25/11/2006 07:42:59
- Panie zadały mi kilka pytań po angielsku. Nie wiem, jakim cudem zdałam, bo nie umiałam wtedy powiedzieć w tym języku nawet „prawa strona” - opowiada Jolanta Turek. Wkrótce wraz z 20-letnią córką Agnieszką ruszyły w podróż. Mąż Marek z synami Sławkiem i Łukaszem mieli dołączyć później. W Londynie opiekę nad kobietami miała roztoczyć agencja pośrednictwa pracy Benecare UK.
Ryzyk fizyk
Wkrótce rozpoczęły pracę przy sprzątaniu hotelowych pokoi. W trakcie wizyty u menedżerki sprzątaczek polecono im powoływać się na jeszcze inną agencję pracy. System płacowy też był dziwny, bo przez pierwsze dwa dni pracowały za darmo, w ramach „treningu”, potem miały zarabiać po dwa funty od sprzątniętego pokoju. - W ten sposób, pracując przez prawie cztery tygodnie po osiem godzin dziennie z jednym tylko dniem przerwy, zarobiłyśmy wspólnie 410 funtów - nie może się nadziwić Jolanta. Stając przed widmem braku funduszy na utrzymanie, Jolanta i Agnieszka postanawiają skorzystać z propozycji koleżanki, która zaprasza je do siebie do miasteczka poza Londynem, gdzie być może uda się załatwić dla nich pracę. Niestety nie ma najmniejszych szans, aby mogła tam dołączyć do nich reszta rodziny - brak pracy i możliwości zakwaterowania mężczyzn. Rodzina raz jeszcze ryzykuje skorzystanie z usług agencji Benecare UK. - Poza tym nie mieliśmy innego wyjścia: albo one wracają do kraju, albo wszyscy jedziemy do Londynu -mówi Marek. 25 października przyjeżdża do Londynu wraz z 24-letnim Łukaszem i 15-letnim Sławkiem, gdzie dołączają do kobiet.
Zrób to sam
- Miało czekać na nas dwupokojowe mieszkanie albo przynajmniej dwa pokoje w mieszkaniu dzielonym z innymi osobami - informuje Marek. Tymczasem pięcioosobową rodzinę „przejściowo” zakwaterowano w jednym pokoju, do którego dołożono dodatkowe materace. Tym samym w mieszkaniu agencja Benecare UK upchnęła 12 osób. - Mieliśmy płacić za to zakwaterowanie 210 funtów tygodniowo. Pierwszy tydzień opłaciliśmy z góry wraz z dwutygodniowym depozytem. Do tego po 120 funtów za znalezienie pracy dla mnie, starszego syna oraz żony i córki, a także 150 funtów za pomoc w zapisaniu młodszego syna do college’u - wylicza Marek. - Ostatecznie dałem panu Foczpańskiemu sto funtów mniej. Powiedziałem, że resztę dostanie, jak dostaniemy drugi pokój - dodaje. Drugiego pokoju nie ujrzeli po dziś dzień. Marek ze starszym synem po rozmowie z pozostałymi mieszkańcami domu, którzy mieli już podobne kłopoty z agencją Benecare UK, wiedzą, że na pracę nie mają, co liczyć. Ostatecznie znajdują ją na własną rękę. Młodszego syna udało się zapisać do college’u bez pomocy agencji. Tylko żona z córką czekają jeszcze na pracę. - Jednego tygodnia agencja posłała je na jeden dzień do fabryki. Drugiego tygodnia też tylko na jeden. Trzeciego tygodnia nie odezwali się wcale, ani nie odbierali telefonów - relacjonuje Marek. W końcu żona z córką też znalazły zatrudnienie na własną rękę. Zarządał zwrotu pieniędzy za obiecane załatwienie pracy, college’u i obniżenia czynszu. W agencji przestali odbierać telefony od niego.
Zyski z zapełniania
- Wszystko, co ostatecznie udało mi się wskórać, to obniżenie czynszu za tę ciasną norę dla pięciu osób do 175 funtów tygodniowo. Pieniądze za znalezienie pracy dla mnie i syna oraz załatwienie college’u zostały zatrzymane na poczet przyszłego czynszu - informuje Marek. Natomiast agencja twierdzi, że nie należy się zwrot opłaty za znalezienie pracy dla żony i córki, bo dla nich praca... była. Od 25 listopada rodzina Turków będzie już miała własne mieszkanie, bo je sobie sama znalazła, podobnie jak pracę dla dorosłych członków i szkołę dla najmłodszego chłopca. - Wciąż nie mogę się doliczyć 360 funtów, które według mnie spowrotem nam się należą - mówi Marek. - Ale to już nie o to chodzi. Chodzi o tych wszystkich ludzi, których agencja Benecare UK, a pewnie i wiele innych, traktuje w ten sposób - skarży się Marek. Według niego właścicielom firmy chodzi tylko o to, żeby upchać w swoich mieszkaniach jak najwięcej osób, zapewniając im pracę o tyle, żeby mogli opłacić wyśrubowany czynsz. - Proszę spojrzeć na tę stertę listów, jakie na ten adres przychodzą. Każdy na inne nazwisko. Ile osób zrobionych w konia tak, jak my, musiało się tutaj przewinąć - Jolanta prezentuje pokaźny plik kopert. - A czego oni się spodziewali? Dwupokojowego mieszkania?! Chyba nie mają pojęcia o londyńskich cenach - unosi się druga współwłaścicielka agencji Benecare UK, Jolanta Rosiak-Grzesiak. - Po angielsku też nie mówią nic. Jaką pracę mogą tacy dostać - mówi podniesionym głosem. - My jesteśmy agencją dla wykwalifikowanych pielęgniarek, a takim, co się nie nadają, to my z dobrej woli tylko pomagamy polecając ich innym agencjom - dorzuca. - Z Instytutem Języków Europejskich nie mamy nic wspólnego - wypiera się Tomasz Foczpański. - Otrzymałem od jej dyrektora Dariusza Kowalskiego telefon w sprawie tych państwa, tak jak otrzymuję telefony od setek obcych ludzi. W końcu prowadzę agencję. Przyjmuję tych ludzi, bo mam mieszkania i chcę czerpać zyski z ich zapełniania - wyjawia swoją filozofię.
Jaromir Rutkowski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...