MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

04/08/2006 08:45:26

Pod presją własnych wyzwań

Z Janem Ołdakowskim, dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego rozmawia Sławomir Fiedkiewicz

Dziennik Polski

1 sierpnia przypada 62. rocznica wybuchu  Powstania Warszawskiego. Tego samego dnia miną dwa lata od chwili otwarcia Muzeum. Kiedy rozpoczęły się pierwsze rozmowy odnośnie budowy Muzeum Powstania Warszawskiego?
– Najważniejsze decyzje zapadły 2 lipca 2003 roku, kiedy to przedstawiono miejsce, w którym będzie ono budowane. Tego samego dnia zostałem powołany na pełnomocnika do sprawy budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. Natomiast już kilka miesięcy wcześniej rozmawiałem z ówczesnym prezydentem Warszawy, Lechem Kaczyńskim o koncepcji muzeum, którą przygotowałem wraz z historykiem, Pawłem Kowalem.
 
Muzeum ma swoją siedzibę w budynkach należących niegdyś do elektrowni tramwajowej. Dlaczego akurat to miejsce?
Powodów takiej, a nie innej lokalizacji było kilka. Po pierwsze: dlatego że jest to jeden z nielicznych zachowanych budynków, pokazujących przedwojenną architekturę przemysłową Warszawy. Po drugie: znajduje się on niedaleko centrum i w końcu po trzecie: zadecydowały o tym wyborze względy właścicielskie. Ten budynek był zawsze własnością Miasta Stołecznego Warszawy, dzięki czemu mieliśmy absolutną pewność, że nikt nie będzie do niego rościł sobie jakichkolwiek praw.
 
Był Pan zaangażowany w ten projekt na długo przed otwarciem Muzeum. Skąd u Pana – absolwenta Filologii Polskiej – zainteresowanie historią?
– Moja rodzina brała udział w Powstaniu Warszawskim; trzy osoby noszące to samo, co ja nazwisko, są wspomniane na Murze Pamięci: brat dziadka, kuzynostwo ze strony dziadka i babcia, której udało się Powstanie przeżyć. Historia Powstania jest więc także historią mojej rodziny. Ponadto od zawsze fascynowało mnie to, żeby mówić o patriotyzmie, o ważnych historycznych wydarzeniach młodym ludziom w języku dla nich zrozumiałym. Stąd też w kierowanym przeze mnie Muzeum tak wiele projektów adresowanych właśnie do młodzieży. 
 
Pracując nad koncepcją Muzeum Powstania Warszawskiego wzorował się Pan na innych, znanych już w świecie muzeach?
Kiedy rozpoczęła się budowa Muzeum, wraz ze współpracownikami odwiedziliśmy w Budapeszcie znane muzeum – Dom Terroru. Byliśmy także w Nowym Jorku i Waszyngtonie oraz oczywiście w Londynie. Tu muszę podkreślić, że do dziś współpracujemy z Museum of London i jego dyrektorem, z którym bardzo się przyjaźnimy.
 
Planowanie powstania Muzeum to jedno, bycie jego dyrektorem to już zupełnie co innego. Czy zakładał Pan, że będzie Pan kierował tą placówką?
– Nie. Naszym zadaniem było przygotowanie dobrej koncepcji, której realizacja trafiałaby do młodego pokolenia. Sposób, w jaki pracowaliśmy nad Muzeum oraz nad przygotowaniem obchodów 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego spowodowały, że prezydent zaproponował mi tę funkcję. 
 
Pamięta Pan jeszcze to uczucie, które towarzyszyło w dniu otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego?
– Szczęście mieszało się wówczas ze zmęczeniem. Pamiętam, że nie przespaliśmy kilku ostatnich nocy, starając się żeby wszystko było w jak najlepszym porządku. Tego dnia towarzyszyła mi wielka radość i ulga, że poszło tak, jak chcieliśmy. 
 
Wydaje się, że dwa lata kierowania taką placówką, jak Pana Muzeum, to niewiele. Jakie – według Pana – były te pierwsze dwa lata?
– Przede wszystkim bardzo intensywne. Byliśmy pod presją własnych wyzwań; chcieliśmy by Muzeum Powstania Warszawskiego było nie tylko ekspozycją. Zależało nam na tym, aby nasza placówka zajmowała ważną pozycję na kulturalnej mapie stolicy, aby była miejscem, które w różnorodny sposób wspomina nie tylko historię Powstania, ale także przedwojenną Warszawę.
 
Wiem, że Muzeum cieszy się niesłabnącą popularnością wśród zwiedzających. Jak ludzie, którzy tworzyli tę historię, którzy w sierpniu 1944 roku stanęli na ulicach Warszawy do nierównej walki, oceniają zbiory Muzeum?
– Powstańcy są bardzo zadowoleni z Muzeum, choć mówią, że nie zawsze rozumieją sposób, w jaki przekazujemy tę historię. Dla nich jednak największym wzruszeniem jest to, że widzą tu tak wielu młodych ludzi.
 
Nie brakuje też zwiedzających spoza Polski. Jak obcokrajowcy patrzą na zbiory i szerzej – na samo Powstanie?
– Dla gości z zagranicy największym zdziwieniem jest… samo Powstanie. Wielu z nich słyszało tylko o powstaniu w getcie warszawskim, w lipcu 1943 roku. Nagle odkrywają, że w historii Polski było jeszcze jedno powstanie – wielkie, wzruszające, heroiczne.
 
Czy wśród eksponatów jest taki, który dla dyrektora Muzeum ma znaczenie szczególne?
– Otrzymaliśmy kiedyś list, którego autorką była moja babcia. Napisała go po wyjściu z obozu już po Powstaniu do swojej koleżanki. Jest to bardzo osobista pamiątka. Wśród naszych eksponatów mamy też dowody mądrego patriotyzmu. Otóż dostaliśmy kilka tysięcy sztuk dokumentacji Biura Informacji i Propagandy AK: artykuły, biuletyny, ręcznie pisane notatki, legitymacje, przepustki. Wszystko to znalazł w piwnicy pewien młody człowiek, który następnie przyniósł je do nas. Każdy z tych dokumentów obok wartości czysto historycznej, ma także sporą wartość materialną. Ów młody chłopak mógł to wszystko sprzedać chociażby na jakieś giełdzie internetowej. Ten olbrzymi zbiór, w całości, postanowił jednak podarować nam – Muzeum Powstania Warszawskiego. Dla mnie jest to jeden z wielu bezimiennych bohaterów, którzy przyłożyli się do tego, by nasze Muzeum było takie, jakie jest.   
 
Muzeum Powstania Warszawskiego od samego początku swojego istnienia organizuje szereg imprez skierowanych do młodych ludzi. Konkurs na komiks, malowanie murów wokół Muzeum, koncerty współczesnej muzyki to tylko niewielka część tego, co sprawia, że do zbiorów dociera także i młodzież. Widok nastolatków oglądających z wypiekami na twarzy historię Powstania Warszawskiego z pewnością cieszy nie tylko Pana? 
– Oczywiście. Wydaje mi się, że często sami Warszawiacy nie znali i nie rozumieli historii Warszawy. Podniesienie mitu Powstania Warszawskiego, przypomnienie tamtych wartości spowodowało, że ludzie zaczęli dostrzegać w tym mieście także jego „duszę”. Heroiczna walka o wolność jest czymś, z czym młodzi ludzie mogą się utożsamiać.
Dziś Warszawiacy są bardzo dumni z tego Muzeum. Wygrywamy różne plebiscyty i konkursy na najciekawsze miejsce kulturalne w Warszawie.
 
Nie tak dawno Muzeum wzbogaciło się o replikę słynnego Liberatora B-24J – jednego z największych amerykańskich samolotów bojowych, na których piloci dokonywali zrzutów dla walczącej stolicy. Proszę opowiedzieć nieco o tym imponującym eksponacie.
– Kiedy przygotowywaliśmy ostatnią część do otwarcia Muzeum brakowało nam jakiegoś dużego eksponatu, który spajałby całą historię Powstania. Pytaliśmy więc powstańców, co było jeszcze ważne, a czego nie pokazaliśmy Odpowiedź była jedna – musimy podziękować lotnikom. „My zawsze pamiętaliśmy, że oni byli z nami, że ryzykowali życie. Oni sprawiali, że nie czuliśmy się w tej walce osamotnieni” – mówili nam powstańcy.
Liberator B-24J jest takim właśnie podziękowaniem dla wszystkich lotników. Z drugiej strony jest także pokazaniem elementu międzynarodowego w Powstaniu. Elementu, o którym nadal nie wszyscy wiedzą. Piloci z Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, RPA, Kanady, Polski latali razem, by nieść pomoc walczącej Warszawie.  
 
Setki przedmiotów związanych z historią Powstania Warszawskiego zebranych w jednym miejscu z pewnością robią ogromne wrażenia na zwiedzających. Czy jest jednak coś, czego jeszcze tu brakuje? Eksponat, o którym Pan marzy, aby wkrótce pojawił się w zbiorach?
– Zależy mi bardzo na uzbrojeniu walczących powstańców. Tu wspomnieć muszę o granatniku przeciwpancernym „PIAT”. Chcielibyśmy mieć także samobieżną niemiecką minę „Goliat”, która uczyniła tyle spustoszeń w budynkach Warszawy.
W tej chwili prowadzimy rozmowy z kilkoma prywatnymi kolekcjonerami militariów. Mam nadzieję, że prędzej czy później uda się te eksponaty zdobyć.
 
Rozpoczyna Pan trzeci rok kierowania tą niezwykłą placówką. Jaki to będzie albo jaki by Pan chciał, żeby to był rok?
– Z pewnością będzie to trudny rok. Wiele akcji i pomysłów zostało już wykorzystanych. Nie będzie już absolutnie elementów budowania Muzeum, tylko działanie instytucji w pełni ukończonej. Niedawno zakończyliśmy bowiem ostatnie prace budowlane wokół naszej placówki.
Chciałbym abyśmy nadal utrzymywali poziom taki, jak do tej pory.
 
Czego można życzyć zatem dyrektorowi jednego z najpopularniejszych polskich muzeów?
– Frekwencji. Jak największej frekwencji.
 
Tego zatem, w imieniu własnym oraz Czytelników „Dziennika Polskiego” Panu życzę. Dziękuję za rozmowę.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska