MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

31/08/2006 22:07:02

Marsz, marsz....oranżystów

Słoneczny, rześki poranek 12 VII ubiegłego roku zastał mnie w stanie poważniego zmęczenia nocą spędzoną w pobliskim pubie...hmm, to znaczy w bibliotece. W drodze powrotnej natknąłem się na manifestację ubranych na pomarańczowo ludzi dostojnie maszerujacych ulicami Belfastu. Jak sie później dowiedziałem byli to członkowie Towarzystwa Orańskiego tzw. oranżyści. Do organizacji tej należą angielscy protestanci, którzy opowiadają się za utrzymaniem związków z Anglią, a sprzeciwiają ustępstwom na rzecz irlandzkich katolików mieszkających w Ulsterze. Stowarzyszenie powstało w 1795 r., ale wydarzenia do których nawiązuje swoimi pochodami rozegrały się znacznie wcześniej. Zacznijmy jednak od początku…

Dawno, dawno temu, a konkretnie w 1685 r. na tron angielski wstąpił Jakub II z dynastii Stuart’ów. Jako katolik już od samego początku spotkał się z nieprzychylnym przyjęciem anglikańskiej (angielska odmiana protestantyzmu) części poddanych. Sam król dolewał jeszcze oliwy do ognia faworyzując swoich współwyznawców.  Gwoli sprawiedliwości należy przyznać, iż ówcześnie w Anglii katolicy byli obywatelami drugiej kategorii. Postępowanie monarchy miało zatem na celu wprowadzenie równowagi religijnej... no może z pewną przewagą „papistów”, jak wtedy złośliwie mówiono o katolikach.

Jakub, choć miał skłonność do dewocji, bynajmniej nie był fanatykiem religijnym. Na katolicyzm przeszedł dopiero w wieku 39 lat. Znany był również ze swego zamiłowania do uciech cielesnych.  Swą pierwsza żonę poślubił podobno pod groźbą pistoletu, a z dwóch związków małżeńskich doczekał się aż 18 potomków. Dojrzałego wieku dożyły tylko 2 córki protestantki Maria i Anna.

Niepopularne w kraju rządy Jakuba nie budziły jednak chęci zbrojnego oporu. Angielscy protestanci liczyli na … rychłą śmierć swojego władcy i wstąpienie na tron jego pociechy Marii.

Los, a może bardziej Jakub, spłatał im  figla. W roku 1688, królowa powiła zdrowego syna, Kubusia, po tacie. Wizja odradzającej się katolickiej dynastii na tronie angielskim tak przeraziła protestantów, że wezwali na pomoc męża Marii, stadhoudera (zarządcę) Holandii, Wilhelma III Orańskiego. Od jego nazwiska i barw rodowych pochodzi termin oranżyści, jak również kojarzenie protestantyzmu z kolorem pomarańczowym. Przyjmuje się, że kolor zielony na fladze Irlandii oznacza katolików, pomarańczowy - protestantów, a biały - ciągłe dążenie do pokoju między nimi.

Wilhelm szybko przybył do Anglii i wraz z 15 tysiącami uzbrojonych po zęby „gości” ruszył do teścia. Zanim jednak do niego dotarł, ten zdążył już uciec do Francji  Ludwika XIV i to w typowo angielskim stylu, bez zbędnego rozgłosu. Szybko zdecydował się  jednak na powrót i wraz z francuskimi posiłkami stanął u wybrzeży Irlandii. Na Zielonej Wyspie walki z anglikami toczyły się już od roku. Ich najważniejszym epizodem było oblężenie zwolenników Wilhelma w Derry. Synowie Albionu z murów zamku wykrzykiwali  „nie poddamy się”, a okrzyk ten przejęli potem protestanci ulsterscy w tym również, a może przede wszystkim oranżyści.

Niebezpieczna sytuacja na sąsiedniej wyspie skłoniła Wilhelma do interwencji. W 1690 r. wraz ze swoją armią przybył do Irlandii i z siłami przewyższającymi  zwolenników Jakuba ruszył na Dublin. 11. VII.1690 r. obaj władcy spotkali się nad rzeką Boyne, gdzie Jakub próbował zastąpić drogę protestantom. Wbrew pozorom batalia owa nie była wcale „krwawą jatką”, a na polu nie pozostały tysiące trupów, których zbielałe kości zalegały tam przez kilka następnych dziesięcioleci. Była to bitwa manewrowa (takie bitewne szachy), a o zwycięstwie zadecydowała przeprawa kawalerii Wilhelma na drugą stronę rzeki i zajście „jakobitów” z flanki. Wojsko Jakubowe musiało się wycofać, a sam monarcha ponownie uciekł do Francji. Chociaż Irlandczycy walczyli nadal to już w rok później ponieśli klęskę pod Aughrim (tu już było krwawo) i zostali zmuszeni do kapitulacji. Po tym wydarzeniu  większość z nich opuściła „zieloną wyspę”.

To właśnie w rocznicę bitwy pod Boyne, a w zasadzie dzień później 12. VII. oranżyści organizują swoje pochody.

Manewry pod Boyne miały swoje znaczenie ogólnoeuropejskie. W zachodniej części „starego kontynentu”  rozgrywała sie wówczas wielka wojna. Po jednej stronie stało największe ówczesne mocarstwo, Francja. Po drugiej, niemal połowa Europy. Głównym organizatorem sojuszu antyfrancuskiego był właśnie Wilhelm Orański. Zdobywając koronę angielską, poza niewątpliwą przyjemnością picia herbaty o piątej, miał przede wszystkim na uwadze wzmocnienie koalicji. Podbój Irlandii  zabezpieczał tyły nowemu królowi i pozwalał na skupienie wszystkich sił przeciw Francji.

 

 

Andrzej Sukiennik

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska