19/11/2006 10:37:39
Polakom, którzy pierwszy raz zaglądają do Deli Polonia, od progu śmieją się oczy. Na drewnianych półkach schludnie ułożone paczki z pierogami, biały ser, wędliny i kiełbasy znad Wisły, ogórki kiszone, gołąbki, śledzik, ogórkowa i żurek w słoikach... Czyli wszystko, za czym tęskni Polak za granicą. Obok bochny świeżo wypieczonego chleba. W lodówce chłodzi się żywiec i tyskie, a na stojakach przyciągają wzrok polskie gazety.
Dobre buty to podstawa
Kiedy przyglądam się zawartości półek, krzątający się w eleganckim firmowym fartuchu mężczyzna zagaduje mnie z brytyjskim akcentem swojskim dzień dobry. Kelvin jest Anglikiem i współwłaścicielem sklepu. Wspólnie z żoną Lucyną swój międzynarodowy interes założyli rok temu. Zauważyliśmy ogromną lukę na rynku mówi Lucyna. Po przystąpieniu Polski do Unii naszych rodaków było w Szkocji coraz więcej, a w tutejszych sklepach brakowało ich ulubionych smaków. Do wyboru były gdzieniegdzie tylko ogórki konserwowe i kiszona kapusta.
Na początku musieli sprawdzić, czy będą mieć wystarczającą klientelę. Trudno było dotrzeć do jakichkolwiek statystyk. Badanie rynku polegało więc na ruszeniu w teren. Zainwestowałam w wygodne buty i chodząc po Edynburgu w poszukiwaniu Polaków, zużyłam dwie pary! śmieje się Lucyna. Polka jest w Szkocji już osiem lat. Choć z zawodu jest nauczycielką wychowania fizycznego, na Wyspach pracowała na początku jako asystentka i robiła zaocznie kurs księgowości. Ponieważ w Polsce ukończyła liceum ekonomiczne, musiała tylko odświeżyć sobie całą wiedzę, no i zrobić to w innym języku. Wkrótce udało jej się znaleźć upragnioną pracę została asystentką księgowej. Po odchowaniu syna Oskara zmieniła ją na posadę w administracji. Kolejne wyzwanie? Własny biznes.
Trudne początki
Ponieważ Kelvin jest z zawodu kucharzem, pomyśleli o założeniu restauracji. Zrezygnowali jednak z tego pomysłu, bo nakład finansowy byłby zbyt duży. Postawili na delikatesy. Żadne z nich nie miało wcześniej doświadczenia w prowadzeniu własnego biznesu. Z pewnością zaowocowała wiedza Lucyny dotycząca finansów, ale także znajomość realiów kraju, w którym Lucyna i Kelvin postanowili żyć. Pomogła nam organizacja Small Business Gateway, która oferowała kursy przygotowujące do prowadzenia własnej firmy, a także wsparła finansowo. Początki nie były łatwe opowiadają.
Wprawdzie udało im się znaleźć odpowiednie pomieszczenie, ale jego renowacja trwała 1,5 miesiąca, a w trakcie tych prac pękła rura i część sklepu została zalana. Musieliśmy wysuszyć wszystko i malować jeszcze raz wspominają właściciele Deli Polonia. Do tego trzy dni przed otwarciem zbankrutował piekarz, u którego zamierzali zamawiać chleb. Szybko musieli poszukać nowych kontaktów. Całą noc przed otwarciem spędzili w sklepie, metkując wszystkie produkty.
Przemiła obsługa
Na początku pracowali siedem dni w tygodniu. Było ciężko, ale Lucyna przyznaje, że ten czas był potrzebny. Dobrze jest poznać własny biznes od podszewki. Zajmowaliśmy się wszystkim od prowadzenia negocjacji do szorowania toalet.
Po siedmiu miesiącach zatrudnili pracownika Wojtka. Niedawno do załogi Deli Polonia dołączyła Agnieszka. Oboje są dla nas podporą, bez której nie sposób funkcjonować. Mamy z mężem ograniczone zapasy energii i wigoru, tak niezbędne w tej pracy, i musimy je od czasu do czasu uzupełniać mówi Polka. Dziś Lucyna zajmuje się księgowością, promocją, od czasu do czasu obsługuje klientów. Kelvin natomiast dużo czasu spędza w sklepie, dba o towar, czuwa nad tym, co trzeba zamówić. Ma złotą rękę do wszelkiego typu napraw chwali męża Polka. Tylko jednego żałuje że tak niewiele mówi po polsku. A dla nich obojga to właśnie kontakt z klientem jest w tej pracy najprzyjemniejszy.
Dodaje, że praca w delikatesach jest bardzo wymagająca i dynamiczna. Trzeba wciąż wykazywać inicjatywę, entuzjazm do pracy z ludźmi i chęć służenia im pomocą na każdym kroku. Jesteśmy wdzięczni naszym pracownikom, bo mają te wszystkie cechy. I staramy się także dbać o to, by czuli się oni dobrze i wraz z firmą odnosili sukcesy dodaje szefowa. Entuzjazm całej załogi delikatesów doceniają rodacy. Podkreślają, że lubią tu przychodzić.
Krówki poszukiwane
Równie ważny jak obsługa jest wybór asortymentu. W Deli Polonia można kupić towary najlepszych polskich marek, które sprowadzane są busem prosto z Polski. Jeśli ogórki to Krakusa, jeśli gołąbki to Pudliszek. Lucyna podkreśla, że stara się w ten sposób promować polską żywność za granicą i zachęcać do odwiedzenia Polski. Oczywiście klienci mają różne upodobania i przyzwyczajenia. Czasem wolą śledzika innej firmy, a czasem marzy im się sernik na zimno, którego akurat w ofercie nie ma. Od początku wsłuchiwaliśmy się w te komentarze i staraliśmy się uwzględniać ich życzenia, jeśli tylko było to możliwe mówi. Bo, jak przyznają zgodnie właściciele, największą satysfakcję w tej pracy przynosi właśnie zadowolenie klientów. Pozytywne komentarze dodają nam otuchy i sił do pracy stwierdza Lucyna. Niektórzy zostawiają nawet napiwki, mówiąc: "To na rozwój firmy, aby dobrze funkcjonowała". Czasem zdarzają się zabawne sytuacje. Jak wtedy, kiedy usłyszeli pytanie od klienta: "Czy można tu płacić złotówkami?".
Polka cieszy się, że do sklepu zaglądają także Szkoci, Francuzi, Włosi, Hiszpanie, Chińczycy i przybysze z krajów Europy Wschodniej. Kupują dobry polski chleb, wędliny, ryby. Przepadają za słodyczami, szczególnie upodobali sobie krówki, chętnie sięgają także po soki Kubuś. O pozytywnym nastawieniu tutejszej ludności do polskiego sklepu świadczy także
przyznana delikatesom nagroda "Graham Cunningham Award". To wyróżnienie nadawane jest corocznie przez edynburską izbę handlową prężnie rozwijającym się małym firmom. Jurorzy nagrodzili Deli Polonia za "inwestycje w sklep, stworzenie nowych miejsc pracy, estetykę oraz politykę ekologiczną".
Ciągle nowe pomysły
Na tym ostatnim szczególnie zależy właścicielom. Klienci Deli Polonia mogą pakować zakupy do papierowych toreb, zamiast do plastikowych reklamówek. Ze względu na koszty jeszcze nie wszyscy, ale będziemy do tego dążyć mówi Lucyna. Oprócz normalnej wywózki śmieci właściciele opłacają dodatkowo wywóz kartonów i papierów.
Cała załoga polskich delikatesów cieszy się z nagrody. Nie rozpoczynaliśmy biznesu z zamiarem zbierania nagród. W tym fachu więcej jest upadków aniżeli wzlotów, więc w momencie, kiedy jest się dostrzeżonym i docenionym, jest to powód do radości i dumy przyznaje Lucyna.
Właściciele wciąż starają się wychodzić naprzeciw potrzebom klientów i mieć nowe pomysły. Już myślą o Bożym Narodzeniu zamawiają karpie, ciasta świąteczne, przyprawy. Przygotowują niespodzianki na targ organizowany w centrum Edynburga, na którym wraz z innymi polskimi firmami będą prezentować bożonarodzeniowe tradycje.
Katarzyna Bielińska
www.pracaizycie.pl
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...