25/07/2006 10:52:07
Kto zyska? Niewątpliwie firmy dostarczające wodę, które w ostatnich latach osiągają olbrzymie zyski. Niestety, zarobione pieniądze niechętnie przeznaczają na łatanie przeciekających rur. Łatwiej ogłosić zakaz.Thames Water zwrócił się do rządu z prośbą o ogłoszenie stanu suszy dla Londynu, hrabstwa Kent i części Surrey. Taki komunikat pozwoli dostawcy zaopatrującemu w wodę pięć milionów Londyńczyków na wprowadzenie dalszych restrykcji – w tej chwili obowiązuje „jedynie” zakaz używania węży ogrodowych i zraszaczy. Jeremy Pelczer – szef Thames Water wyjaśnił, że mimo iż zakaz używania węży ogrodowych pozostaje w mocy od trzech miesięcy, nie przyniósł on spodziewanych rezultatów i sytuacja może wymagać wprowadzenia kolejnych ograniczeń w używaniu wody. „Sprawa wygląda poważnie, pomimo ostatnich opadów deszczu” – powiedział Jeremy Pelczer. Aplikacja Thames Water jest w trakcie rozpatrywania przez rząd, decyzja zapadnie po 12 lipca. Wystąpienie o wprowadzenie stanu suszy Jeremy Pelczer tłumaczy tym, że takie zarządzenie pozwoliłoby na większe wykorzystanie zasobów rzek, a to z kolei na uniknięcie dalszych restrykcji. Na zwiększenie poboru wody z rzek w normalnych warunkach niezbędne jest zezwolenie agencji ochrony środowiska (Environment Agency). Jeremy Pelczer „zdaje sobie sprawę z tego, iż wprowadzenie poważniejszych restrykcji w używaniu wody uderzy w małe przedsiębiorstwa”. Dlatego ograniczenia wejdą w życie tylko, jeśli będzie to naprawdę konieczne. Wszystko zależy od tego, jak dużo deszczu spadnie w najbliższych tygodniach – powiedział szef Thames Water – musimy jednak mieć pewność, że jesteśmy w stanie dostarczyć wystarczającą ilość wody na pokrycie podstawowych potrzeb, niezależnie od tego, jak suche będzie lato.
W uzyskaniu tej pewności niewątpliwie pomogłoby załatanie dziurawych rur – uważa Andrew Marsh z Rady Konsumentów ds. Wody (Consumer Council for Water). Każdego dnia z nieszczelnych wodociągów Thames Water wycieka dziewięć milionów litrów. Tyle, ile potrzeba do pokrycia dziennego zapotrzebowania na drogocenny płyn sześciu milionów ludzi.
Przepływ precjozów
Około 13 milionów ludzi w południowo-wschodniej Anglii już od trzech miesięcy ma ograniczony dostęp do wody, a być może czekają ich dalsze restrykcje. Rząd i firmy dostarczające wodę tłumaczą, że powodem takiego stanu rzeczy jest 19 miesięcy prawie bez deszczu – w porównaniu do przeciętnych opadów. W tym samym czasie 3,5 miliarda litrów wody wycieka z nieszczelnych rur każdego dnia w całej Anglii i Walii, a rachunki gospodarstw domowych za wodę rosną – ostatnio w kwietniu o 5,5%, czyli dużo powyżej inflacji. Za to inwestorzy zacierają ręce. Firmy dostarczające wodę osiągają ostatnio rekordowe wyniki:
- Thames Water zyskało o 31 procent więcej niż rok temu, co dało wynik 346,5 miliona funtów.
- Firma Severn Trent ogłosiła, że wyższe rachunki i cięcia kosztów zaowocowały 18-procentowym wzrostem w rocznym zysku, który skoczył do 270 milionów funtów.
- Firma United Utilities, która dostarcza wodę w północno-zachodniej Anglii, zanotowała zyski wyższe o 21 procent – osiągnęły 481 milionów funtów.
- Firma Pennon, dostawca wody z południowego-zachodu, ogłosiła 25-procentowy wzrost zysków – 111 milionów funtów.
- AWG (właściciel Anglian Water) potroił roczny zysk, który sięgnął 109 milionów funtów.
Wszystkie firmy dostarczające wodę wypracowały razem zysk sięgający dwóch miliardów funtów. W tym momencie można zacząć się zastanawiać, czy to w porządku, że dostawcy wody osiągają tak wysokie zyski, podczas gdy ich płacący coraz wyższe rachunki klienci są nękani restrykcjami?
Wodne pięciolatki
Choć odpowiedź na to pytanie może wydawać się oczywista, warto zapoznać się najpierw ze sposobem działania dostawców wody, by mieć lepszy osąd sytuacji. Większość firm dostarczających wodę w Anglii i Walii zostało sprywatyzowanych w 1989 roku. Ponieważ powstały lokalne monopole, ustanowiono nad nimi jednostkę nadzorującą – Ofwat. Do jej uprawnień należy ustalanie maksymalnej ceny, za którą dostawcy wody mogą ją sprzedawać. Co pięć lat Ofwat przeprowadza „przegląd okresowy”. Po prześledzeniu biznesplanów i potrzeb inwestycyjnych ustanawia granicę ceny wody, która powinna pokryć zapotrzebowanie niezbędne do dobrego funkcjonowania dostawców, inwestycji i przynieść zysk. Jeśli firma dostarczająca wodę przekroczy przewidywany przez Ofwat zysk, według założeń te pieniądze powinny wrócić do klientów w postaci niższych cen w następnej pięciolatce. Limit wzrostu cen wynosił w latach 1995-2000 jeden procent powyżej inflacji, w kolejnych pięciu nastąpił spadek limitu o 2%, a na lata 2005-2010 ustalono górną granicę wzrostu ceny wody na 4,2 procent powyżej inflacji.
Dostawcy wody chętnie podkreślają, że na każde dwa funty zysku trzy inwestują, żeby poprawić jakość świadczonych usług. Rzeczywiście, od czasu prywatyzacji firmy te zainwestowały 50 miliardów funtów w nowe rury, rezerwuary i stacje uzdatniania wody. Jednak pieniądze na te inwestycje pochodzą z pożyczek, a żeby uzyskać dobre warunki kredytu, księgi finansowe dostawców wody muszą wyglądać dobrze. Banki, akcjonariusze i inwestorzy chcą mieć pewność, że bezpiecznie zainwestowali swoje pieniądze, i że te inwestycje przyniosą im konkretny zysk. Przegląd Ofwat pozwala im przewidzieć zyski, które firma dostarczająca wodę wypracuje w ciągu pięciu lat, co jest nieocenioną informacją dla inwestora, który boi się ryzyka. Jednak te same przeglądy czasem odbijają się dostawcom wody czkawką.
Zarabiają za dużo
Po pozytywnej ocenie działalności firm na lata 1995-2000 nastąpiła blokada wzrostu cen w latach 2000-2005. W rezultacie inwestorzy odwrócili się od sektora wodnego. Dołączając do tego blokadę podwyżek cen wody, nietrudno wywnioskować, dlaczego dostawcom trudno było wygospodarować pieniądze na inwestycje. Zaraz po kolejnym – tym razem entuzjastycznym raporcie Ofwat, inwestorzy wrócili. W latach 2005-2010 firmy dostarczające wodę mogą podnosić ceny o 4,2 procent powyżej inflacji każdego roku, co oznacza dla przeciętnego gospodarstwa domowego roczne rachunki za wodę wyższe o ₤46 w najlepszym i o ₤295 w najgorszym przypadku do 2010 roku. Nic dziwnego, że inwestorzy mogą spodziewać się bezpiecznego zwrotu swoich pieniędzy z 5,1-procentowym zyskiem.
Pokaźne zyski, ogłoszone w ostatnich tygodniach przez dostawców wody wywołały falę niezadowolenia u ich klientów narzekających, że rachunki rosną za szybko i za wysoko. Wielu z nich nie rozumie, dlaczego mają płacić za wodę więcej, skoro jednocześnie mają problemy z uzyskaniem do niej pełnego dostępu. Przeprowadzona niedawno przez ITV News ankieta dowiodła, że zdaniem 79 procent konsumentów firmy dostarczające wodę zarabiają na nich za dużo. Analitycy są zdania, że tegoroczne zyski dostawców wody to jednorazowy przypadek, nie do powtórzenia w kolejnych latach. Mówią, że Ofwat pozwolił dostawcom wody na tak drastyczne podwyżki cen, by umożliwić im odzyskanie kosztów poniesionych w poprzedniej pięciolatce. Cóż – koszty niewątpliwie udało się odzyskać. To dobra wiadomość dla inwestorów, co jednak z klientami, których trawniki wysychają, a kwiaty więdną?
Jest nadzieja w sprawie rur
Zgromadzenie Londyńskie (London Assembly) w przedstawionym niedawno raporcie donosi, że dostawcy wody powinni być karani częściej i bardziej dotkliwie za niedopełnianie obowiązku naprawy przeciekających rur, a pieniądze w ten sposób uzyskane powinny wracać do klientów jako zwrot nadpłaty. Zgromadzenie skrytykowało fakt, że notoryczne przekraczanie norm wycieku wody nie skutkuje karami.
Firma Thames Water – główny winowajca – twierdzi, że zredukowała wycieki wody do najniższego od czterech lat poziomu. Tymczasem od trzech lat nie udało jej się osiągnąć założonego celu w redukcji wycieków. Ostatniego roku Thames Water zredukowała wycieki zaledwie o dwa procent (zamiast zakładanych trzech), podczas gdy zyski firmy wzrosły o jedną trzecią, a rachunki klientów o 20 procent. W rezultacie dziś Londynowi grozi niedobór wody. Thames Water broni się mówiąc, że naprawia 240 przecieków każdego dnia, wydając na to 500 tysięcy funtów, a w Londynie większość rur ma ponad 100 lat. Do tej pory wymieniono 250 mil najstarszych z nich. Te same argumenty sprawiły, że Thames Water uniknęła zapłacenia kary wysokości 75 milionów funtów za zbyt wolne naprawianie przecieków. Zamiast tego, dwa razy więcej pieniędzy ma być zainwestowane w wymianę kolejnych rur – zarządził Ofwat. Swoją decyzję umotywował tym, że dochód z kary i tak nie zasiliłby kieszeni klientów, ale Ministerstwo Skarbu. Dlaczego – nie wiadomo. Inwestycja pokryje wymianę przynajmniej 368 km rur. Oprócz tego firma jest zobowiązana wymienić do 2010 roku kolejne 1234 km. Ofwat ustalił też poziom redukcji wycieków, który dostawcy wody muszą osiągnąć do 2010 roku. Nowe normy są o 20 procent bardziej surowe.
Choć decyzja Ofwat jest pewnie słuszna – w końcu więcej rur zostanie naprawionych – może budzić sprzeczne uczucia. Gigantyczny zysk dostawcy wody sugeruje, że firma ma się świetnie. Firma tak, gorzej z jej klientami, którzy mogą już w tym miesiącu spodziewać się kolejnych ograniczeń w używaniu wody, a wkrótce kolejnej podwyżki rachunków. Może nastroje społeczeństwa byłyby lepsze, gdyby na wymianę wodociągów Thames Water przeznaczyła część zysku firmy, a pieniądze, które zasądzono jej za zbyt opieszałe działania w tym kierunku oddała klientom? Tymczasem zamiast rekompensaty tych ostatnich czeka naprawdę suche lato, za które w dodatku przyjdzie im słono zapłacić.
Magdalena Gignal
***
Trzy poziomy suszy
Poziom 1 – zakaz używania węży i zraszaczy
Ten zakaz obowiązuje już w południowo-wschodniej Anglii. Nie można używać węży ogrodowych i zraszaczy. Żeby wprowadzić zakaz, firmy dostarczające wodę nie potrzebują zezwolenia Agencji Ochrony Środowiska. Firmy używające węży do mycia samochodów i centra ogrodnicze są wyłączone z zakazu. Węże mogą też być używane do napełniania basenów i mycia autostrad, chodników i patio.
Poziom 2 – susza
Firmy dostarczające wodę mogą wystąpić do ministra ochrony środowiska o pozwolenie na nałożenie restrykcji ograniczających używanie wody do potrzeb niezbędnych do życia. Od 15 maja susza obowiązuje w regionach obsługiwanych przez Sutton and East Surrey Water. W czasie suszy poniższe restrykcje mogą być wprowadzone w życie, choć firma dostarczająca wodę nie musi wymagać przestrzegania wszystkich:
- zakaz używania węży do podlewania ogrodów, trawników, działek, parków, terenów sportowych i rekreacyjnych, niezależnie od tego, czy znajdują się w rękach publicznych czy prywatnych,
- zakaz napełniania prywatnych basenów do celów innych niż medyczne,
- zakaz napełniania stawów ozdobnych, innych niż stawy rybne,
- zakaz uruchamiania mechanicznych myjni samochodowych,
- zakaz mycia samochodów, łodzi, pociągów i samolotów za wyjątkiem czyszczenia niezbędnego do zachowania poziomu higieny odpowiadającego normom bezpieczeństwa,
- zakaz mycia budynków z zewnątrz, z wyjątkiem okien,
- zakaz mycia fabryk i maszyn, za wyjątkiem mycia z przyczyn higienicznych,
- zakaz używania węży lub spryskiwaczy do mycia okien,
- zakaz uruchamiania ozdobnych fontann i kaskad,
- zakaz uruchamiania automatycznie spłukiwanych toalet w czasie, gdy w budynku nikt nie przebywa.
Osobne wytyczne dotyczące suszy określają ilość wody, którą dostawcy mogą pobrać z naturalnych źródeł.
Poziom 3 – susza, stan wyjątkowy
Kiedy zasoby naturalne okazują się niewystarczające, firmy zajmujące się dostarczaniem wody mogą ubiegać się o ogłoszenie stanu wyjątkowego. Takie zarządzenie pozwala na wprowadzenie każdych ograniczeń w używaniu wody, które zostaną uznane za niezbędne. W praktyce stan wyjątkowy może oznaczać:
- ograniczenie dostaw wody do gospodarstw domowych przez zamykanie ujęć w określonych godzinach w ciągu dnia,
- zamknięcie dostaw wody do gospodarstw domowych i ustawienie na ulicach beczkowozów.
*********
Mieszkańcy Anglii o zakazie podlewania ogrodów
Płacimy sumiennie rachunki, więc powinniśmy mieć prawo do lepszej obsługi. Pieniądze, które zarabiają szefowie firm dostarczających wodę muszą być dla nich powodem zakłopotania i powinni się za to wstydzić! Niestety – to nie oni, ale klienci otrzymują gorsze usługi i muszą płacić za ich błędy.
Mark Clowes
Dostawcy wody z zimną krwią podwyższają ceny przeciętnie o 5 procent, a następnie ogłaszają zakaz używania węży ogrodowych? Za co więc płacimy? Błagam, niech nikt mi nie mówi, że nasze pieniądze są potrzebne, żeby naprawić przeciekające rury, bo te powinny zostać naprawione dawno temu, kiedy odkryto przecieki. To typowe dla tego kraju, ceny wody, gazu i innych mediów rosną i rosną, a obsługa pogarsza się i pogarsza. Wielka (ang. great: świetna, wspaniała – przyp. red.) Brytania? Raczej Zdzierca Brytania!
Nick Storr, Bristol
Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że te ograniczenia w używaniu wody mają uzasadnienie? Zgadzam się, że są przecieki, ale nie da się ich załatać natychmiast, więc potrzebne jest podjęcie środków ostrożności. W końcu ludzie zdadzą sobie sprawę z tego, że zasoby wody nie są nieskończone. Niezależnie od tego czy efekt cieplarniany istnieje, świat się zmienia, więc my też powinniśmy.
Classy Lassy, Cardiff
Ta cała sytuacja wydaje mi się zabawna. Mieszkam w Leicester i nigdy w życiu nie widziałem tyle deszczu, co w tym roku. Nie zakładam innych butów, jak kalosze. Susza w Anglii naprawdę mnie rozśmiesza.
V.S., Leicester
Doniósłbym na sąsiada używającego węża ogrodowego, gdyby mój dostawca wody – Thames Water – oddał mi 30 procent moich rachunków. Proszę też przyjąć do wiadomości, że właśnie zainwestowałem 60 procent mojego rachunku za wodę w trzy beczki na deszczówkę! Domagam się zwrotu za moją inwestycję! Dostawcy wody muszą zainwestować w nową infrastrukturę, by w końcu sprostać wymaganiom, jakie stawia im XXI wiek.
Steve Silver
Mieszkam sama i nie mam dzieci. Mój ogród jest całym moim życiem. Moi sąsiedzi mają kilkoro dzieci i zużywają w domu kilkakrotnie więcej wody niż ja. Czy to jest w porządku, że nie mogę podlać ogrodu, podczas gdy nie ma żadnych ograniczeń na używanie wody w gospodarstwie domowym? Nie mam żadnych wątpliwości, że jeśli spróbuję zużyć trochę zaoszczędzonej w domu wody w moim ukochanym ogrodzie, ktoś podniesie alarm. Taki właśnie jest dzisiejszy świat.
Anna, Londyn
Skoro od czasu, kiedy firmy dostarczające wodę zostały sprywatyzowane, nie dostarczają nam usług na poziomie, za który płacimy – mam na myśli zaopatrzenie w wodę – może powinniśmy wszyscy zaprzestać płacenia rachunków na kilka miesięcy? Jeśli telewizja SKY nie dociera do mojego domu, nie płacę za nią. Ewentualnie dostawcy wody mogliby wreszcie wziąć się za naprawianie przeciekających rur. W końcu akcjonariusze dostają dywidendy od zysków, a nie od obrotów firmy.
Chris, Bedford
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
Zdobądź uprawnienia uprawnienia na wozek widlowy i zacznij z...
Przyjme instruktora kursu operato...
PRZYJME DO PRACY TRENERA - INSTRUKTORA KURSU OPERATOROW MASZ...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
SZUKASZ PRACY ? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIA...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...