MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

12/09/2006 06:16:50

Chocholi taniec for ever

Idą zawsze pod hasłami naprawy państwa, uczciwości i przejrzystości życia publicznego, rozbijania układów – spuścizny poprzedników. Zapowiadają koniec państwa łajdackich powiązań, koniec ze stanowiskami dla rodowodów zbrodniczego systemu. Czasem wystarczać ma sam rodowód, a nie nawet tylko tu i teraz. Mijają miesiące. Czasem lata. Co z tego festiwalu obietnic pozostaje?

Ubiegłoroczne wybory, jak zwykle, przebiegały w dramatycznej scenerii, może bardziej dramatycznej niż zwykle, bo do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto dobiegnie do mety pierwszy. Już wówczas pojawiły się sygnały gier brudnych, kłamliwych, przekraczających wszelkie granice nie tylko dobrego smaku, ale zwykłej ludzkiej przyzwoitości.

Każdej ze stron walki o władzę, żeby nie było nieporozumień i skojarzeń.

 

Rzutem na taśmę niemalże wygrali ci, którzy szczególny nacisk kładli na odbudowę państwa prawa i sprawiedliwości społecznej. Na rozliczenie przestępców, korupcji, nepotyzmu i kumoterstwa, powodzi łajdactwa. Zapowiadano rozerwanie i zniszczenie sieci wieloletnich powiązań i układów, nierzadko przestępczych. Hasła nośne i zrozumiałe dla przeciętnego potencjalnego wyborcy. Akceptowane, przede wszystkim.

 

Przejrzystego i uczciwego państwa wyglądają od czasu transformacji ustrojowej miliony tych, którzy często się do tej transformacji przyczynili. Stąd każdy czas wyborów, przebiegając wciąż pod tymi samymi hasłami, prowadzi do zwycięstwa tej opcji, która najgłośniej o uczciwości przekonuje.

 

Cyklicznie powtarza się ten sam scenariusz. Kończy lub przerywa kadencję jedna opcja, do władzy dochodzi opozycja. Głównie na fali krytyki poprzedników i powodzi obietnic o zmianach na lepsze. Po kilku latach scenariusz się powtarza. W każdych wyborach, czy to parlamentarnych, prezydenckich czy wreszcie samorządowych.

 

Fenomen łatwowierności wyborcy zastanawia. Zwłaszcza, że w szrankach stają wciąż te same formacje, wciąż ci sami ludzie. To jedni, to drudzy, wciąż ci sami, tracą poparcie, by już za chwilę znów je odzyskać – do następnego kryterium popularności.

 

Czy od kilkunastu lat rzeczywiście coś się w kraju zmieniło? Niewątpliwie tak, trochę w rozwoju gospodarczym, technologicznym, trochę w medialnych przekazach i dostępie do informacji. Ale czy jest to zasługa którejkolwiek władzy? Wedle tejże władzy, oczywiście tak. Wedle opinii spoza kręgów polityki i władzy – nie.

 

To wysiłek dziesiątków przedsiębiorczych podmiotów, osób z inicjatywą, spoza świata polityki i rządzenia, popychają kraj do przodu, z trudnością jednakże taką, jakby droga pod strome góry wiodła. Czasem, w niektórych obszarach, nie tylko nic się nie zmienia, ale nawet cofa i to w zastraszającym tempie. Wystarczy choćby wspomnieć o służbie zdrowia – gdy wziąć pod uwagę sferę finansów, lub edukację czy kulturę – gdy sięgnąć do potrzeb duchowych i mentalności.

 

Tymczasem od lat zwycięzcy w wyborach grają wciąż niezmiennie te same role. Hasła, obietnice, postponowanie poprzedników i zaraz po ogłoszeniu wyników wszystko wraca w utartą koleinę. Hasła wprawdzie wciąż żyją, ale już własnym życiem, propagandowym, bo ich autorzy zajmują się czymś zupełnie innym, niż treści haseł przez nich głoszonych. Czasem prędzej, czasem z pewnym opóźnieniem wdrażają w czyn to, o czym niewiele mówiono wcześniej – władzy nad wszystkim i wszystkimi.

Każdy w wyborczych wyścigach obiecuje likwidację raz na zawsze łajdackich układów i rozliczenie przestępczych powiązań. I każdy, zaraz po wyborach, istotnie likwiduje te układy. Układy nie swoje zastępując swoimi, albo też modyfikuje układy istniejące, wzmacniając personalnie.

 

W przerywnikach tych działań podstawowych szczycą się politycy osiągnięciami w dziedzinach rozwoju i postępu. Nierzadko bezwstydnie zawłaszczając cudzą pracę na własny użytek. Jak pasożyty, jeśli nie gorzej.

 

Właśnie wchodzimy w okres kolejnego festiwalu wyborczego. Rusza kolejna kampania zbiorów rodzimej specjalności – gruszek na wierzbie.

 

Czy kiedyś doczekamy reakcji społeczeństwa w związku z klęską urodzaju?

 

Witold Filipowicz

Warszawa, 4 września 2006 r.

mifin@wp.pl

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska