"Daily Telegraph" żegna 160-letniego żółwia

Żółw - niegdyś pokładowa maskotka brytyjskich okrętów - od ponad stu lat korzystał z uroków emerytury na zamku hrabiów Devonu, Powderham, niedaleko Exeter. Najwięcej czasu spędzał w ogrodzie różanym, żywiąc się sałatą i liśćmi truskawek. Wiódł sielskie życie, otoczony opieką arystokratycznych gospodarzy. Był otoczony powszechnym szacunkiem, a do odstraszenia intruzów wystarczała tabliczka: "Nazywam się Tymoteusz. Jestem bardzo stary, proszę, nie podnoś mnie z ziemi".

"Daily Telegraph" zaznacza, że nie całe życie Tymoteusza było usłane różami. Młodość, czyli lata 50. XIX wieku, spędził na okrętach Jej Królewskiej Mości służących na wojnie krymskiej (1853- 56), we Wschodnich Indiach i Chinach. "To uprawniało go do medali za dzielną służbę - przypomina historyk brytyjskiej marynarki kapitan George Cardew. - Jednak Tymoteusz z właściwą żółwiom skromnością ich nie nosił".

W niespokojnych latach drugiej wojny światowej dał dowód, że nie jest miłośnikiem wszystkiego, co wojskowe - po powtarzających się niemieckich nalotach na Exeter wykopał sobie pod schodami na pałacowy taras własny schron przeciwlotniczy.

Kiedy był jeszcze młody, lubił zwiedzać okolicę posiadłości hrabiów Devonu. "Czasem trzeba go było trzymać na postronku - wspomina jego wieloletnia opiekunka lady Gabrielle Courtenay (ciotka obecnego XVIII hrabiego Devonu). - Ale to nie powstrzymywało go od wiecznych wędrówek i regularnie musieliśmy urządzać +polowania na Tymoteusza+".

W 1926 roku, po trzydziestu paru latach gościny u hrabiów, pojawił się pomysł ożenienia Tymoteusza. Wtedy wyszło na jaw, że żółw tak naprawdę powinien nazywać się Tymotea. "Próbowali zatem z żółwiem o imieniu Toby - wspomina lady Gabrielle - ale bez sukcesu".

Tymotusz odszedł więc jako kawaler. "Daily Telegraph" zapowiada pogrzeb na ziemiach zamku Powderham.

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: