center w budynku Salvation Army na londyńskim Harringey. Organizacja funkcjonuje od czterech lat. W jej ramach działają również grupy dla osób starszych, dla rodziców dzieci specjalnej troski, dzieci w wieku szkolnym i grupa dla noworodków. Wkrótce ma powstać również grupa dla osób rosyjskojęzycznych, bo spośród kilkuset rodzin do tej pory korzystających z zajęć większość była polska, coraz więcej jest jednak zainteresowanych z Ukrainy, Białorusi czy Litwy. Problem pojawił się, gdy w listopadzie 2006 roku organizacja zmieniła nazwę dodając do niej przymiotnik „christian”, czyli „chrześcijańska”. - Zadzwoniła wtedy do mnie urzędniczka z rządowego programu Sure Start, który finasuje działanie grup dla dzieci w całym kraju i zaczęła mnie wypytywać, co my tam dokładnie robimy, dlaczego zmieniliśmy nazwę – mówi Gosia Shannon, założycielka organizacji. Wkrótce otrzymała z działającego przy radzie dzielnicy Harringey Harringey’s Noel Park Children’s Center urzędowe pismo. Stoi w nim, że jeżeli organizacja nie zrezygnuje z przymiotnika „chrześcijańska” w nazwie, a dzieci nie przestaną być nakłaniane do śpiewania piosenek o Jezusie, dotacje zostaną wstrzymane. - Zajęcia grupy trwają dwie i pół godziny. Ostatnie chwile zawsze poświęcamy na śpiewanie kilkunastu piosenek. Może jedna lub dwie z nich zawierają treści religijne – wyjaśnia Gosia Shanon. – Zresztą do ich śpiewania nikogo nie zmuszamy – dodaje. Według niej do żelaznego kanonu muzycznego grupy należą takie dziecięce przeboje, jak „Wlazł kotek na płotek” czy „Stary niedźwiedź mocno śpi”. - Czasem zdarzy się, że któryś z rodziców przyniesie kasetę z piosenkami popularnej w Polsce „Arki Noego”, to wtedy zaśpiewamy i coś z jej repertuaru – bagatelizuje. - Ta grupa jest po to, żeby matki nie siedziały bezczynnie w domach, nie czekały w samotności, aż mąż wróci z pracy. Ich głównym problemem jest często samotność spowodowana barierą językową – tłumaczy istotę pomysłu działania jej organizacji. Dlaczego jednak zdecydowała się na zmianę nazwy i dodanie do niej przymiotnika „chrześcijańska”? - A jakich wartości mamy uczyć nasze dzieci, jak nie chrześcijańskich. Chcemy budować w nich wartości boże, tak jak nakazuje tradycja z pokolenia na pokolenie – wyjaśnia Gosia Shanon.
Taki średni katolicyzm
- Oczekujemy, że wszystkie współfinansowane przez nas organizacje społeczne będą prowadziły zajęcia integrujące społeczność, bez treści religijnych – wyjaśnia swoje stanowisko Debbie Biss, odpowiedzialna za rozdzielanie funduszy dla Polish and Eastern European Family Center dyrektor działającego przy radzie dzielnicy Harringey Harringey’s Noel Park Children’s Center. – Zaniepokoiłam się, gdy dotarła do mnie wiadomość, że Gosia w programie każdych zajęć uwzględnia śpiewanie piosenki o miłości do Jezusa – kontynuuje. Nadmienia też, że w liście wysłanym przez nią do rady dzielnicy dopatrzyła się negatywnych stwierdzeń na temat homoseksualizmu. Wysłała więc do Polish and Eastern European Family Center list, w którym zastrzegła, że odmówi dalszego finansowania zajęć, jeżeli nie zaczną one mieć charakteru ściśle świeckiego. Domaga się również zmiany statutu organizacji w taki sposób, aby zaistniało w nim stwierdzenie, że jest ona otwarta dla wszystkich ludzi „niezależnie od ich rasy, płci, kultury, religii, orientacji seksualnej, niepełnosprawności czy zamożności”. - Wkurzona jestem tą bzdurną aferą, bo jakie to jest „chrześcijańskie” dwie piosenki o Jezusie zaśpiewać – oburza się Ewa Nalbantoglu, matka dwuletniego Alexa, który uczęszcza razem z nią na zajęcia grupy już od kilkunastu tygodni. - To dla Alexa tam chodzę, żeby miał jakiś kontakt z Polakami, fajnie spędzał czas – mówi. – Sama też mam przynajmniej z kim pogadać – dodaje. Rodzice jej męża, Mustafy, pochodzą z Cypru. Są muzułmanami, jednak jej wybranek wydaje się nie przejawiać żadnych zainteresowań religijnych. - Obchodzi z nami wszystkie święta, uwielbia bombki na choince i dzielenie się opłatkiem – napomyka. Sama określa się „taką średnią katoliczką”. - Na Wielkanoc idę do kościoła poświęcić pisanki – opisuje. Mimo to naciski na grupę, aby „przestała być chrześcijańska”, bardzo ją oburzyły. - Niby ta Wielka Brytania taka tolerancyjna, że możemy wierzyć, w co chcemy, a my nie możemy mieć „chrześcijańska” w nazwie i śpiewać „o Jezusie coś tam...” – dziwi się. - Czy to jakaś odmiana rasizmu? Bo to sprawia, że czuję się jako Polka dyskryminowana, klasyfikowana jako „Europejka drugiej kategorii” – mówi. Podejrzewa, że cała afera to jakieś szukanie dziury w całym. - Gdyby to były spotkania otwarte dla różnych wiar i narodowości, to może jeszcze jakoś bym zrozumiała – mówi. – Ale przecież to grupa dla Polaków, a wiadomo, że 99 procent Polaków to katolicy – argumentuje.
Społeczność specyficzna
- Ale dżez – nie posiada się ze zdumienia na wiadomość o aferze o chrześcijaństwo Alicja Jakubowska, której trzyletni synek Jakub również uczęszcza razem z nią na zajęcia grupy. Podoba jej się w niej to, że może spotkać się z polskimi koleżankami, pogadać, dowiedzieć się o zasiłkach na dziecko, szczepionkach, ubezpieczeniu zdrowotnym. - Tak poza tym to chodzę z tym dzieckiem sama po parku w kółko, bo po angielsku za bardzo nie umiem, a mąż całe dnie w pracy – wyznaje. Do tej pory nawet nie wiedziała dokładnie, jaka jest nazwa organizacji, na której zajęcia uczęszcza. - Uważam się za osobę religijną, chociaż do kościoła chodzę tylko w święta – zaznacza. - To dziwne, to tak jakby chcieli stłamsić to chrześcijaństwo i zniszczyć naszą polskość – wyjawia swoje uczucia na temat zaistniałej sytuacji. Tymczasem według niej Gosia, organizatorka, bardzo stara się, żeby Anglicy właśnie odróżniali, że jesteśmy Polakami, katolikami. - Ma bardzo osobiste podejście do wszystkich. Można z nią pogadać jak z przyjaciółką, jak nie potrafisz po angielsku, to zadzwoni za ciebie do urzędu, załatwi. Dostałam od niej nawet Biblię – wspomina. - Nasza organizacja jest jedyną tego rodzaju skierowaną do Polaków, jeżeli nie w całym mieście, to przynajmniej w północnym Londynie – mówi Gosia Shanon. – Sama rada dzielnicy zaznacza, że jest ona bardzo potrzebna i podsyła nam potrzebujących wsparcia – zaznacza. Nie zgadza się na zmianę nazwy ani na zaprzestanie śpiewania chrześcijańskich piosenek. Złożyła odwołanie do wyższych rangą urzędników rady dzielnicy Harringey. - List został wycofany, a sytuacja poddana ponownemu rozpatrzeniu – informuje rzecznik prasowy rady dzielnicy Harringey, Jonathan Lawn. – Polish and Eastern European Christian Family Center prowadzi usługi dla specyficznej społeczności i chcielibyśmy, aby kontynuowało swoją działalność. Odbyliśmy ostatnio bardzo owocne spotkanie z organizatorami tego centrum, wkrótce spotkamy się z nimi ponownie w ramach regularnego oceniania wszystkich usług świadczonych przez organizacje współfinansowane przez państwowy fundusz Sure Start. Musimy być pewni, że spełniają one wszystkie wymogi prawne. Tak to już jest w sektorze publicznym – dodaje. - Na razie mamy fundusze przyznane do marca 2007 roku – informuje Gosia Shanon. – Nie widzę powodów, dla których potem nie mielibyśmy się starać o następną dotację z funduszu Sure Start – oświadcza.
Jaromir Rutkowski
5 listopad '07
Andrew_Bird napisał:
profil | IP logowane
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...