10/09/2006 03:47:22
Jej zdaniem najważniejsza jest motywacja. Sama próbowała trzy razy. Pierwszy egzamin z języka angielskiego oblała. W następnym roku, kiedy trwały egzaminy, była na praktykach w Norwegii. Nie mogła przyjechać na egzamin. - Byłam zła, bo to moja ostatnia szansa - mówi. Nie załamała się jednak. Napisała e-maila do Holendrów i wyjaśniła całą sytuację. Oni sprawdzili wszystko i napisali, że może zdać egzamin w innym terminie. Egzamin zdała i wyjechała. - Jeśli się czegoś bardzo chce, to Holendrzy na pewno pomogą - podkreśla.
Pomysł na wyjazd może się zrodzić w każdej chwili. Nawet w przypadku osób, którym wydaje się, że rok poza domem bez rodziny i przyjaciół to jak całe życie. Tak było w przypadku Ani Kałuży. - W 2005 r. na jedne z zajęć przyjechała nauczycielka z Holandii, z Dronten Professional Agricultural University (DPAU, holenderski skrót: CAH) - mówi. Zaprezentowała swoją uczelnię i Ani tak się spodobało, że postanowiła spróbować.
Bez problemów
Szkolnictwo w Holandii pod względem podziału uczelni niewiele się różni od polskiego. Można tam studiować podobnie jak w Polsce - na uniwersytetach i uczelniach zawodowych. W tych pierwszych nauka podzielona jest na dwa etapy. Po czterech latach student otrzymuje tytuł licencjata. Po następnych dwóch latach może uzyskać tytuł magistra. W wyższych szkołach zawodowych nauka trwa cztery lata. Dokładny spis holenderskich uczelni oraz kierunków można znaleźć na stronie www.studyin.nl .
- Studia w Holandii to sama przyjemność. Nie należy się obawiać problemów z językiem. Przebywając cały czas z obcokrajowcami, automatycznie robi się postępy. Zresztą nieraz nawet wykładowcy zapominają słówek i zastępują je holenderskimi. Powoduje to wiele śmiesznych sytuacji - mówi Ania. Podczas roku akademickiego są trzy sesje egzaminacyjne. Ale nie są trudne. W Holandii stawia się głównie na rozumienie i kreatywność, a nie wkuwanie na pamięć regułek. - Jeśli chodzi się regularnie na zajęcia i odrabia wszystkie zadania, to w czasie sesji pozostaje raptem kilka dni nauki przed egzaminem - dodaje.
Biurokracja
Wyjazd na każde stypendium rozpoczyna się od załatwienia mnóstwa formalności. Najpierw trzeba zdać egzamin z języka angielskiego (TOEFL). Kolejny etap to rozmowa z holenderskim wykładowcą. - Ta część zajęła mi dwa tygodnie - opowiada Ania. W tym czasie trzeba było wysłać e-maila ze swoim CV i listem motywacyjnym. Następnie zaczynają się żmudne formalności. Najtrudniej było w Polsce. Dziekan żądał od niej zdeklarowania tematu pracy magisterskiej i wybrania promotora. Wszystko działo się bardzo szybko i było stresujące. By zakończyć całą procedurę, musiała odwiedzić uczelnię w sierpniu tuż przed samym wyjazdem. Holenderskie formalności były znacznie mniej skomplikowane. Ania musiała wypełnić jeden kilkustronicowy dokument dotyczący studiów, załączyć kopie ocen z ostatniego roku oraz zdjęcia. Potrzebne było także przetłumaczenie aktu urodzenia na angielski lub niemiecki przez tłumacza przysięgłego. Wszystko należało wysłać pocztą.
Małgosia w trakcie przygotowań do wyjazdu napotkała trudności. - Miałam ogromny problem, aby uzyskać EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego) z NFZ. Nikt nie chciał mi go wystawić na rok. Wszyscy mówili, że można tylko na pół roku. Kosztowało mnie to wiele nerwów - wspomina Małgosia.
"Z pracą nie jest łatwo"
Polacy wyjeżdżający na studia za granicę często się zastanawiają, ile będzie to ich kosztowało. W dużej mierze zależy to od sposobu życia. Ani stypendium Socratesa wystarczyło na pokrycie kosztów samej nauki. Co miesiąc dostawała grant z CAH, który jest równowartością czynszu za mieszkanie. Dodatkowo otrzymała jednorazowo stypendium rządu holenderskiego, które było sporym zastrzykiem gotówki. Z kolei Małgosia dostała roczne stypendium Socratesa w wysokości 3 tys. euro (12 tys. zł). Rząd Holandii pokrywał czesne i wszystkie wydatki związane z nauką: książki, ksero, wyjazdy, zakwaterowanie w kampusie i kieszonkowe w wysokości ok. 60 euro (240 zł) na miesiąc.
Ci, którym stypendium nie wystarcza na życie, mogą starać się o pracę. Nie jest to jednak proste. W Holandii studenci mogą jedynie pracować w AgroJobs . Aby zatrudnić się legalnie, trzeba najpierw otrzymać kartę tymczasowego zamieszkania (Aby ją otrzymać, trzeba zgłosić się do władz miejskich lub gminnych z zaświadczeniem o przyjęciu na studia oraz udokumentować posiadanie wystarczających środków na utrzymanie). Jest ona także konieczna, jeśli zamierzasz przebywać w Holandii dłużej niż trzy miesiące.
Wspaniałe doświadczenie
Początkowe problemy zawsze znikają. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę zdobyte przez rok doświadczenie. - Oprócz studiów musiałam zaliczyć też staż (company placement), który trwał trzy miesiące - mówi Ania. Znalezienie firmy było dużym wysiłkiem i wyzwaniem, bo musiała to zrobić sama. Co ciekawsze, bez znaczenia był kraj czy nawet kontynent, na którym miałaby się znajdować firma. Musiała być tylko związana z kierunkiem studiów i pomocna w zgromadzeniu informacji potrzebnych do napisania pracy inżynierskiej na koniec całego kursu. Małgosia dzięki tym stażom wyjechała na trzy miesiące do Bułgarii.
Po powrocie do kraju ciężko było wrócić do polskiego trybu studiowania. - Dzisiaj wiem jedno. Gdybym miała jeszcze raz taką możliwość, zgodziłabym się bez wahania - zapewnia Ania. Nigdy nie zapomni Dronten, tulipanowego boomu na polach Flevolandu, domków studenckich, w których najważniejszą zasadą był jak największy mix narodowościowy. - To był najfajniejszy i najpożyteczniejszy rok w moim życiu - kończy Małgosia.
Anna Ziółkowska
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...