MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

06/12/2006 07:18:50

Jazda na czas

South West Trains, jak sama nazwa wskazuje, obsługuje południowo zachodnią część Anglii - od dworca Waterloo po Plymouth. Przewożąc rocznie 700 milionów pasażerów przewijających się przez obsługiwane przez nią 173 stacje, pozostaje największym operatorem kolei w Wielkiej Brytanii. - Bezpieczeństwo przede wszystkim - mówi Jakub Kłodnicki, railway operator, czyli zawiadowca kolei South West Trains. - W tej pracy trzeba mieć oczy dookoła głowy. Kiedy przez megafon zapowiada nadjeżdżający pociąg i prosi pasażerów na peronie, aby cofnęli się za żółtą linię, nie żartuje.

Polish Expres - Polski tygodnik w Wielkiej Brytanii

- Ostatnio właśnie ktoś wpadł pod koła pociągu na stacji St Margarets - informuje. Obsługiwał wtedy pobliską stację Twickenham, na którą wtaczał się właśnie rozentuzjazmowany 50-tysięczny tłum podchmielonych kibiców rugby z po meczu na pobliskim stadionie. Tymczasem ruch w kierunku centrum miasta został wstrzymany na całą godzinę. - Sytuacja była trudna. Moim obowiązkiem było spokojnie i uprzejmie informować podróżnych o zmianach rozkładu jazdy, podczas gdy wiedziałem, że zaledwie jedną stację dalej tory blokują krwawe szczątki - opowiada.

Hurry up!
Kuby dewizą jest traktowanie ludzi jak klientów, a nie jak pasażerów. 70 procent przewożonych przez South West Trains osób, to tak zwani „commuters”, czyli osoby mieszkające na dalszych przedmieściach metropolii lub w podlondyńskich miejscowościach, dojeżdżający codziennie do pracy w centrum miasta. - To nie emeryci i turyści, których można wozić jak się chce. Dla nich ważne jest każde 10 minut - zaznacza. Stąd to obsesyjne dążenie całej załogi kolei do coraz większej i większej punktualności kursowania pociągów. W skład uniformów obsługi wchodzą nie tylko marynarki, płaszcze i spodnie, ale także firmowe zegarki, które drogą radiową kontaktują się z centralą, aby zawsze wskazywać perfekcyjnie dokładny czas. Kiedy więc Kuba gwiżdże na peronie na pasażerów, to nie dlatego, że ma za dużo pary w płucach. - To takie zawoalowane krzyczenie „hurry up” czyli „spieszyć się” - wyjaśnia. Wie, że w ten sposób może oszczędzić na postoju nawet minutę czasu, co sprawi, że jeśli pociąg przyjechał spóźniony 6-minut, na następną stację wjedzie tylko pięć minut po czasie, a to według kolejowych standardów uważane jest już za punktualne.

 

Efekt motyla
Londyńczycy to ludzie zahartowani w dojazdach. Wiedzą nawet, gdzie stanąć na peronie, żeby drzwi pociągu zatrzymały się i otworzyły dokładnie przed ich nosem. Czasem powoduje to jednak kłopoty. - Pasażerowie ustawiają się w kolejce do wyjścia w pociągu, o którym wiedzą, że zatrzyma się tuż przy schodach wyjścia z peronu, tymczasem w tym samym miejscu na stacji, kłębi się już tłumek oczekujących na transport leniwców, którym nie chciało się przejść kilku kroków w głąb stacji - opisuje Kuba. Wtedy prosi wszystkich, aby w miarę możliwości rozeszli się po peronie. Dla niego to kolejne 20 sekund punktualności pociągu. Z podobnych względów bardzo cenna jest informacja, przy których drzwiach pociągu na rozłożenie platformy pozwalającej wydostać się z wagonu będzie czekać osoba na wózku inwalidzkim. Stąd obsługa kolejnych stacji pozostaje ze sobą w nieustannym kontakcie. - Brak takiej informacji, to 6 minut postoju pociągu - szacuje Kuba. Te sześć minut to czas, przez który nie wjedzie na peron następny w kolejce pociąg. To czas, o który później przejedzie przez pobliską zwrotnicę. Czas, który spowoduje, że inny chcący wjechać na tę magistralę tabor, będzie musiał zaczekać. Czas, który jak w „efekcie motyla” może ostatecznie sparaliżować komunikację w całej metropolii.

Ślepy zawiadowca
Sprawna obsługa osób niepełnosprawnych pozostaje jednym z priorytetów firmy. - W programie szkolenia na moje stanowisko były również specjalne zajęcia praktyczne z „percepcji osoby niepełnosprawnej” - wspomina Kuba. Uczestnicy kursu ubierali specjalne okulary, które symulowały zdolność widzenia osoby upośledzonej i próbowały poruszać się po stacji lub dawały prowadzić osobie takiej, jak Kuba właśnie. - To pozwoliło nam wczuć się w emocje osoby, która musi zaufać komuś obcemu i dać się po omacku przeprowadzić obcej osobie do pociągu, przez stację, po której biega wiecznie spiesząca się masa ludzi i przez którą pędzą żelazne kolosy - opisuje. Podobnie jeździli też po stacjach na wózkach inwalidzkich. Instruowano ich też, aby mając do czynienia z osobami na wózkach, zwracali się bezpośrednio do nich. - Tymczasem ludzie mają tendencję do tego by kontakt z taką osobą pomijać i zwracać się tylko do osoby pchającej wózek - informuje Kuba zaznaczając, że inwalidzi mają na swej drodze do pokonania nie tylko bariery architektoniczne, ale także mentalne, w postaci ignorancji innych ludzi. - Jeżeli, z kolei chce skorzystać osoba niepełnosprawna, a stacja, na której chce wsiąść nie jest wyposażona w odpowiednie dla niej udogodnienia, jest na koszt South West Trains dowożona taksówką na najbliższy przystosowany do jej potrzeb przystanek - informuje Kuba. Nie wszystkie stacje wyposażone są w specjalne windy i podjazdy dla inwalidów, bo ogromna większość z nich to obiekty stare i zabytkowe. Ich modernizacji kolej nie może się zresztą podjąć na własną rękę, bo nie jest ich właścicielem, a tylko je dzierżawi od innej wyspecjalizowanej w tym firmy.

Jaromir Rutkowski
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska