01/10/2006 11:52:51
Czego się dowiedzieliśmy?
Nasi rozmówcy, Julia i Paweł Osakowie, w Londynie przebywają już od trzech lat.
W Polsce mieszkają we Wrocławiu, gdzie przebywa także pod opieką dziadków ich mały synek. Ma to znaczenie dla dalszej części naszego artykułu, albowiem sytuacja rozdzielonych emigracją rodzin i pozostawionych w kraju dzieci staje się istotnym problemem społecznym, związanym z emigracją zarobkową.
Wrocław i całe województwo wrocławskie stały się ostatnio dość głośne w krajowych i polonijnych mediach. A to za sprawą szeregu inicjatyw podejmowanych przez władze miasta i regionu. Od pewnego bowiem czasu daje się zauważyć rosnące zainteresowanie regionem ze strony zagranicznych inwestorów. Natrafiają oni tam na sprzyjające warunki, stwarzane przez lokalną władzę, a z drugiej strony pojawia się niespodziewana bariera w postaci braku siły roboczej na lokalnym rynku pracy. Zjawisko to jest jednak bardziej skomplikowane niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Pracy jest coraz więcej
Oddajmy głos naszemu rozmówcy, Pawłowi Osakowi: – Zauważyłem, że sytuacja na rynku pracy nieco się poprawiła. Pojawiły się nowe duże firmy, inwestujące sporo pieniędzy w naszym regionie. W samym tylko Wrocławiu buduje się obecnie olbrzymie centrum handlowe w okolicach lotniska Strachowice, powstaje tam także osiedle bloków mieszkalnych. W ogóle miasto jest jednym wielkim placem budowy. Rodzi to zapotrzebowanie na ręce do pracy. Powstająca właśnie we Wrocławiu fabryka telewizorów i sprzętu elektronicznego firmy LG, tak jak inne zagraniczne i polskie firmy, ma spore trudności ze znalezieniem pracowników. Sama firma LG, już teraz ma spore opóźnienia z tym związane. Nie inaczej jest na innych wrocławskich budowach. Przeciętnie oferowane są tam zarobki na poziomie średniej krajowej, a więc od 1200 złotych dla pracownika niewykwalifikowanego do około 1800 złotych dla takich, którzy posiadają przygotowanie zawodowe lub praktykę.
Lokalne biuro zatrudnienia, organizuje spotkania z bezrobotnymi, przebywającymi na zasiłkach. Takie spotkania są dla nich obowiązkowe. Wiąże się to z koniecznością pewnej aktywności w poszukiwaniu pracy, do której zobowiązani są wszyscy, którzy pobierają zasiłki. Na spotkaniach tych przedstawia się oferty pracy napływające od pracodawców. Tym, którzy są zainteresowani umożliwia się kontakt z konkretnym pracodawcą.
Jest praca, ale...
Problem jest w tym – dodaje Julia Osak – że chętnych jest mało. Wielu z bezrobotnych przebywa na zasiłkach od lat. Odzwyczaili się już od regularnej pracy i wolą sobie dawać radę inaczej. W praktyce oznacza to, że oprócz pobierania zasiłku pracują na czarno. Przed „pośredniakiem” ustawiają się rano chętni do dorywczej pracy, tak jak to się dzieje przed sklepem Patela na Hammersmith. Podjeżdżają tam lokalni budowlańcy i werbują pracowników do dorywczych prac. Czasem na dzień, czasem na kilka dni lub tygodni. Wszystko to oczywiście bez umów, podatków i świadczeń socjalnych.
Za jakie stawki pracują? – Trudno powiedzieć – mówi Paweł – ale czasem za całkiem realne pieniądze. Bywa jednak i tak, że zdesperowany pracodawca daje 100 złotych za dniówkę i nie może znaleźć chętnego. To wydaje się dość szokujące, albowiem taka suma to już coś. Sam gdybym miał taką możliwość trzy lata temu, nie szukałabym pracy w Londynie. Z drugiej strony, na moim osiedlu przez kilka tygodni stał autobus z reklamą kursów dla kierowców, nastawionych na potrzeby rynku brytyjskiego.
Teraz jesteśmy tu już ustabilizowani, ale gdybym miał dopiero wyjeżdżać, zastanowiłbym się mocno.
– Gdyby Paweł był w stanie zarobić 2500 złotych miesięcznie – wtrąca Julia – prawdopodobnie rozważylibyśmy ewentualność powrotu. Taka suma wystarcza już do normalnego życia.
Czemu nie wracają?
Zdaniem naszych rozmówców sprawa ma się tak: przy założeniu, że większość Polaków pracuje tutaj na minimalnych stawkach, po odliczeniu wszystkich kosztów utrzymania, dojazdów itd., a te nie są małe, pozostaje niewielka suma, którą można odłożyć lub wysłać do domu. – Liczby nie kłamią, robiliśmy takie rozliczenia na swój prywatny użytek – tłumaczy Julia. – Wychodzi nam, że praca za taką stawkę w porównaniu z tym, co można zarobić w Polsce, po prostu się nie opłaca – reasumuje Paweł Osak. – Przecież do tego dochodzi jeszcze oddalenie od rodziny, pozostawione w domu dzieci. Tak jak w naszym przypadku, stanowi to dla nas poważny problem. Obecnie myślimy o sprowadzeniu tu naszego synka. O powrocie nie myślimy, przynajmniej na razie. Dlaczego? To zupełnie inna sprawa. Po pierwsze nie pracujemy za minimalną stawkę. Jesteśmy tu już trzy lata, jak wspomniałem, więc mamy już pewne doświadczenie, kontakty. Kiedy wyjeżdżaliśmy, sytuacja we Wrocławiu była inna, teraz też jest inna. Już tu jesteśmy, ale tym, którzy planują dopiero wyjazd, radzimy się zastanowić.
Zostać czy emigrować?
Tyle nasi rozmówcy. Oczywiście nie wyczerpaliśmy całego tematu. Tak jak wielu z nas, nasza para ma sporo wątpliwości. Praca na wyspach nie jest dla większości z nas rozwiązaniem na dłuższą metę. Wielu Polaków chętnie wróciłoby do kraju. Przynajmniej tak się deklarują. Na ile jednak te deklaracje są poważne, należałoby się zastanowić. Jak widzimy pewne możliwości już zaczynają się w Polsce wykluwać. Czy chcemy i potrafimy z nich skorzystać – to już inna sprawa. Emigracja za chlebem wydaje się koniecznością, ale także, przynajmniej w niektórych wypadkach, jest to swego rodzaju owczy pęd. Przecież nie wszędzie brakuje pracy, jak choćby we Wrocławiu. Podobna sytuacja jest także na Śląsku i w innych regionach. Nie znaczy to oczywiście, że z pracą jest w kraju dobrze. Kilkunastoprocentowe bezrobocie nie bierze się z niczego. Warto jednak zastanowić się nad wyjazdem, zwłaszcza gdy ma się słabe kwalifikacje i w dodatku nie zna się języka angielskiego lub innego – w zależności od kraju, do którego chce się jechać. Zasada jest prosta, jeżeli nie mam konkretnego zawodu lub doświadczenia i w związku z tym mam trudności w znalezieniu pracy w Polsce, za granicą trudności te nie znikną. Wręcz przeciwnie, spotęgują się o czynniki (np. brak języka), o których w kraju nie myślimy.
Emigrancki stres
Dochodzi do tego wszystko to, co mieści się w ogólnym pojęciu „emigranckiego stresu”. Rozłąka z najbliższymi, żonami, dziećmi, rodziną. Częste „czarne myśli” dotyczące partnera. Nie oszukujmy się, wielu z nas nie raz zastanawiało się i zastanawia, co teraz porabia nasz małżonek, żona, chłopak czy dziewczyna. Wyobraźnia spotęgowana oddaleniem potrafi płatać niezłe figle. Nie wpływa to korzystnie ani na nas, ani na nasze stosunki rodzinne.
Druga sprawa to dzieci. Często pozostawione z dziadkami lub wychowywane przez jedno z rodziców. Problem ten zauważyli już krajowi specjaliści od psychologii rodzinnej. Biją oni na alarm. Na dłuższą metę grozi nam sytuacja podobna do tej z pokolenia „z kluczem na szyi”. Wielu z nas go nosiło, kiedy oboje rodzice byli w pracy. Nie mieli oni też na ogół czasu i siły zajmować się swoimi pociechami bliżej, choć byli przecież na miejscu. Byli jednak obecni i zawsze jakoś tam mieli z nami kontakt. W tym przypadku brak kontaktu z jednym z rodziców lub, co gorsza, z obojgiem z nich, może mieć katastrofalne skutki w przyszłości. Jakie? Trudno dziś przewidzieć, ale na pewno, zdaniem specjalistów, odbije się to na ich psychice, zdolnościach do zakładania swojej rodziny, utrzymania jej w całości. To już będą problemy, które mogą mieć kapitalne znaczenie dla całego społeczeństwa.
Co na to nasi Czytelnicy?
Zdajemy sobie sprawę, że temat ten, nietypowy jak na tę rubrykę, może wywołać szereg wątpliwości i komentarzy wśród naszych Czytelników. Radzi bylibyśmy je usłyszeć. Przecież każdy z nas ma jakieś doświadczenia z pracą w Wielkiej Brytanii w tej mierze. Problemy poruszone w tym artykule dotyczą wielu z nas – i tych, którzy już tu są, i tych, którzy dopiero noszą się z zamiarem wyjazdu do pracy. Prosimy o listy i opinie. Postaramy się w następnych odcinkach ustosunkować się do nich. Może uda nam się wywołać rzetelną, spokojną, publiczną dyskusję na ten temat. Sądzimy bowiem, że nadszedł na nią już najwyższy czas, szczególnie tutaj na wyspie, gdzie z problemami poruszonymi przez nas i naszych rozmówców mamy do czynienia na co dzień. Listy prosimy kierować na adres redakcji z dopiskiem: „Życie i praca w Wielkiej Brytanii”. Mile widziane będą także e-maile na adres: andrycz@hotmail.co.uk
Jędrek Śpiwok
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Przyjme instruktora kursu operato...
PRZYJME DO PRACY TRENERA - INSTRUKTORA KURSU OPERATOROW MASZ...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Przestań ubiegać się o nisko płatne prace!!!Zmień swoją rzec...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
SZUKASZ PRACY ? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIA...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...