MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/07/2006 10:53:15

Miękki beton

– Proszę tu spojrzeć – mówi kobieta i pokazuje kilkadziesiąt kopert – to listy od mojej siostry ze Stanów. Praktycznie każdy został „uszkodzony” – niby mechanicznie, przy sortowaniu.

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

Marta, dwudziestojednoletnia szatynka. Ojca widziała tylko raz. W 1998 r. przyjechał do Polski ze swoją „nową rodziną”. I tyle. Zostały zdjęcia – jedne stare, pogryzione przez myszy, inne nadtargane przez jej matkę.
W grudniu przyszła od niego mała paczka. Prezent na Boże Narodzenie. – Jedyny prezent od niego, jaki sobie przypominam – mówi Marta – Gdy odbierałam paczkę, pracownica poczty upuściła ją na ziemię. W domu okazało się, że w środku był aparat cyfrowy. Taki, o jakim marzyłam. Po włączeniu okazało się, że cały wyświetlacz jest strzaskany. Wróciłam na pocztę i powiedziałam, że sprzęt został zniszczony. Ona zaczęła na mnie krzyczeć, że to nie jej sprawa i to, że paczka upadła, na pewno nie ma z tym nic wspólnego. Pracownica poczty uznała, że paczka była wysłana jako zwykła i nie należy się jej żadne niezwykłe traktowanie. Chociaż na opakowaniu było zaznaczone, że w środku jest aparat cyfrowy i podana była jego wartość. – Gdyby była to zwykła przesyłka, chyba nic takiego by nie było zaznaczone – mówi dziewczyna.
Dopiero na Poczcie Głównej wysłuchano tego, co miała do powiedzenia. – Pewnie dlatego, że byłam bardzo zdenerwowana i nie pozwoliłam sobie przerwać pani naczelnik – mówi Marta. Złożyła pisemną skargę. Odpowiedź dostała po miesiącu, odmowną. Poczta uznała, że nie odpowiada za stan przesyłek zagranicznych, które nie są ubezpieczone. Jeśli chodzi o upadek paczki – owszem, pracownik poczty przesyłkę upuścił, ale na miękkie podłoże. – Tak, na miękki beton – śmieje się z goryczą dziewczyna.
– Proszę zobaczyć – pokazuje mi niewielki, srebrny aparat Samsunga. Po włączeniu przez wyświetlacz widać tylko kawałki szkła. – Nie stać mnie na naprawę. Był kupiony w Kanadzie. Jego gwarancja nie jest ważna w Polsce. W serwisie powiedzieli, że mi go nie naprawią. Bo podobno Samsung nie sprowadza do Polski aparatów Samsung… Jest tylko jedna firma, która to robi – na Pomorzu. Naprawa wyniesie więcej, niż wart jest nowy.
Kanadyjska poczta nie miała wątpliwości w sprawie odszkodowania. Po miesiącu od złożenia skargi w jej siedzibie, odszkodowanie było wypłacone. – Ten aparat miał być prezentem świątecznym. Poczta Polska zadbała o to, bym tamte święta pamiętała długo. I nieprzyjemnie. Rada dla Polaków mieszkających za granicą – nie wysyłajcie paczek pocztą. Lepiej dopłacić parę groszy do firmy kurierskiej albo prywatnej firmy przewozowej, niż mieć takie przygody – ostrzega dziewczyna.

Zmasakrowane listy
Barbara jest wesołą, czterdziestopięcioletnią brunetką. Ze szczerym uśmiechem i nieskrywaną dumą opowiada o swojej córce studiującej psychologię w Krakowie i o swojej siostrze mieszkającej w Stanach. Z mahoniowej szuflady co chwilę wyciąga nowe zdjęcia i opowiada o szkolnych latach – swoich, potem swojej pociechy. Pokazuje zdjęcia córki na Tower Bridge i pod Big Benem. – Córka wzięła w zeszłym roku urlop dziekański i pojechała do Anglii podszkolić język i zarobić parę groszy na studia. Dwa razy przysłała mi list i przy okazji włożyła do niego 100 funtów. Listy doszły, pieniędzy jednak nie było. Za trzecim razem podała pieniądze przez firmę przewożącą paczki dla Polaków. Wtedy doszedł i list, i pieniądze.
– Proszę tu spojrzeć – mówi kobieta i pokazuje kilkadziesiąt kopert. – to listy od mojej siostry ze Stanów. Praktycznie każdy został „uszkodzony” – niby mechanicznie, przy sortowaniu. Na stole leżą koperty z naklejkami – „przesyłka uszkodzona”, „uszkodzone mechanicznie” itp. Niektóre w foli, z niemieckimi i francuskimi napisami, inne tylko po polsku. – Na szczęście siostra nigdy nie wkłada pieniędzy do listów. Pewnie dlatego dochodzą. – z ironią mówi Barbara.

Uszkodzenia mechaniczne
Kamil, dwudziestokilkuletni student z Krakowa kilka lat temu założył sobie konto na jednym z międzynarodowych serwisów aukcyjnych. Często kupuje płyty z filmami od użytkowników serwisu z innych krajów – głównie Anglii i Niemiec. – Filmy są tam 2-3 razy tańsze niż w Polsce – tłumaczy – do niedawna wszystko było w porządku. Wszystkie przesyłki przychodziły bez problemów, najwyżej były kilkudniowe opóźnienia. Jakieś 4 miesiące temu zaczęły ginąć paczki. – Po odszkodowanie mam już wydeptaną ścieżkę na poczcie – mówi z goryczą.
– Mój znajomy, który też kupuje na aukcjach międzynarodowych, w tym samym czasie co ja zaczął mieć problem z otrzymywaniem przesyłek – kontynuuje chłopak. W internecie przeczytał, że jeden z użytkowników serwisu aukcyjnego zrobił test. Chciał sprawdzić, czy przesyłki giną w Polsce czy za granicą – jak przekonują pracownicy Poczty. Poprosił znajomych o wysłanie do niego jakichś pustych pudełek – różnej wielkości – listem zwykłym. Z 10 doszło 8, ale opakowania były roztargane, poprzecinane i zaklejone tak, by nie było widać. Na kopertach były naklejki z napisem, że zostały uszkodzone mechanicznie.
Niestety, przypadków zaginięć, uszkodzeń czy znacznych opóźnień jest coraz więcej. – Tu nie chodzi nawet o to, że przesyłki nie dochodzą. Chodzi o brak liczenia się z klientem i wygórowane ceny, jakich żąda Poczta za przesłanie zagranicznej paczki czy listu. Jestem wściekły, kiedy rzecz na którą „polowałem” kilka miesięcy do mnie nie dotrze – mówi Kamil.
Za wysłanie do Wielkiej Brytanii paczki o wadze 10 kg. Poczcie Polskiej zapłacimy 115 zł, a przesyłka będzie iść kilka tygodni. Jeśli wybierzemy opcję „paczka zagraniczna priorytetowa” – będzie ona na miejscu znacznie szybciej, ale kosztuje to 145 zł. Natomiast jeśli skorzystamy z usług jednej z wielu prywatnych firm przewożących paczki z Polski do Wielkiej Brytanii, zapłacimy o wiele mniej – ok. 60 zł za 10 kg. Paczki wożone są najczęściej raz w tygodniu. Można podać pieniądze, zrobić listę zakupów, jakie osoby przewożące przesyłki zrobią w Polsce za drobną opłatą. – Mieszkałam w Londynie przez kilka miesięcy. Polecam usługi takich firm. Atmosfera w nich jest sympatyczna, wręcz przyjacielska. Można się z nimi dogadać – jeśli nie możesz dotrzeć do miejsca, w którym stają z paczkami, czasem przyjadą z pakunkiem do ciebie – mówi Patrycja, która z Anglii przyjechała w styczniu.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej Polaków korzysta z usług takich firm, by przesłać członkom rodziny domowe przetwory, słodycze czy inne drobiazgi. W druga stronę najczęściej wysyłane są pieniądze, prezenty dla dzieci czy upominki dla najbliższych.
– W lipcu zeszłego roku pracowałam w Irlandii. Wysłałam do mamy, na jej urodziny, prezent. Paczkę z okazyjnie kupionymi, bardzo dobrymi kosmetykami. Równolegle z nią wysłałam do domu paczkę z kilkoma książkami. Książki dotarły po tygodniu. Kosmetyki do dziś nie przyszły. Co z tego, że dostałam odszkodowanie, skoro chciałam zrobić mamie przyjemność i podarować dobre kosmetyki? Już nigdy nie wyślę nic wartościowego pocztą. Wolę już dopłacić za nadbagaż, czy wysłać prywatną firmą „paczkarską”, niż dawać podwójnie zarabiać pocztowcom – mówi Kamila, studentka dziennikarstwa z Katowic.

Uwaga, Poczta!
To nie koniec kłopotów Poczty Polskiej. Kilka miesięcy temu, reporterzy telewizyjnego programu „Uwaga!” przeprowadzili dziennikarskie śledztwo. Przez kilka dni jeździli za wozami Poczty Polskiej i nagrywali swoje obserwacje. Samochody zatrzymywały się znacznie częściej niż powinny, na dodatek w odludnych miejscach – na poboczach dróg, w lesie. Konwojent wyciągał z naczepy worek z przesyłkami i brał go do kabiny. Według regulaminu nie wolno mu tego robić. Samochód ruszał. Z paczek wyjmowano cenniejsze przedmioty i pieniądze. Następnie je zaklejano i wrzucano z powrotem do worka pocztowego. Na następnym „przystanku”, konwojent wrzucał go do naczepy i brał kolejny…
Do podobnych praktyk dochodziło w sortowniach. – Pracownik wyjmował z kosza czy worka paczkę i wychodził do łazienki – opowiada w materiale „Uwagi!” jedna z pracownic sortowni, Zuzanna – Wyjmowane były tam z kopert pieniądze. Była to sprawa, o której wiedzieli wszyscy z firmy – dodaje pracownica sortowni.
Listy otwierane były przy pomocy skalpela, ewentualnie wkładu do długopisu. Wyciągano z kopert pieniądze i sklejano odpowiednim klejem tak, że nic nie było widać. A cudze pieniądze zasilały konta pracowników poczty. – Niektórzy z nich – jak opowiadał reporterom „Uwagi!” jeden z pracowników sortowni – mieli po kilka, kilkanaście samochodów, domów, mieszkań. Do centrów ekspedycyjno – rozdzielczych, czyli sortowni, każdego dnia trafiają miliony przesyłek i listów. Ich wartość może być liczona w milionach złotych.

Kradzież na życzenie
Irmina pracuje na poczcie od 12 lat. Zaczynała od pozycji szeregowego pracownika ekspedycji, teraz jest kierownikiem w jednym z większych oddziałów (prosi o niepodawanie jakichkolwiek dotyczących jej danych). – Nie twierdzę, że pracownicy są święci, że nie zdarzają się przypadki kradzieży. Jednak jest to w dużej mierze wina klientów – mówi pracownica Poczty.
Pieniędzy nie powinno się wysyłać w listach. Od tego są przekazy pocztowe. Kaset czy płyt również nie wysyłajmy listownie. Od tego są paczki pocztowe. – Czasem chcąc oszczędzić 50 groszy czy złotówkę, opłacając zwykły list zamiast poleconego, tracimy nasz zakup na dobre. Wtedy możemy mieć pretensje tylko do siebie. Paczki powinny być odpowiednio zabezpieczone – papierem, taśmą dobrej jakości – a nie taką, która się po godzinie odkleja i sznurkiem – denerwuje się kierowniczka poczty.
Nie powinno się pakować małych rzeczy w duże paczki. Luz w przesyłce powoduje zgniatanie ich. – Każdy klient myśli, że jego paczkę nosi się jakby to było szkło. Nie. Paczek są setki – mówi coraz szybciej kobieta – są one przerzucane kilkanaście razy w ciągu całej drogi, przyciskane przez inne.
By wysłać coś wartościowego, warto skorzystać z oferty przesyłki z podaną wartością – taki rodzaj przesyłek jest monitorowany w ciągu całej drogi. W przypadku zaginięcia czy kradzieży, można z powodzeniem ubiegać się o odszkodowanie w wysokości podanej na przesyłce. Czasem warto wydać jeden czy dwa złote więcej i mieć pewność, że zakupiony produkt będzie cieszył oczy osoby przez nas wybranej, a nie tej, której w ręce wpadnie „przypadkiem”.
By wyeliminować kradzieże, Poczta Polska wprowadziła innowacje, np. nową usługę „przesyłka pobraniowa” i tzw. sprawdzanie zawartości, czyli sprawdzenie w obecności listonosza, co i w jakim stanie znajduje się w przesyłce. Jeśli zawartość jest uszkodzona, możemy odmówić przyjęcia paczki. – Usługa taka kosztuje 5 zł, a klienci i tak tego nie wykorzystują – mówi Irmina. – Przesyłki zagraniczne okradane są w Niemczech, nie u nas. Praktycznie każda zagraniczna przesyłka idzie przez niemieckie lotniska. Polacy nie powinni narzekać. W Poczcie Polskiej mają szansę na odszkodowanie, jeśli wina nie leży po stronie klienta.
– Pracuję przy okienku z przyjmowaniem paczek do wysyłki. Czasem kiedy widzę, jak są one zabezpieczane przez klientów, wcale się nie dziwię, że giną. Słabo zaklejone boki pudeł, rozlatujące się opakowania… Można powiedzieć, że takie sytuacje są na porządku dziennym. Czasem klienci wysyłający pakunek rezygnują z paczki wartościowej czy ubezpieczonej chcąc zaoszczędzić parę groszy. Jeśli wydało się już kilkaset złotych na aparat cyfrowy czy sprzęt komputerowy, to nie należy oszczędzać na bezpiecznym przetransportowaniu tych rzeczy – mówi Agata, wysoka blondynka pracująca w krakowskim urzędzie pocztowym.

Usługi, których nie ma
– Po co Poczta Polska oferuje usługi, których nie jest w stanie należycie wykonać? Według mnie jest to zwykłe naciąganie klientów. Jeśli jednak Poczta za ustaloną przez siebie kwotę nie może wykonać tej usługi w wyznaczonym czasie, to usługa taka nie powinna być w ogóle oferowana. Trzeba udostępnić ten obszar rynku innym przedsiębiorstwom, które będą się wywiązywać ze swoich obowiązków – mówi Artur, dwudziestotrzyletni student z Krakowa, stały klient Poczty w związku z częstymi zakupami na serwisach aukcyjnych.
W Wielkiej Brytanii była podobna sytuacja. Bardzo często ginęły przesyłki w Royal Mail. Podjęto drastyczną, ale skuteczną metodę naprawczą. Organ regulacji rynku łączności Postcomm ukarał Royal Mail grzywną 11,7 mln funtów za uszkodzone, skradzione lub zagubione przesyłki. W zeszłym roku spośród 22 mld listów i paczek, 14,6 mln dotarło do adresatów z uszkodzeniami lub ze spóźnieniem, zaginęły lub zostały skradzione. Może warto wziąć przykład z Wielkiej Brytanii i zacząć kierować w walce ze złodziejami radykalne metody? Jeśli pracownicy będą mieli świadomość, jak surowa – np. finansowa odpowiedzialność w wysokości dwu-, trzykrotnej skradzionej kwoty – grozi im za połakomienie się na czyjąś korespondencję, a monitoring będzie działał bez zarzutu, pracownikom nie będzie opłacało się kraść cudzej własności.
Jednak póki tak nie jest, możemy pocieszyć się tym, że wchodzą na nasz rynek prywatne firmy transportowe oferujące podobne jak poczta usługi. Jeśli zaczną się one dynamicznie rozwijać, a Poczta Polska zostanie sprywatyzowana, jest duża szansa, że powstanie prawdziwa konkurencja na rynku przesyłek. Wtedy tak samo ważna będzie i cena, i jakość oferowanych usług. Nie będzie wówczas miejsca na zaglądanie do cudzej korespondencji.

(Dane niektórych bohaterów zostały zmienione na ich wyraźną prośbę.)

Marta Sadurska

**********************8

Kronika pocztowa

Wrocław – policja w styczniu bieżącego roku zatrzymała listonosza podejrzanego o niedoręczanie przesyłek. W mieszkaniu 44-letniego mężczyzny znaleziono ukryty na balkonie worek pocztowy z korespondencją – 120 przesyłek adresowych i ok. 800 przesyłek reklamowych. Wiele paczek z zagranicy – głównie z Kanady i Wielkiej Brytanii – było otwartych.
Sosnowiec – w październiku ubiegłego roku w centrum miasta zatrzymano 36-letniego mężczyznę, który był listonoszem w sosnowieckim urzędzie pocztowym. W sierpniu pobrał on 54 tys. złotych na poczet rent i emerytur oraz przekazów pocztowych. I zniknął. Przez półtora miesiąca bawił się za cudze pieniądze i roztrwonił je w agencjach towarzyskich i sosnowieckich pubach.
Legnica – listonosz zniknął z przesyłkami i pobranymi pieniędzmi. Policja zatrzymała go kilka miesięcy później. Mężczyzna przebywał za granicą. Gdy w Holandii skończyły mu się pieniądze, wrócił do domu. Wówczas policja zorganizowała zasadzkę.
Żary – 43-letni listonosz znikł z pieniędzmi, które miał dostarczyć adresatom. Wydał je na hotel i usługi agencji towarzyskiej. Suma przywłaszczonych pieniędzy – 54 tys. zł

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska