MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

02/01/2007 10:43:27

Wicepremier milczący

Wicepremier Ludwik Dorn zaprezentował niedawno koncepcję tzw. jednego okienka. Znaczy, usprawnienia działań administracji. Obywatel ma mieć możliwość załatwienia wszystkiego szybko i sprawnie w jednym okienku w jakimkolwiek urzędzie. Na razie chodzi o sprawy gospodarcze i podatkowe. W perspektywie niedalekiej, każdą inną sprawę. Tego samego dnia, w sądzie administracyjnym pocił się pełnomocnik MSWiA w związku z bezprawnym uchylaniem się jego szefa od udostępnienia informacji publicznej

Przed kilkoma miesiącami ukazał się artykuł „My czyści, my przejrzyści” – dostępny w sieci po wpisaniu tytułu w wyszukiwarkę. Opisano tam działalność wysokich urzędników państwowych w związku z zatrudnianiem i obsadzaniem stanowisk w administracji rządowej.

 

Z materiałów wynikało, że dyrektor generalny w Urzędzie Transportu Kolejowego, Lidia Ostrowska, zatrudniła nielegalnie w kwietniu 2003 roku, na stanowisko „p.o.” dyrektora departamentu, Ryszarda Kotona. Z pominięciem obowiązujących wówczas przepisów ustawy o służbie cywilnej, a nadto wbrew obowiązkowi przeprowadzenia konkursu na takie stanowisko.

 

Z uzyskanych z UTK informacji zdaje się wynikać, że Lidia Ostrowska przekroczyła swoje uprawnienia i nie dopełniła obowiązku, działając tym samym na szkodę interesu publicznego. Definicja, wypisz wymaluj, pasująca do treści art. 231 kodeksu karnego. Po ludzku, nadużycie stanowiska służbowego dla własnych celów.

Nie można w tym przypadku wykluczyć działania o charakterze korupcyjnym.

 

Z początkiem 2004 roku Lidia Ostrowska zniknęła z UTK na skutek rozwiązania z nią umowy przez Szefa Służby Cywilnej. Osoba o tych samych personaliach odnalazła się nieco później w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji na stanowisku „p.o.” zastępcy dyrektora departamentu.

 

Należało ustalić, czy Lidia Ostrowska z UTK i Lidia Ostrowska z MSWiA to ta sama osoba, czy też nastąpił przedziwny zbieg okoliczności i mamy do czynienia z dwoma różnymi osobami. Pytanie takie skierowane zostało, w połowie czerwca tego roku, do ministra – ściślej, najpierw do rzecznika prasowego, Tomasza Skłodowskiego. Mimo monitów, w tym adresowanych już imiennie do ministra, urząd milczał jak zaklęty.

 

Dopiero ostrzeżenie o planowanym wniesieniu skargi do sądu administracyjnego otrzeźwiło nieco urząd. Nieco, bowiem rzecznik prasowy, gdy wreszcie raczył się odezwać, najspokojniej w świecie odmówił udzielenia informacji o tożsamości funkcjonariusza publicznego. Głupstwa, jakie przy tej okazji powypisywał, tytułem uzasadnienia odmowy udzielenia informacji, można byłoby wykorzystać jako kanwę do skeczów kabaretowych.

 

Udowodnił też poziom swoich kwalifikacji pracownika administracji rządowej. Każda odmowa udzielenia informacji publicznej wymaga zachowania formy decyzji administracyjnej. Wyglądało na to, że Tomasz Skłodowski nie ma pojęcia, iż coś takiego jak decyzja administracyjna w ogóle istnieje. Nie mówiąc już o tym, kto i w jakich okolicznościach ją wydaje.

 

Tym bardziej humorystyczny to przyczynek do jakości kadr resortu, że rzecznik prasowy jest byłym dziennikarzem i współautorem magazynu „Misja specjalna”. Programu, w którym tropiło się i nadal tropi nieprawidłowości i patologie w strukturach administracji publicznej. Co, wobec powyższego, Tomasz Skłodowski tak naprawdę tropił i w jaki sposób? Ot, ciekawość bierze.

 

Upór resortu w uchylaniu się od udzielenia prostej w końcu informacji poskutkował tym, że została wniesiona skarga do sądu administracyjnego na bezczynność organu. Zanim jednak doszło do rozprawy, rzecznik prasowy znów dał o sobie znać. Przysłał e-mailem informację, której się domagano, ale w takiej formie i treści, że praktycznie nic z tego nie wynikało. Nie było więc powodu do wycofywania skargi.

 

 

Na rozprawie – 15 grudnia 2006 roku, sygn. akt II SAB/Wa 150/06 – pełnomocnik MSWiA wyśpiewał wreszcie, że Lidia Ostrowska, niegdyś dyrektor generalny w UTK, i później „p.o.” zastępcy dyrektora departamentu w MSWiA, to ta sama osoba.

 

Potrzeba było pół roku, by wydębić od wicepremiera informację, która powinna być udzielona w ciągu 14 dni. Przy czym wymagało to licznej korespondencji, monitów, w końcu i rozprawy przed sądem administracyjnym. A chodziło przecież o prostą informację, potwierdzającą jedynie w stu procentach, że chodzi o tę samą osobę.

 

Czym kierował się wicepremier, by tak desperacko uniemożliwiać ustalenia faktów, które i tak prędzej czy później byłyby ustalone?

 

Jeśli wziąć pod uwagę działania Lidii Ostrowskiej na stanowisko dyrektora generalnego w UTK, nawet i można byłoby tę niechęć wicepremiera Dorna do ujawniania informacji o własnym teraz dyrektorze zrozumieć. Zrozumieć w sensie psychologicznym. Ostatecznie nikomu nie byłoby miło wyznawać, że zatrudnia, w dodatku na stanowisku kierowniczym, urzędnika z niejasną przeszłością.

 

A właściwie całkiem jasną, bo wedle oficjalnie przekazanej informacji z UTK, Lidii Ostrowskiej można byłoby postawić zarzut popełnienia przestępstwa urzędniczego. Nielegalne zatrudnienie osoby spoza korpusu służby cywilnej, w dodatku na stanowisku kierowniczym, nosi znamiona czynu o charakterze korupcyjnym.

 

Co z tą wiedzą zrobi Ludwik Dorn teraz, już nie jako obywatel lecz jako członek rządu, dbały o bezpieczeństwo i porządek, zobaczymy. Biorąc jednak pod uwagę zagadkowe pląsy wokół historii innego swojego dyrektora, który po nocnych hulankach zażyczył sobie radiowozu w charakterze taksówki, można oczekiwać dalszych niespodzianek.

 

Jawi się w tej sprawie kilka dalszych pytań. Przede wszystkim, w jakiej roli występował w tym przypadku Tomasz Skłodowski? Czy działał za wiedzą i z upoważnienia ministra Dorna, czy też dopuścił się samowoli?

 

Upoważnienie do podejmowania działań w zakresie udostępniania informacji publicznej powinno obejmować również umocowanie prawne do wydawania decyzji administracyjnych w tym zakresie. Na wypadek, gdyby zaszły okoliczności uzasadniające odmowę udzielenia jakiejś informacji.

Czy rzecznik prasowy MSWIA posiadał takie umocowanie prawne, tego pełnomocnik ministra w trakcie rozprawy w sądzie administracyjnym nie potrafił wyjaśnić.

 

Jest też pytanie o motywy tak desperackich uników przed ujawnieniem tożsamości Lidii Ostrowskiej. Czy ten opór to tylko przejaw nawyku urzędników do utajniania wszystkiego, co tylko się da? Czy też kryje się za tym coś jeszcze?

 

Zgodnie z regułami, gdyby wicepremier Dorn od razu potwierdził tożsamość swojego podwładnego i jednocześnie posiadł wiedzę o jego uczynkach z niedalekiej przeszłości, byłby zobowiązany do podjęcia stosownych kroków. Przede wszystkim do wszczęcia, co najmniej, postępowania wyjaśniającego.

 

W tej chwili taki obowiązek ciąży nań w jeszcze większym stopniu. Ale ponadto zachowanie rzecznika prasowego nakłada na ministra dodatkowy obowiązek kolejnego postępowania wyjaśniającego. W szczególności w zakresie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązku przekazania sprawy według właściwości.

 

Nie tylko zresztą, bowiem w związku z udokumentowaną bezczynnością organu, za co - najprawdopodobniej – odpowiada Tomasz Skłodowski, wicepremier Dorn winien wszcząć postępowanie dyscyplinarne.

 

Pojawiły się też kolejne pytania odnośnie Lidii Ostrowskiej. Mianowicie, w jaki sposób trafiła do MSWiA po zakończeniu misji dyrektora generalnego w UTK? Kto, kiedy i w jaki sposób ją zatrudnił, kto i kiedy powierzył stanowisko „p.o.” zastępcy dyrektora departamentu, pomijając obowiązujące przepisy o konkursach przy obsadzaniu takich stanowisk?

 

W opisanej wcześniej historii z nielegalnym zatrudnieniem w UTK, potem „legalizowaniem” tego zatrudnienia, a także zagadkowo przeprowadzonego konkursu z „zalegalizowanym” kandydatem w roli głównej, Lidia Ostrowska występuje w pierwszym planie. Jednakże w miarę drążenia tematu krąg urzędniczy się poszerzał. Również i o inne instytucje.

 

Jak będzie w przypadku historii zatrudnienia Lidii Ostrowskiej w MSWiA, okaże się za jakiś czas, ponieważ kolejny zestaw pytań skierowany został do wicepremiera Ludwika Dorna. Niewykluczone, że i tym razem może się pojawić konieczność szukania wsparcia w sądzie administracyjnym.

 

Podobnie, jak będzie zapewne z milczącym od kilku miesięcy prezesem Urzędu Transportu Kolejowego w kwestii odpowiedzi na krytykę prasową. Przed kilkoma miesiącami prezes UTK otrzymał od redakcji Magazynu Kontrateksty artykuł „My czyści, my przejrzyści”, z powołaniem się na prawo prasowe, co obliguje organ do odniesienia się do treści materiału prasowego.

 

Prezes nadal milczy jak głaz. Czyżby wiedza o własnym urzędzie zadziałała paraliżująco? To musiałoby być zaraźliwe, ponieważ organ nadzoru, Ministerstwo Transportu również oniemiało w tej materii.

 

A może chodzi o to, że – jak z nieoficjalnych źródeł dowiedziała się redakcja – Lidia Ostrowska szykuje się do powrotu do UTK na stanowisko…dyrektora generalnego?

 

Byłoby to niezwykle interesujące. Szczególnie wobec perspektywy spotkania się przed sądem administracyjnym w związku z bezprawnym milczeniem organu wobec krytyki prasowej.

 

Biorąc pod uwagę powyższe perypetie z uzyskaniem kilku prostych informacji, z Ludwikiem Dornem w jednej z głównych ról, jego obecna filozofia „jednego okienka” jawi się niczym dowcip.

 

Z tym, że mało zabawny.

 

Witold Filipowicz

Warszawa, 20 grudnia, 2006 r.

mifin@wp.pl
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska