MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

23/12/2006 06:50:18

Na zakończenie roku

Już niedługo upływa kolejny rok. Dla niektórych z nas pierwszy, a dla innych któryś tam na emigracji. Są i tacy, co dopiero co wysiedli z autobusu lub samolotu i są na tej gościnnej ziemi kilka czy kilkanaście tygodni. Jeżeli nie wybierają się na Boże Narodzenie do kraju, będą to pierwsze święta poza domem rodzinnym i w dodatku w obcym kraju. Kraju o odmiennej, choć mającej te same korzenie tradycji.

Dziennik Polski

Właśnie dla nich to, tych wszystkich nowo przybyłych gazeta nasza od dłuższego już czasu prowadzi rubrykę porad. Staramy się w niej, korzystając z własnych – w większości przypadków – doświadczeń, tych dobrych i tych złych, pomóc naszym rodakom znaleźć się w tej trudnej rzeczywistości. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie jesteśmy w tym oryginalni, ponieważ porady takie spotkać już można we wszystkich wychodzących w Londynie i poza nim polskich czasopismach. Owszem, może i nawet dobrze, że one tam są, albowiem czytelnik ma prawo wyboru gazety, a po drugie ma szansę skonfrontować informacje wyczytane w „Dzienniku Polskim” z tymi, które znajduje w innych gazetach. Przekonać się, że nie są one wyssane z palca, czy napisane według zasłyszanych gdzieś nie całkiem do końca sprawdzonych pogłosek. A tych jak wiadomo krąży wśród nowej emigracji sporo, pomimo iż wszędzie jest pełno tej prawdziwej rzetelnej informacji.

Nie chcę przez to powiedzieć, że inne pisma zamieszczają w swoich poradnikowych rubrykach bzdury, bo tak nie jest. Sam też je czytuję, więc wiem. Drobna różnica jednak między nami jest. Polega ona mianowicie na tym, że próbując doradzać naszym czytelnikom, jak i gdzie znaleźć pracę, jak załatwić ten czy inny dokument, nie zasięgam przeważnie nigdzie rady, tylko sam taki dokument sobie załatwiam – obojętnie czy jest mi potrzebny, czy nie. Większość z nich nie jest i nigdy nie będzie mi przydatna do niczego. Posiadam już sporą kolekcję różnych kart, licencji, i innych dokumentów, które załatwiałem sobie tylko po to właśnie, aby dokładnie wiedzieć gdzie, jak i na jakich zasadach się je uzyskuje. Nawet licencję na mini caby posiadam, z której nigdy prawdopodobnie nie zrobię użytku, a która – tak nawiasem mówiąc – kosztowała prawie 300 funtów. Wypełniłem także setki formularzy do różnych firm i agencji – od hoteli począwszy, a na służbie więziennej skończywszy – jako potencjalny kandydat do pracy. W kilkunastu z nich przeszedłem nawet pomyślnie rozmowy kwalifikacyjne. Tym sposobem chciałem sobie i naszym czytelnikom udowodnić, że się da. Że jak człowiek zabierze się do tej rzeczy, czyli szukania pracy, od właściwej strony, to ją znajdzie i nie będzie to praca za 2,5 funta na godzinę, bo nie musi taka być.
Ktoś tam napisał niedawno, że Polacy są wykorzystywani nie, dlatego, że są Polakami, tylko dlatego, że dają się wykorzystywać, że nie potrafią, a często nawet nie chcą walczyć o swoje prawa. Że boją się o nie upominać i dlatego wolą wykonywać byle jaką pracę za byle jakie pieniądze, w myśl panującej tu obiegowej opinii, że lepsza taka niż żadna. To prawda, wcale nie musimy tu być pariasami.
Jednym z modniejszych ostatnio w kraju i za granicą słów jest „godność”. Prawie każdy pytany o to Polak przybył tutaj, aby godnie żyć, czego podobnież nie mógł doświadczyć w Polsce. Być może, nie przeczę, albowiem znam warunki tam panujące. Tylko że często państwo ci uciekając z kraju w poszukiwaniu godnego życia, o tej godności tu zapominają, chowają ją głęboko do kieszeni i wykonują pracę na poniżających warunkach i ubliżające wszelkiej godności pieniądze. Nawet ekonomicznego sensu w tym za bardzo nie ma, bo jak się policzy wszystkie (niemałe przecież) koszty utrzymania, doda do tego element rozłąki z rodziną i inne, mniej wymierne w funtach aspekty tej całej emigracji zarobkowej, to często wyjdzie nam, że takie pieniądze zarobić można nie wyjeżdżając z kraju i w dodatku bez kłaniania się komukolwiek w pas. O godności tu zatem w ogóle nie może być mowy. Okazuje się bowiem nagle, że można o niej zapomnieć za kilka funtów na godzinę.
I z tym nasza gazeta walczy przede wszystkim. Z tym typem myślenia. To właśnie po to doradzamy jak znaleźć pracę czy załatwić dokument bez konieczności płacenia komuś za to. To po to zachęcamy do składania podań do różnych firm. To po to w końcu namawiamy do wstępowania do związków zawodowych, do wykorzystywania pomyślnej dla nas w nich koniunktury. Często bowiem nawet bariera językowa nie jest główną przeszkodą w uzyskaniu lepszej i lepiej płatnej, a nawet zgodnej ze swoimi kwalifikacjami pracy. Wielu pracodawców czyni spore wysiłki, aby zatrudniając Polaków, móc się z nimi porozumieć. Wynajmują tłumaczy, tworzą dodatkowe etaty dla mówiących po polsku i po angielsku swego rodzaju oficerów łącznikowych, organizują nieodpłatne kursy języka angielskiego dla swoich polskich fachowców. Przykładem mogą tu być choćby komunikacja miejska, duże firmy budowlane czy kilka innych znanych mi firm transportowych.
Z drugiej strony znam sporo przypadków, że nasi rodacy nie są skłonni do włożenia żadnego wysiłku w naukę języka czy w zdobywanie potrzebnych często podstawowych informacji. Poprzestają na znalezieniu roboty za psi grosz lub na wystawaniu pod sklepem Patela w nadziei, że ktoś podjedzie i zaproponuje im zajęcie choćby na jeden lub kilka dni. W tym miejscu pozwolę sobie zauważyć, że pod wspomnianym sklepem trudno jest spotkać przedstawicieli innych narodów Wschodniej Europy. Ściany sklepu na King Street nie podpierają ani Słowacy, ani Czesi, ani Madziarzy czy nawet Rosjanie i Albańczycy. To chyba o czymś świadczy. Być może wkrótce nasi rodacy dzielić je będą z Rumunami lub Bułgarami, ale tego też nie byłbym taki pewien. Przecież i Rumunów i Bułgarów już tutaj trochę jest. Procentowo zapewne tylu, ilu nas było przed wejściem do Unii. Z moich „folklorystycznych” kontaktów z tymi nacjami znam trochę ludzi z tamtych regionów naszego kontynentu i żaden z nich nie pracuje na czarno za 2 funty na godzinę.
W nadchodzącym roku dalej będziemy prowadzili naszą rubrykę. Będziemy powtarzali uaktualnione o nowe zasady i przepisy informacje. Piszący te słowa nadal ma zamiar wzbogacać swoją kolekcję dokumentów o nowe, których jeszcze nie ma, a które mogą się przydać naszym czytelnikom. Nadal też będziemy apelowali do zapisywania się do organizacji związkowych, a także do zainteresowania się istniejącymi tutaj od lat polskimi instytucjami i organizacjami społecznymi. Do wzajemnego pomagania sobie, dzielenia się zdobytymi – obojętnie czy z tego czy z innego źródła – informacjami. Do zaprzestania nabijania kieszeni nieuczciwym pośrednikom i pracodawcom. Słowem, do uczynienia swojego życia i pracy w Wielkiej Brytanii godnym w rzeczywistości, a nie tylko w deklaracjach i marzeniach.
Czego Państwu w imieniu swoim oraz redakcyjnych koleżanek i kolegów na ten nadchodzący Nowy Rok życzę.

Jędrek Śpiwok

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska