24/09/2006 19:05:52
Spore poruszenie pośród polskiego duchowieństwa wywołała seria wypowiedzi angielskiego biskupa, metropolity diecezji w Portsmouth, Crispina Hollisa. W wywiadzie dla brytyjskiego „The Catholic Times” opowiedział się za stopniową asymilacją „tak zwanych polskich parafii” w Wielkiej Brytanii z Kościołem Brytyjskim. - Kościół Angielski jest słaby, ma mało powołań kapłańskich, świątynie świecą pustkami - referuje. - Podczas polskich mszy wierni klęczą na chodniku, bo nie mieszczą się w kościele - podkreśla z dumą. Zaznacza też, że to właśnie polska parafia na Ealing Broadway, której ilość wiernych szacowana jest na 20 tysięcy osób, jest największą parafią rzymskokatolicką w całej Wielkiej Brytanii.Dodał, że Polacy stanowią już nawet jedną piątą wiernych w największym mieście jego diecezji, Southampton, i włączenie ich w życie brytyjskiego kościoła mogłoby nawet podwoić frekwencję na jego mszach. Z kolei na łamach amerykańskiego tygodnika katolickiego „America” przytaczana jest inna jego wypowiedź, w której na uwagę polskiego biskupa Ryszarda Karpińskiego, że Polaków nie da się zmusić do uczęszczania na msze odprawiane w języku angielskim, odpowiada: - Kościół powinien być uniwersalny i obejmować wszystkich. Dotychczasowe stanowisko Watykanu, który opowiada się za ochroną tożsamości narodowych, wydaje się niewłaściwe w dzisiejszym świecie - oznajmił. W rozmowie telefonicznej z „Polish Express” dodał, że nie widzi przeszkód, aby polscy wierni nauczyli się języka angielskiego i uczęszczali na msze do kościołów angielskich.
Fenomen
- Aby zrozumieć intencje biskupa Hollisa należy poznać wyjątkowość w skali świata umocowania prawnego polskich parafii w Wielkiej Brytanii - tłumaczy ksiądz Dariusz Kwiatkowski z parafii na Ealing Broadway. Wszędzie na świecie księża misjonarze są integralną częścią lokalnych parafii i podlegają miejscowemu proboszczowi, czy wyżej - biskupowi. W miejscowych parafiach mogą być odprawiane przez tych księży Msze święte w języku polskim oraz prowadzone duszpasterstwo polonijne. W Wielkiej Brytanii jednak powojennej polonii udało się wywalczyć dla polskiego duchowieństwa daleko idącą autonomię. Wszyscy polscy księża na Wyspach podlegają jurysdykcji rektora Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii, który spełnia wobec nich rolę biskupa, sam będąc wydelegowanym przez Polski Episkopat, podlegając jednak również Episkopatowi Anglii. Poza tym istnieją polskie parafie, z których znakomita większość ma swoje kościoły, przy których powstają dodatkowe kluby, stowarzyszenia i szkoły. - Taka specyficzna pozycja polskiego kościoła na Wyspach okazała się niezwykle korzystna - ocenia ksiądz Dariusz Kwiatkowski. Według niego pozwoliła powojennej polonii na zorganizowanie się i dzięki temu współpracy z angielskim kościołem na zasadach partnerstwa. - Kościół Polski okazał się w Wielkiej Brytanii być może jedyną instytucją, która sprostała nowej fali imigracji - kontynuuje. W jego ocenie, gdyby nie było polskich parafii, przybywający tu teraz Polacy nie byliby w stanie brać czynnego udziału w życiu kościoła. Polskie parafie są też dla nich ośrodkami kulturalnymi i społecznymi. Tu nawiązują kontakty, oswajają się powoli z rzeczywistością.
Getta
Według niektórych duchownych można się jednak zastanawiać, czy polskie parafie nie są swego rodzaju małymi gettami, które spowalniają integrowanie się Polaków z lokalnymi społecznościami. Przecież to, że na całym świecie przyjął się model, w którym księża misjonarze podlegają lokalnemu Kościołowi, musi mieć swoje przyczyny. - Być może przedstawiciele nowej fali polskiej imigracji w ciągu kilku lat okrzepną, zadomowią się i będą lepiej przygotowani do kontaktów z kościołem katolickim w języku angielskim – zastanawia się ksiądz Dariusz Kwiatkowski. - Językiem pierwszego pokolenia polskich imigrantów, językiem ich serca, językiem, w którym liczą i przeklinają zawsze będzie polski. Dlatego oni będą niezmiennie ciążyć w kierunku Polskiego Kościoła - ocenia mimo wszystko ksiądz Krzysztof Kościółek z Towarzystwa Chrystusowego, proboszcz polskiej parafii w Southampton. - Drugie pokolenie polonii oddaję w ręce księżom angielskim. Polacy urodzeni już tutaj niech sami wybierają, do którego kościoła chcą chodzić - oznajmia. Mimo, że jego parafia znajduje się na terenie diecezji, którą włada biskup Hollis, nie doświadcza żadnych trudności w codziennych posługach kapłańskich. Wręcz przeciwnie, z księżmi angielskimi często współpracuje. Poza tym, jak wszyscy proboszczowie polskich parafii w swoich rejonach, w ramach tzw. dekanatu spotyka się raz na dwa miesiące z księżmi z okolicznych parafii angielskich, aby omówić wspólne sprawy. Druga polska parafia na terenie diecezji Portsmouth nie ma jeszcze własnego kościoła, korzysta więc dzięki uprzejmości księży angielskich z ich obiektów. - Nie chcemy tworzyć getta - dodaje ksiądz Kościółek. - Chcemy integracji i współpracy, ale w ramach obecnych struktur - mówi. Podobnie dobrej współpracy z duchownymi kościoła angielskiego doświadcza ksiądz Grzegorz Aleksandrowicz z polskiej parafii w Bedford. Dzięki uprzejmości miejscowych kapelanów ma dostęp do polskich wiernych w miejscowym więzieniu i szpitalu. Jednak sugestie biskupa Crispina Hollisa komentuje z irytacją: - To niech się nauczy języka polskiego i niech się asymiluje.
Zdusić w zarodku
Według Grażyny Sikorskiej z Polskiej Misji Katolickiej w Londynie biskup Hollis jest na szczęście odosobniony w swoich poglądach. - Pod koniec września odbędzie się Konferencja Biskupów Anglii i Walii. Ma ona nawet rozszerzyć uprawnienia zwierzchnika Polskiego Kościoła w Anglii i Walii - zapowiada. Dodaje też, że według prawa kanonicznego, którym kieruje się Kościół, raz przyznane przywileje, zwłaszcza, jeśli funkcjonowały przez ponad pół wieku, nie mogą być przez brytyjskich biskupów cofnięte. - Mógłby tego dokonać chyba sam papież - mówi. Na to się jednak nie zapowiada, gdyż Benedykt XVI jest kontynuatorem myśli Jana Pawła II, który chciał, aby duchowni podążali za swymi wiernymi, a więc właśnie, aby w takiej sytuacji jak dziś, jak najwięcej polskich księży przybywało pełnić posługę kapłańską dla Polaków na Wyspach - interpretuje Grażyna Sikorska. Obawia się jednak, że dyskusja wywołana przez biskupa Hollisa, może z czasem zyskać większą popularność jego poglądom. Stąd Instytut Polski Akcji Katolickiej ma wystosować do biskupa Hollisa specjalny list, w którym będzie przekonywał go o zasadności autonomii polskich parafii. Z wizytą do niego ma się też udać rektor Polskiej Misji Katolickiej na Wyspach, ksiądz Tadeusz Kukla.
Zazdrość
Grażyna Sikorska chętnie też widziałaby akcję, w której polscy wierni wysyłaliby do biskupa Hollisa listy sprzeciwiające się „asymilacji” polskich parafii. - Chciałabym, aby te listy były napisane po polsku, aby biskup Hollis zrozumiał naszą odrębność - podkreśla. Według niej zapędy asymilacyjne to po części owoc zwykłej ludzkiej zazdrości angielskiego duchowieństwa. - Kościół Angielski jest słaby, ma mało powołań kapłańskich, świątynie świecą pustkami - referuje. - Podczas polskich mszy wierni klęczą na chodniku, bo nie mieszczą się w kościele - podkreśla z dumą. Zaznacza też, że to właśnie polska parafia na Ealing Broadway, której ilość wiernych szacowana jest na 20 tysięcy osób, jest największą parafią rzymskokatolicką w całej Wielkiej Brytanii. Według niej polskich wiernych nie można włączyć bezpośredni do brytyjskich parafii także dlatego, że polska religijność jest bardzo specyficzna, zupełnie odmienna od anglosaskiej, nawet tej rzymskokatolickiej. - Tutaj święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc nie są obchodzone aż tak uroczyście, a zwłaszcza nie tak rodzinnie. Polska religijność jest poza tym nierozerwalnie związana także z kultem maryjnym oraz wielowiekową tradycją walk wyzwoleńczych i oporu wobec zaborców, kiedy to kościół zastępował wręcz instytucje państwa - tłumaczy. W jej ocenie, w dobie coraz bardziej dynamicznego przemieszczania się ludności, nie tylko w Europie, ale i na całym świecie, traci funkcjonalność model kościoła terytorialnego, w którym do danej parafii należy się ze względu na to, że przez chwilę zamieszkuje się w jakimś miejscu. - Polskie parafie w Wielkiej Brytanii mają charakter personalny. To znaczy, że aby do nich należeć, trzeba się zapisać - tłumaczy. - Moim zdaniem taki właśnie system, w którym do danej parafii należy się ze względu na wolę, a nie miejsce pobytu, to jest przyszłość Kościoła na świecie.
Jaromir Rutkowski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...