26/08/2006 11:30:15
Dla nikogo nie jest tajemicą, że emigranci od wieków są ważną częścią brytyjskiej gospodarki. To po części dzięki nim Wielka Brytania jest tym, czym jest. Wielokulturowość na ulicach Londynu nikogo nie dziwi już od dawna.
Od maja 2004 roku w politycznych i prasowych dyskusjach o przybyszach na Wyspach dominują Polacy, których miało być kilka, najwyżej kilkadziesiąt tysięcy. Przyjechało znacznie więcej. Co innego mówią oficjalne statystyki, co innego szacunkowe dane. Home Office mówi o przeszło 400 tys., gazety – nawet te najpoważniejsze – trąbią o prawie milionie Polaków, strasząc, że jest to największy eksodus od wieków. Jakoś nikt nie mówi o tym, ilu Brytyjczków decyduje się na „ucieczkę” z raju pod nazwą Wielka Brytania, by zamieszkać gdzieś indziej.
I pewnie nikt nie zaprzątałby sobie tym głowy, gdyby nie nagły i niespodziewany wybuch wojny na Bliskim Wschodzie, gdzie w ciągu kilku dni do ambasady w Bejrucie zgłosiło się kilkadziesiąt tysięcy Brytyjczyków, oczekujących pomocy ze strony Zjednoczonego Królestwa. Nagle okazało się, że rządowe raporty mówiły jedynie o kilku tysiącach posiadaczy brytyjskiego paszportu, których należałoby ewakuować ze strefy wojennej. Jak przyznał rząd, dane te były zdecydowanie zaniżone i dalekie nawet od przewidywań. Jak jest więc naprawdę? O jakich liczbach mówimy?
Wyciekające imperium
- Oficjalne liczby poznamy pewnie dopiero pod koniec roku, ale już można powiedzieć, że są one znacznie większe od naszych oczekiwań i danych, którymi wcześniej dysponowaliśmy – przyznaje rzecznik Home Office. - Od paru dni pracujemy nad weryfikacją tych liczb i jest oczywiste, że porównujemy je z liczbą nowo przybyłych na Wyspy Brytyjskie imigrantów z innych krajów. Mogę jedynie powiedzieć, że mówimy o kilku milionach posiadaczy brytyjskiego paszportu, którzy wyjechali w ciągu ostatnich czterech lat do ponad stu krajów na całym świecie.
Według sondażu przeprowadzonego przez BBC liczba wyjeżdzających wzrosła w ciągu ostatnich trzech lat o ponad połowę. O ile w 2003 roku o wyjeździe myślało około siedem procent społeczności, teraz liczba ta wzrosła do prawie czternastu. Co ciekawe, wśród deklarujących chęć wyjazdu przeważają ludzie młodzi, co akurat nie jest dziwne, ale też emeryci, co z kolei pozostawia duże pole do spekulacji. Pytani o przyczyny swoich decyzji odpowiadają, że przede wszystkim chodzi o poprawę warunków życia i zbyt szybko rosnące i tak wysokie koszty życia w Wielkiej Brytanii. Dwanaście procent badanych przez BBC odpowiada, że nie jest zadowolonych z tego, co dzieje się obecnie w kraju, a ponad dziesięć procent ma znajomych i przyjaciół, którzy już wyjechali. Ważnym argumentem jest również uproszczenie procedur, szczególnie w ramach Unii Europejskiej, pozwalających na bezproblemowe przemieszczanie się obywateli wewnątrz krajów członkowskich na takich samych prawach, jak rodowici obywatele poszczególnych krajów. Nic więc dziwnego, że jako jeden z najbardziej popularnych kierunków wymieniana jest Hiszpania, w której tysiące Brytyjczyków masowo kupuje nieruchomości i domy. Tak samo dzieje się we Francji, Grecji, Włoszech, a nawet w Niemczech czy Holandii. Niemal każdy kanał telewizyjny emituje co najmniej jeden, a niekiedy nawet kilkanaście audycji o tym, jak kupić mieszkanie lub nieruchomość za granicą. Programy te nie tylko cieszą się ogromną popularnością, ale prowokują też innych do podobnej działalności. Większość gazet ma dodatki pełne porad prawnych o tym, na co zwracać uwagę przy kupnie mieszkania za granicą. Tuż obok pełno atrakcyjnych ofert, których cena przeważnie jest nawet o połowę niższa niż za podobną ofertę w Wielkiej Brytanii. – Nic dziwnego, że ludzie myślą o wyjeździe, jeśli za niską cenę mogą kupić dom przy plaży. Jest to szczególnie atrakcyjne dla emerytów, którym znudziło się mieszkanie w wielkim mieście, a którzy myślą o odpoczynku i relaksie – tłumaczy mi Steve, autor jednej z kolum poradnikowych w magazynie nieruchomości. – Każdego miesiąca notujemy wzrost sprzedaży, co świadczy o tym, że zainteresowanie tematem jest coraz większe.
Aż 54 proc. badanych przez BBC przyznaje, że brało pod uwagę możliwość wyjazdu lub też poważnie się nad tym zastanawia. Jedynie dla 46 proc. badanych nie jest to problem, gdyż nie bierze takiej możliwości pod uwagę.
- Emigracja z Wielkiej Brytanii ma poważny wpływ na nasze życie codzienne i trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie poświęcaliśmy tej sprawie wyjątkowo dużo uwagi – twierdzi Danny Sriskandarajah, szef w Institute of Public Policy Research. – Musimy zrozumieć motywy, które kierują tymi wszystkimi, którzy już wyjechali oraz tymi, którzy nad wyjazdem się zastanawiają - tym bardziej, że coraz częściej chodzi o ludzi młodych, wykształconych, których brytyjska gospodarka po prostu potrzebuje. Każda osoba, która wyjeżdża ma wpływ na to, jakim krajem będzie GB za jakiś czas oraz w jakim stanie będzie nasza sytuacja ekonomiczna. To zbyt poważna sprawa, by ją tak po prostu zlekceważyć – dodaje.
Sprawy nie lekceważy również brytyjski rząd. Minister Lord Triesman powiedział, że rząd nie tylko musi wiedzieć, gdzie osoby wyjeżdżają, ale przede wszystkim, co nam to mówi o emigracji w czasach globalizmu, gdzie przemieszczanie się z jednego kraju do drugiego nigdy nie było takie proste jak dzisiaj. – To jasne, że coraz więcej obywateli naszego kraju będzie z niego wyjeżdzało, by żyć w innym kraju – dodaje.
Home Office przyznaje, że według jego statystyk co najmniej 14 milionów osób przynajmniej przez pół roku mieszka poza granicami kraju. – To nie tylko wymusza na nas nowe obowiązki, ale przede wszystkim sprawia, że nasze placówki konsularne muszą być przygotowane do obsługi takiej ilości osób. Musimy więc zwiększyć wysiłki, by wiedzieć jak najwięcej nie tylko o tym, jaka liczba osób wyjeżdża, ale może przede wszystkim, jakie są kierunki nowej brytyjskiej imigracji.
Chiny ponad wszystko
Liczby, do których dotarła „Cooltura”, pokazują nie tylko, o jakiej liczbie ludzi mówimy, ale także kierunki, które przodują w gustach Brytyjczyków.
Na pierwszym miejscu znalazły się Chiny, w których mieszka obecnie ponad 800 tysięcy posiadaczy brytyjskiego paszportu. I chociaż sporo osób to mieszkańcy Hong Kongu, to jednak liczba ta wykazuje tendencję wzrostową. Co innego, gdy mowa o byłej perle bytyjskiego imperium - Indiach. W 1921 roku mieszkało tam około 20 tysięcy Brytyjczyków, z czego większość stanowili żołnierze i ich rodziny. Dzisiaj liczba ta się jedynie podwoiła, co świadczy o tym, że Indie nie są ulubionym kierunkiem wyjazdów. Co innego można powiedzieć o Australii, która co prawda leży daleko, ale oferuje znacznie wygodniejsze życie, niż można by to usłyszeć z opowieści mieszkających w Londynie Australijczyków. Dla nich wyjazd do Europy to przede wszystkim ucieczka do cywilizacji i kultury, której Australia nie ma. Ma za to nie tylko niższe koszty życia, ale i specjalne rządowe programy, oferujące pomoc każdemu wykwalifikowanemu pracownikowi, zdecydowanemu na życie na antypodach. Efekt? 615 tysięcy osób zdecydowało się porzucić swoje życie w kraju Szekspira i wyjechało. Nie tylko lepszy kilmat, ale i spokojniejsze, tańsze życie. W prasie cały czas można spotkać ogłoszenia, w których australijski rząd zachęca do wyjazdu. I robi to skutecznie. Liczba nowych przybyszy z Europy rośnie w Australii każdego roku. – I będzie rosła, bo rząd za wszelką cenę chce przyciągnąć do kraju więcej Europejczyków. Już teraz w Australii mieszka za dużo Azjatów, więc by zachować równowagę, trzeba zachęcać ludzi na starym kontynencie. Idą na to ogromne rządowe fundusze – tłumaczy mi Monica Parker, reporterka telwizyjna, która w Australii spędza kilka miesięcy każdego roku. Między Australią a Wielką Brytania od wieków istnieje duża tradycja emigracyjna. Gdy tysiące młodych Australijczyków marzy o pracy w Londynie, tyle samo Brytyjczyków zastanawia się nad ciepłymi plażami Australii. Nic nie wskazuje na to, że coś ten trend zatrzyma.
Według danych Home Office w roku 2004 z Wielkiej Brytanii wyjechało ponad 200 tysięcy obywateli. O ponad 80 tysięcy więcej zdecydowało się na wyjazd niż powrót do kraju.
Niewiele mniej osób skusiła słoneczna Floryda. Na wyjazd do Stanów Zjednoczonych Ameryki zdecydowało się ponad pół miliona osób. I chociaż wyjazd do Ameryki wiąże się wieloma trudnościami natury papierkowej (zezwolenie na pobyt, kupno nieruchomości) - to jednak nie przeszkadza to nikomu. Koszty życia co prawda w Stanach są dużo niższe niż w Anglii, to jednak wiele rzeczy zagwarantowanych przez brytyjski rząd jest w Ameryce dostępnych jedynie dla tych, którzy posiadają na to odpowiednie środki. Szczególnie chodzi tutaj o bezpłatną opiekę medyczną, która w USA pozostawia wiele do życzenia. Chyba, że wykupi się prywatne ubezpieczenie zdrowotne, które nie jest tanie. W Stanach nie ma czegoś takiego jak NHS, za wszystko trzeba płacić. Ale czy jest to argument przemawiający za pozostaniem na Wyspach? Nie.
W Europie najpopularniejszym kierunkiem wyjazdów pozostaje od dawna Hiszpania, która nie tylko kusi tanimi nieruchomościami, ale także dość dobrą siatką tanich połączeń lotniczych, dzięki czemu podróżowanie między starym domem a nowym trwa nie dłużej niż dwie, trzy godziny. Oficjalnie w Hiszpanii mieszka dzisiaj ponad 200 tysięcy Brytyjczyków, podobne liczby odnoszą się do Nowej Zeladnii, Kanady czy Francji. W Niemczech jest ich blisko 190 tysięcy, jedynie dwadzieścia tysięcy mniej niż w Republice Południowej Afryki. Hiszpanie już dzisiaj oficjalnie zaczynają narzekać na problemy, jakie stwarzają im Anglicy. Nieprzystosowani do nowego klimatu coraz częściej czekają godzinami w kolejkach do lekarzy. I chociaż Hiszpania przestrzega unijnego prawa do bezpłatnej opieki lekarskiej dla wszyskich członków Unii Europejskiej, to jednak rozmawia z rządem Tony Blaira o dotacjach na leczenie, które coraz częściej są znacznie wyższe, niż przewidują międzynarodowe umowy o wymianie turystycznej.
Ale Brytyjczycy kochają również kraje dość egzotyczne, takie jak Tajlandia, w której nowy dom znalazło ponad 45 tys. osób; Singapur (50 tys.); Holandia (79 tys.) czy Cypr (68 tys). Co ciekawe – dane, do których dotarła nasza redakcja, mówią również o prawie 6 tysiącach posiadaczy paszportu Zjednoczonego Królestwa, którym do gustu przypadła nie tylko polska kuchnia, ale i styl życia w kraju nad Wisłą. Mało - bo jak mówią statystyki - na jednego Brytyjczyka wyjeżdzającego do Polski przypada ponad 20 Polaków przylatujących na Wyspy. Z drugiej strony jednak jest to spora liczba - zważywszy na fakt, iż o Polsce w GB właściwie się nie mówi i nasz kraj nigdy nie był ulubionym kierunkiem wakacyjnych wyjazdów. A to właśnie wakacje spędzone w jedym z krajów przeważnie decydują o tym, że ktoś powraca tam później z zamiarem osiedlenia się na stałe. Nie dziwi również to, że w czołówce ulubionych kierunków emigrancji znajdują się kraje, w których język angielski albo jest językiem urzędowym, albo na tyle powszechnie używanym, że dogadanie się nie stanowi żadnego problemu. Każdy, dla kogo nie jest to ważne, wie, że Brytyjczycy nie słyną ze znajomości języków obcych i możliwość dogadania się po angielsku stanowi dość poważny argument.
Niemcy też
Ale nie tylko Anglicy pakują walizki i wyjeżdżają. Problem ten dotyczy również Niemców, którzy znani byli z tego, że przyjmowali rzesze imigrantów z całego świata. Teraz trend ten się odniemił. Oficjalne statystyki mówią o prawie dwóch milionach obywateli Niemiec, którzy od czasu zjednoczenia wyjechali z kraju. Najczęściej wybywają do Stanów Zjednoczonych i Szwajcarii. Stany Zjednoczone już kilka lat temu zgłaszały problem, który zaczynali stwarzać dla nich Niemcy. Z jednej strony rosła turystyka porodowa. Matki oczukujące dziecka na dwa, trzy tygodnie przed porodem wyjeżdżały turystycznie do Stanów. Wszystko po to, by dziecko urodzić w Ameryce, tak by automatycznie otrzymywało ono amerykańskie obywatelstwo. Gdy sprawa zaczęła przybierać rozmiary epidemii sprawą zajął się rząd i... firmy ubezpieczeniowe, które drastycznie podniosły stawki za polisy zdrowotne. To właśnie one przeważnie płaciły dość wysokie rachunki za poród w amerykańskich szpitalach, sięgające często ponad 100 tysięcy dolarów za poród. Drugi problem stanowili Niemcy, którzy nielegalnie przedłużali swój pobyt w Stanach, wierząc, że jakoś uda im się załatwić prawo do pracy i pobytu. Niestety, to co udawało się imigrantom w Niemczech, zupełnie nie sprawdziło się w Ameryce, która ma dość ostre przepisy i surowo karze za nielegalny pobyt.
Co ciekawe, na trzecim miejscu ulubionych krajów, do których wyjeżdzają Niemcy znalazła się Polska, do której – oficjalnie – przybyło ponad 10 tysięcy osób.
Europa Anno Domini 2006 to zjednoczony kontynent; podróżowanie i przesiedlanie się nigdy nie było takie proste jak dzisiaj. Wiedzą o tym również Anglicy, którzy masowo korzystają z okazji i wyjeżdżają. I wyjeżdżać będą, także do Polski.
Waldemar Rompca
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...