21/10/2006 09:33:46
Opublikowane ostatnio dane statystyczne mówią, że przeciętny Brytyjczyk spędza w miejskich środkach transportu więcej czasu niż jeszcze 10 lat temu. W tym okresie tylko procent czasu spędzanego w autobusach w samym Londynie wzrósł aż o 28 procent! Jeśli dodać, że w ciągu roku statystyczny mieszkaniec brytyjskiej metropolii spędza w środkach transportu ponad 16 dni (!), oddaje to skalę problemu: jak zagospodarować ten czas. A jak radzą sobie z nim nasi rodacy? Obraz w autobusie komunikacji miejskiej w Polsce jest dość powszechny: ludzie stojący w tłoku z obojętnymi minami, ze wzrokiem wbitym w szybę, stojący bez słowa. I nawet jeśli jest to opis nieco przesadzony, w porównaniu z londyńskim tak on się właśnie jawi. - W Polsce wszyscy są smutni, zmęczeni, rozżaleni. Zdają się nie zauważać innych. Jednak tutaj to się zmienia.
Mimo codziennego wysiłku potrafimy być serdeczni, uśmiechnięci i akceptować miejscowe przyzwyczajenia. To widać choćby po zwyczajach funkcjonujących w miejscowej komunikacji - mówi Judyta Smajdor. W Londynie, tak w metrze, jak i w innych środkach lokomocji, panują zwyczaje, których trudno by szukać w odpowiednikach innych krajów. Wchodząc do madryckiego metra można mieć pewność, iż męska część współpasażerów będzie w zdecydowanej większości czytać sportowe strony gazet, głównie „Marci”. Paryż natomiast mimo swojej przykładnej kultury i wielonarodowości, także nie zaskakuje zachowaniami. Wszystko jest jakby „pod kontrolą”.
Róbta, co chceta
Ale w Londynie jest inaczej. Tu panuje zasada, iż wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Co zresztą niewątpliwie zwiększa koloryt tej formy „podróżowania”. Ma to również związek z tym, iż w londyńskim transporcie wszystko jest trudne do przewidzenia, a czas, który spędzamy w nim, jest powodem, dla którego należy go pozytywnie spożytkować. Autobusy zazwyczaj jeżdżą o czasie, metro, w zależności od linii, także jeździ „zazwyczaj”, więc i „zazwyczaj” jesteśmy na czas. - Na początku zaskoczyło mnie neutralne podejście do problemów komunikacyjnych, połączone z ową „brytyjską flegmą”. Teraz zachowuję się podobnie. Będzie, co ma być, żeby umilić sobie czas, włączam swoje MP3 i... się wyłączam - mówi Rafał Matela, mieszkający w Londynie od roku.
Czytać każdy może
Innym, charakterystycznym zwyczajem jest czytanie: oprócz „Metra” lub „Lite”, książek. To jeden z dowodów na „praktyczne” zwyczaje Brytyjczyków, które codziennie obserwujemy w drodze „do” lub „z” pracy. - Nie jeżdżę metrem zbyt często, ale jeśli już z niego korzystam, czytam książki. Lubię czytać, a podczas długiej zazwyczaj jazdy to dobry sposób na zgłębianie wiedzy i odstresowanie się. No i właściwe spożytkowanie mojego czasu - podkreśla Judyta Smajdor. W ostatnich miesiącach coraz liczniej praktykowanym zwyczajem jest również rozwiązywanie sudoku lub gry na PSP. A to wymaga niewątpliwej koncentracji i należytego skupienia.
Być piękną
Jednak rzeczą, która może zaskakiwać, szczególnie na początku naszej przygody w Londynie (dotyczy to głównie płci męskiej), jest również to, iż naturalną rzeczą jest fakt malowania się kobiet w środkach komunikacji, co jest szczególnie widoczne w godzinach porannych. Dla mężczyzn, którzy nie mają okazji w miejscu zamieszkania być świadkami tego zjawiska, może być to przeżycie wręcz szokujące, jak szybko może ulec (pozytywnej) przemianie kobieta. Wystarczy jedynie kilka minut i kosmetyki. - Kiedyś obserwowałem taką jedną i byłem pod wrażeniem. Kurczę, tak szybko, to bym nawet piwa nie wypił. Poza tym, że już po wszystkim wyglądała naprawdę rewelacyjnie, a na pewno inaczej - podkreśla Rafał Matela. Nikogo zatem już nie dziwi także manicure lub pedicure wykonywany np. w autobusie. - Kiedyś, gdy widziałam jak dziewczyna ściąga sandały i maluje paznokcie u stóp chciało mi się po prostu śmiać, ale już przywykłam, choć sama tego nie zrobię - podkreśla z kolei Agnieszka Kucyba, mieszkająca w Londynie od półtora roku.
Pod kontrolą
Powszechne jest spożywanie w transporcie miejskim pożywienia. I dotyczy to zarówno śniadań, obiadów, jak i kolacji. Lekarze co prawda przestrzegają przed „szybkim jedzeniem”, grożącym np. wrzodami żołądka, jednak podróż metrem choćby ze wschodu Londynu do jego zachodnich dzielnic trwać może nawet półtorej godziny, co pozwala na delektowanie się konsumowanymi potrawami. Jazda autobusem to niejednokrotnie czas jeszcze dłuższy. - Sprzątając prywatne domy, byłam zmuszona jeździć często nawet po dwie godziny i to w jedną stronę. Nauczyłam się więc spać w sposób „kontrolowany”, to znaczy tak, aby nie przespać przystanku, na którym trzeba wysiąść. To kwestia treningu - podkreśla ze śmiechem Agnieszka. A jak wiele osób wciela w życie tę metodę widać szczególnie w godzinach szczytu.. W tyglu Stolica brytyjska jest wielomilionowym tyglem kulturowym, w którym mieszają się języki, zwyczaje i wyobrażenia. Jest również miejscem, w którym możemy nauczyć się wzajemnej tolerancji i zrozumienia. Metro czy autobusy są doskonałym ku temu miejscem. - Przed przyjazdem tutaj nie sądziłem, że spotkam tak wiele różnic w tak prostych rzeczach, jak choćby transport. Jednak to także dzięki temu, dzięki tej „normalności” lub oryginalności, jak kto woli, miejsce to przyciąga i oczarowuje. Także mnie... - podsumowuje Rafał Matela.
Ciekawostki
• Obecnie mniej niż połowa uczniów brytyjskich szkół podstawowych chodzi piechotą do szkoły wynika z rządowych danych, które pokazują, że Brytyjczycy chodzą mniej i jeżdżą więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu.
• Liczba podróży autobusami w Londynie w ciągu minionych 10 lat wzrosła o 28 procent. Jest to rezultatem wzrostu nakładów na inwestycje w transport publiczny w stolicy i wprowadzenia w 2003 roku jednorazowej opłaty (w wysokości 8 funtów) za wjazd do centrum Londynu w godzinach od 7.00 do 18.30 od poniedziałku do piątku. Wprowadzono ją w celu zmniejszenia korków ulicznych i zachęcenia podróżnych do korzystania z transportu miejskiego. Jednocześnie liczba podróży autobusowych poza Londynem spadła o 13 procent.
• Wydłużyły się dystanse, na jakich przemieszczają się Brytyjczycy. Przeciętna odległość pokonywana w ciągu całego roku wzrosła o 3% - do 7200 mil (11600 km), a przeciętna długość podróży - o 7%, z 6,4 mili (10,3 km) do 6,9 mili (11,1 km).
• Przeciętny czas spędzany w podróży wydłużył się o 4%. Oznacza to, że w środkach transportu przeciętnie spędza się w ciągu roku 385 godzin. Liczba gospodarstw domowych bez samochodu spadła do 25%. W latach 1995/97 stanowiły one 30%.
Źródło: www.wp.pl
Darek Zeller
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...