06/12/2006 07:18:50
- Ostatnio właśnie ktoś wpadł pod koła pociągu na stacji St Margarets - informuje. Obsługiwał wtedy pobliską stację Twickenham, na którą wtaczał się właśnie rozentuzjazmowany 50-tysięczny tłum podchmielonych kibiców rugby z po meczu na pobliskim stadionie. Tymczasem ruch w kierunku centrum miasta został wstrzymany na całą godzinę. - Sytuacja była trudna. Moim obowiązkiem było spokojnie i uprzejmie informować podróżnych o zmianach rozkładu jazdy, podczas gdy wiedziałem, że zaledwie jedną stację dalej tory blokują krwawe szczątki - opowiada.
Hurry up!
Kuby dewizą jest traktowanie ludzi jak klientów, a nie jak pasażerów. 70 procent przewożonych przez South West Trains osób, to tak zwani „commuters”, czyli osoby mieszkające na dalszych przedmieściach metropolii lub w podlondyńskich miejscowościach, dojeżdżający codziennie do pracy w centrum miasta. - To nie emeryci i turyści, których można wozić jak się chce. Dla nich ważne jest każde 10 minut - zaznacza. Stąd to obsesyjne dążenie całej załogi kolei do coraz większej i większej punktualności kursowania pociągów. W skład uniformów obsługi wchodzą nie tylko marynarki, płaszcze i spodnie, ale także firmowe zegarki, które drogą radiową kontaktują się z centralą, aby zawsze wskazywać perfekcyjnie dokładny czas. Kiedy więc Kuba gwiżdże na peronie na pasażerów, to nie dlatego, że ma za dużo pary w płucach. - To takie zawoalowane krzyczenie „hurry up” czyli „spieszyć się” - wyjaśnia. Wie, że w ten sposób może oszczędzić na postoju nawet minutę czasu, co sprawi, że jeśli pociąg przyjechał spóźniony 6-minut, na następną stację wjedzie tylko pięć minut po czasie, a to według kolejowych standardów uważane jest już za punktualne.
Efekt motyla
Londyńczycy to ludzie zahartowani w dojazdach. Wiedzą nawet, gdzie stanąć na peronie, żeby drzwi pociągu zatrzymały się i otworzyły dokładnie przed ich nosem. Czasem powoduje to jednak kłopoty. - Pasażerowie ustawiają się w kolejce do wyjścia w pociągu, o którym wiedzą, że zatrzyma się tuż przy schodach wyjścia z peronu, tymczasem w tym samym miejscu na stacji, kłębi się już tłumek oczekujących na transport leniwców, którym nie chciało się przejść kilku kroków w głąb stacji - opisuje Kuba. Wtedy prosi wszystkich, aby w miarę możliwości rozeszli się po peronie. Dla niego to kolejne 20 sekund punktualności pociągu. Z podobnych względów bardzo cenna jest informacja, przy których drzwiach pociągu na rozłożenie platformy pozwalającej wydostać się z wagonu będzie czekać osoba na wózku inwalidzkim. Stąd obsługa kolejnych stacji pozostaje ze sobą w nieustannym kontakcie. - Brak takiej informacji, to 6 minut postoju pociągu - szacuje Kuba. Te sześć minut to czas, przez który nie wjedzie na peron następny w kolejce pociąg. To czas, o który później przejedzie przez pobliską zwrotnicę. Czas, który spowoduje, że inny chcący wjechać na tę magistralę tabor, będzie musiał zaczekać. Czas, który jak w „efekcie motyla” może ostatecznie sparaliżować komunikację w całej metropolii.
Ślepy zawiadowca
Sprawna obsługa osób niepełnosprawnych pozostaje jednym z priorytetów firmy. - W programie szkolenia na moje stanowisko były również specjalne zajęcia praktyczne z „percepcji osoby niepełnosprawnej” - wspomina Kuba. Uczestnicy kursu ubierali specjalne okulary, które symulowały zdolność widzenia osoby upośledzonej i próbowały poruszać się po stacji lub dawały prowadzić osobie takiej, jak Kuba właśnie. - To pozwoliło nam wczuć się w emocje osoby, która musi zaufać komuś obcemu i dać się po omacku przeprowadzić obcej osobie do pociągu, przez stację, po której biega wiecznie spiesząca się masa ludzi i przez którą pędzą żelazne kolosy - opisuje. Podobnie jeździli też po stacjach na wózkach inwalidzkich. Instruowano ich też, aby mając do czynienia z osobami na wózkach, zwracali się bezpośrednio do nich. - Tymczasem ludzie mają tendencję do tego by kontakt z taką osobą pomijać i zwracać się tylko do osoby pchającej wózek - informuje Kuba zaznaczając, że inwalidzi mają na swej drodze do pokonania nie tylko bariery architektoniczne, ale także mentalne, w postaci ignorancji innych ludzi. - Jeżeli, z kolei chce skorzystać osoba niepełnosprawna, a stacja, na której chce wsiąść nie jest wyposażona w odpowiednie dla niej udogodnienia, jest na koszt South West Trains dowożona taksówką na najbliższy przystosowany do jej potrzeb przystanek - informuje Kuba. Nie wszystkie stacje wyposażone są w specjalne windy i podjazdy dla inwalidów, bo ogromna większość z nich to obiekty stare i zabytkowe. Ich modernizacji kolej nie może się zresztą podjąć na własną rękę, bo nie jest ich właścicielem, a tylko je dzierżawi od innej wyspecjalizowanej w tym firmy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...