MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

06/12/2006 07:17:01

Płodna Anglia

Coraz więcej Polaków rodzi się na wyspach. W roku 2005 aż 3.581 nowo narodzonych w Anglii i Walii miało przynajmniej jedno z rodziców pochodzące z Polski. To prawie dwa i pół raza tyle ile zaledwie dwa lata wcześniej. Z danych General Register Office wynika, że najbardziej rozkręcili się tatusiowie. Ilość dzieci - Polaków przynajmniej po mieczu wzrosła niemal trzy i półkrotnie, gdy tych przynajmniej po kądzieli tylko dwu i półkrotnie. Jednak to nic dziwnego zważywszy, że Polki rodziły na Wyspach chętnie już dwa lata temu, tyle że wtedy prawie dwie trzecie ich potomstwa miało tatusiów innej niż polska narodowość.

Polish Expres - Polski tygodnik w Wielkiej Brytanii

W 2005 roku było takich przypadków już tylko jedna trzecia. Polscy tatusiowie są coraz bardziej wierni polskim partnerkom. W 2003 roku 81 procent ich potomstwa miało polskie mamusie, a w 2005 nawet o 10 procent więcej. Zwiększa się również polski udział w ogólnej liczbie urodzeń w Anglii i Walii. Polkom daleko jeszcze do Pakistanek, które zajmują niezmiennie pierwszą pozycję na liście najpłodniejszych mniejszości narodowych na Wyspach z 16,5 tysiącem potomstwa w 2005 roku.

Techno i asceza
Katarzyna Bogatek przyjechała do Londynu dwa lata temu ze swoim chłopakiem Sławkiem. Dziś jest z nim w 9-miesiącu ciąży. Przewidywana data porodu - za tydzień. Pod ścianą czeka już spakowana do szpitala torba. - Nasze dziecko będzie rezultatem absolutnego przypadku: po imprezowy spontan - wyznaje. W to, że jej życie zostanie postawione do góry nogami nie mogła uwierzyć nawet po pięciu testach ciążowych. - Przyjechaliśmy tu się rozwijać, zdobywać coraz lepsze prace i zarabiać. Najpierw miał być dom, potem ślub i dopiero dziecko – zastrzega. Skoro jednak wyszło inaczej, to i tak są szczęśliwi. Ufa, że chłopak, z którym jest już od czterech lat, jej nie zawiedzie. Właśnie dziś po południu przeprowadzają się ze swojego pokoju w hotelu pracowniczym w samym centrum miasta do dwupokojowego mieszkania z livingroomem w strefie trzeciej. - To takie trochę symboliczne, bo zmieniamy adres z siedliska rozpusty, Soho, na mieszkanie z refleksyjnym widokiem na cmentarz - śmieje się. Jednak ciąża rzeczywiście przemieniła jeszcze niedawno nie stroniącą od wszelkich młodzieżowych uciech dwudziestokilkulatkę w niemal mniszkę. - Nie ma mowy o wizytach w zadymionych pubach, alkoholu czy nawet kawie i coli. Nawet herbatę słodzę miodem - chwali się. Ciąża położyła również kres lansowaniu się: żadnych więcej obcisłych ciuszków. Nawet piercing zniknął z wargi, bo lekarka powiedziała, że zmiany hormonalne mogą spowodować chemiczne reakcje z metalem i pozostawiać ślady na skórze. Tylko z wieży stereo jak dawniej dudni ostre techno. - Ta muzyka jednak wchodzi mi dużo łatwiej niż poważna, a wierzę, że dla dziecka jest równie zdrowa - uśmiecha się przekornie.

 

Maksymilian czyli Max
Czy młodą parę będzie stać na dziecko w jednym z najdroższych miast świata? Sławek pracuje. Do ósmego miesiąca ciąży Kasia też nie rezygnowała z obowiązków sprzątaczki w hotelu. Mimo złej sławy, że w takiej pracy łatwo o eksploatowanie pracowników przez pracodawcę, jej przydzielano coraz lżejsze zadania, a dawni supervisorzy-tyrani dali sobie na wstrzymanie. Zresztą wiele Polek pracujących w jej hotelu też zaszło w ciążę. - Teraz przez kilka tygodni po porodzie będę otrzymywać 90 procent swojej pensji, potem ustawowe 108 funtów tygodniowo do końca urlopu macierzyńskiego - wylicza. Do tego starają się o mieszkanie z councilu, child benefit, który wynosi 20 funtów tygodniowo, child tax credit, czyli jednorazowe „becikowe” w wysokości ₤500, working tax credit, czyli dodatek do wypłaty, i dofinansowanie do mieszkania. - Jesteśmy jednak świadomi, że to, o co możemy się starać, to jedna bajka, a co ostatecznie uzyskamy, to druga - wyjaśnia Kasia. Do dziś nie wiedzą, czy czeka ich chłopczyk, czy dziewczynka. Zdecydowali się na niespodziankę. - Trochę z tym problemu, bo nie wiadomo, w jakim kolorze ciuszki kupować, ale ostatecznie kupuję pomarańczowe - demonstruje puchaty kocyk. Podobne trudności sprawia wybór imienia. - Dla dziewczynki będzie Natalia, dla chłopca Maksymilian - zdradza. Że nie anglojęzyczne? No jak to - przecież Max. Chociaż i tak nie planują zostać tu na zawsze. - Londyn to złe miejsce dla wychowania dziecka: za dużo, za głośno, za szybko - ocenia.

Woda zamiast lekarza
Na pierwsze badanie popędziła do polskiego lekarza w Londynie, bo na Wyspach na ubezpieczenie przysługuje dopiero po trzecim miesiącu ciąży, a prywatne wizyty są horendalnie drogie. Myślała, że u niego będzie taniej, ale i tak wydała ₤60 na samo „Dzień dobry, co pani dolega?” i kolejne ₤70 na ekspresowe USG. W czasie wakacyjnej wizyty w kraju nie mogła nie poddać się kompleksowym badaniom w klinice, za które jednak też musiała zapłacić z własnej kieszeni. - Sposób prowadzenia ciąży na Wyspach jest zupełnie inny - porównuje. Lekarza specjalisty nie widziała ani razu. Komunikuje się z nim poprzez tzw. midwife, czyli położną, która roztacza nad przyszłą mamą opiekę medyczną. Narzeka, że trzeba dobrze wiedzieć, do jakich usług medycznych ma się prawo, bo sama pielęgniarka raczej ich nie zaproponuje z własnej inicjatywy. Zauważyła też, że generalne podejście do ciąży jest „nieinwazyjne”. - W Polsce lekarka od razu przepisała mi tabletki z witaminami. Tu polecają... pić dużo wody - kręci głową z niedowierzaniem. Jednak im bliżej rozwiązania, tym więcej zalet ciąży na Wyspach. - Tu kobieta nie jest tak podporządkowana lekarzowi, ma prawo wyboru, jak chce rodzić - mówi Kasia. Ona wybrała poród w wodzie. Ze Sławkiem trzymającym ją za rękę. Miała też możliwość wybrania placówki, w której urodzi. Zachwyca się oddziałem położniczym. - Kameralne, przytulnie urządzone pokoiki, a nie fabryczne hale z matkami jęczącymi jedna przez drugą - opisuje. I tylko troszkę się boi. - Chciałabym mieć to już z brzucha - wyznaje.

Opiekunka z Polski
Olivier Mikielewicz jest w Londynie od sześciu i pół miesiąca. Prawdę mówiąc nigdzie indziej jeszcze nie był, bo tu właśnie przyszedł na świat. Tak w okolicy ślubu rodziców, chociaż niekoniecznie po nim. - Począł się z zaskoczenia, ale chyba oboje z Grześkiem tego chcieliśmy, tylko sami przed sobą nie przyznawaliśmy się do tego - tłumaczy mama Beata, chociaż zastrzega, że najpierw mieli „zrobić coś ze swoją drogą zawodową”. Imię nadali mu takie uniwersalne, żeby i w Polsce i tutaj łatwo mu się było przedstawiać. - My to już raczej tam nie wrócimy. Tutaj mamy o wiele większe możliwości rozwoju zawodowego, ale jemu damy wybór, gdzie chce żyć, jak dorośnie - deklaruje. Na razie mama nie odstawia go od piersi, więc pozostaje na urlopie macierzyńskim. Po 6 miesiącach płatnego właśnie przedłużyła sobie o kolejne 4 bezpłatnego. - Dziecko dopiero w ósmym miesiącu zaczyna się psychicznie oddzielać od matki jako indywidualna osoba. Do tego czasu nie zostawię go samego - mówi z przekonaniem. A potem z Polski przyjedzie jej mama, żeby się nim opiekować, kiedy ona wróci do pracy. I tak jest tam sama, na rencie. - A chyba od trzeciego roku życia jest obowiązek, żeby dzieci oddawać do pre-school, czyli żłobka - wspomina.

Pokoik dla dziecka
W tej chwili utrzymują się z tego, co na budowie zarobi Grzesiek. Do tego dochodzą przeróżne „benefity”. - Za dużo tego nie jest, ale na pieluszki starcza - ocenia Beata. Starcza też na wynajęcie jednopokojowego mieszkania z dużym livingroomem. Starają się już jednak o „councilowskie”. - Powinno nam przysługiwać, bo według prawa dziecko musi mieć własny pokoik, również kuchnia i łazienka dla trzyosobowej rodziny muszą być odpowiednio duże - informuje Beata. Na razie wszystko obmierzyli i złożyli podanie. Czekają aż przyjdzie komisja i sprawdzi. Potwierdza, że brytyjska służba zdrowia stara się wokół ciąży robić jak najmniej zamieszania. Również i ona musiała wiedzieć, co jej się należy, a nawet trochę o to powalczyć. - Zamarzył mi się poród w wodzie. W odpowiedzi dostałam od położnej serię wymówek: że basen ciągle zajęty, że brak wykwalifikowanego personelu. Ale napisaliśmy z Grześkiem list do dyrektora szpitala i dopięliśmy swego - opowiada. Podobnie jak Kaśka, pracowała do ósmego miesiąca ciąży jako opiekunka osób niepełnosprawnych umysłowo. Najcięższe i najniebezpieczniejsze obowiązki, jak pomoc przy kąpielach, jednak wkrótce jej odebrano. - Poza tym, zarówno ja, jak i Grzesiek, korzystaliśmy z prawa, żeby w godzinach pracy uczęszczać na darmową szkołę rodzenia - zaznacza. To dało jej większą pewność siebie i kontrolę nad własnymi emocjami, bo przyznaje, że jak chyba każda kobieta przed narodzinami trochę się denerwowała. - Ale teraz to już tylko sama radość - kończy.

£500 tylko dla nielicznych
£500 w postaci Sure Start maternity grant po urodzeniu dziecka przysługuje tylko tym parom, w których przynajmniej 1 osoba pobiera już następujące zasiłki:
• Income Support
• Income-based Jobseeker's Allowance
• Pension Credit Także niektóre osoby pobierające Child/Working Tax Credit mogą się ubiegać o ten zasiłek, ale tylko wtedy, jeżeli ich Tax Credit są wypłacane w kwotach wyższych niż standardowo (Child Tax Credit musi być wypłacany w kwocie wyższej niż £548 rocznie lub £1096 rocznie jeśli dziecko nie ma roku a Working Tax Credit musi zawierać dodatek dla osób niepełnosprawnych).

Zasady:
• Statutory Maternity Pay – przysługuje kobietom, które u obecnego pracodawcy pracowały, co najmniej ok. 41 tygodni przez wyznaczonym porodem (dokładnie przepracowały 26 tygodni, w momencie zakończenia 15 tygodnia przed porodem) i średnie ich zarobki były większe niż ok. £81/tygodniowo. SMP jest płacone przez 26 tygodni, pierwsze 6 tygodni w wysokości 90% normalnej wypłaty, potem £108.85 tygodniowo lub 90% w zależności, która kwota jest niższa. Maternity Allowance – dla kobiet, które nie kwalifikują się do Statutory Maternity Pay (są np. samozatrudnione, zmieniły niedawno pracodawcę lub straciły pracę).

Aby uzyskać maternity allowance muszą:
• Przepracować (u pracodawcy lub jako samozatrudnione), co najmniej 26 tygodni w czasie ostatnich 66 tygodni przed porodem.
• Zarobić średnio £30 tygodniowo lub więcej przez 13 z tych 26 tygodni.
• Mieć potwierdzenie zarobków lub opłacanych składek na National Insrance Number (samozatrudnione) Zasiłek ten wynosi £108.85 i nie można go pobierać równocześnie z SMP.

Jaromir Rutkowski

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska