14/07/2006 11:38:43
Podkreślające wagę godności człowieka od poczęcia do śmierci, hospicyjne dzieło, nie powstałoby jednak, gdyby nie wysiłek życia niezwykłej kobiety. W tym miesiącu upływa pierwsza rocznica śmierci twórczyni ruchu hospicyjnego, dame Cicely Saunders, zmarłej 15 lipca 2005 r. w hospicjum św. Krzysztofa w Londynie, placówce, którą założyła 38 lat wcześniej.
Członkini m.in. Royal College of Physicans, Royal College of Nursing i Royal College of Surgeons, Newnham College w Cambridge czy Universities of Yale, za swoje zasługi wyróżniona została prestiżowymi nagrodami: Templetona, Onassis i Wallenberg, doktoratami honoris causa uczelni w Londynie, Glasgow, Cambridge i Oxford oraz licznymi odznaczeniami, wśród których znalazły się m.in. Order of Merit, złoty medal British Medical Association oraz Conrad N. Hilton Humanitarian Prize. To dzięki niej oblicze pełnego grozy i bólu umierania i przerastający często lęk przed nieznanym, otrzymały twarz pełnej uważnej troski miłości.
Portret damy
Szacunek, jakim obdarzyło ją społeczeństwo brytyjskie, może być porównywalny chyba tylko z czcią dla sanitariuszki z czasów wojny krymskiej Florence Nightingale, zaś poświęcenie Cecily Saunders sprawie ulgi w cierpieniu nieuleczalnie chorych, zasłużyło na międzynarodowe uznanie.
Była prawdziwą, wielką damą, obdarzoną ogromną charyzmą i promieniejącą wewnętrzną siłą i pięknem. Cechowały ją: talent przywódczy, niezłomna siła woli i mocne przekonanie o słuszności wyznawanych przez siebie wartości. Innowatorka w leczeniu fizycznych i psychologicznych przyczyn bólu, nie ustawała w trudzie, dzięki któremu umierającym i nieuleczalnie chorym, dotąd spychanym na margines, przywrócono ludzką godność i wartość.
Cicely Mary Strode Saunders urodziła się 22 czerwca 1918 r. w Barnet, w północnym Londynie, jako najstarsza córka, osiągającego duże sukcesy finansowe pośrednika obrotu nieruchomościami. Mimo dostatku, jej dzieciństwo nie należało do szczęśliwych - nie rozumianą przez rówieśników dziewczynkę wysyłano do kolejnych prywatnych szkół internatowych, których szczerze nie cierpiała. Atmosfera w domu także nie była najlepsza – małżeństwo jej rodziców nie było zgodne. Wrażliwa dziewczynka, od początku dotknięta niełatwymi doświadczeniami, dojrzewała bardzo szybko.
Od najmłodszych lat pragnęła pomagać innym. Jednak, jako przedmiot rozpoczętych w 1939 r. w St Anne’s College w Oxfordzie studiów, wybrała: filozofię, nauki polityczne i ekonomię. Tymczasem wybuchła wojna. Cecily odczuwała coraz silniejsze pragnienie mocniejszego zaangażowania się w pomoc najbardziej cierpiącym, a uzyskanie stopnia naukowego nie wydawało się być czymś, co pozwoliłoby jej na zrealizowanie marzeń. Nieśmiała, wysoka, niesamowicie uparta, wyruszyła więc w niezwykłą podróż – ku odkryciu swojego życiowego powołania.
W 1940 r. rozpoczęła kurs pielęgniarski, po którym zaczęła pracować jako pielęgniarka i asystentka socjalna m.in. w St. Joseph Hospital w Londynie. To tu spotkała pierwszych nieuleczalnie chorych. To tu po raz pierwszy zetknęła się z tymi, do których coraz bardziej zaczęło wyrywać się jej serce. Pielęgniarstwo wydawało się też być odpowiedzią na jej pragnienia. Niestety, wrodzona wada kręgosłupa stanie na przeszkodzie jej marzeniu o wykonywaniu tej pracy.
Był rok 1945. Koniec wojny, a i dla Cecily okres wyjątkowych przemian. Kończyła studia w Oxfordzie, w tym czasie rozpadło się ostatecznie długo wiszące na włosku małżeństwo jej rodziców. Pojawiła się ciemność - co do tego, co dalej. Ale był to także czas działania łaski. Odpowiedź na pytanie o kierunek znalazła nagle – w wierze. Przełamany został jej agnostycyzm, na siebie i swoje życie zaczęła spoglądać w zupełnie innym świetle. Nawraca się na chrześcijaństwo w Kościele anglikańskim, ale jeszcze przez długi czas pozostaje niepewna, jak w najlepszy sposób może podążyć za ogarniającym ją coraz bardziej pragnieniem pomocy chorymi i cierpiącymi.
Angielska pani i polscy emigranci
Na jej drodze do właściwego odczytywania przeznaczenia, nieoczekiwanie stają kolejni Polacy. Sama Saunders również często dziwiła się, skąd wzięła się u niej, to trwające przez całe życie przyciąganie w kierunku polskich rzeczy i osób. A mają one odegrać znaczącą rolę w jej życiu.
Zaczęło się od niezwykłego spotkania z uchodźcą z warszawskiego getta. Polskiego Żyda, Dawida Taśmę poznała na swoim pierwszym dyżurze w St Thomas. Osamotniony, bez przyjaciół i rodziny, umierał na raka. Cecily spędziła z nim wiele godzin, rozmawiając, słuchając i towarzysząc ostatnim dniom jego życia. Ta przyjaźń była dla niego umocnieniem – odnalezionym w zwykłej ludzkiej trosce i miłości. Ona zaś wspominała ją tak: „Pewnego razu zapytałam tego człowieka, który wiedział, że zbliża się jego śmierć, czego oczekuje od tych, którzy troszczą się o niego. Odpowiedział: ‘Pragnę kogoś, kto byłby przede wszystkim osobą, starającą się mnie zrozumieć’. I choć jest doprawdy niemożliwe zrozumieć do końca drugiego człowieka, ja nigdy nie zapomnę, że on nie prosił o żaden sukces, ale tylko o to, by ktoś starał się wystarczająco, by próbował”.
Dzięki niemu również, Cecily zobaczyła, że umieranie może otrzymać ludzką twarz – a ból raka zahamowany zostaje nie tylko przez nowoczesne leki, ale także dzięki formie opieki, obejmującej zarówno fizyczne, jak i duchowe potrzeby pacjenta.
Taśma powierzył jej też dorobek całego swojego uchodźczego życia: 500 funtów, które przechowywała jak bezcenny skarb przez lata, aż do momentu, w którym była gotowa, by zadośćuczynić jego tajemniczemu życzeniu, które wyraził w słowach: „Niech to będzie ‘okno w Twoim domu’”. Kilkanaście lat później, jego dar upamiętniony zostanie w wejściu pierwszego hospicjum - St Christopher.
Także w St Joseph ,Saunders spotkała drugiego, z postawionych przez Opatrzność na drodze jej życia Polaków. Poruszająca postawa wiary, katolickiego wdowca, żołnierza armii gen. Andersa Antoniego Michniewicza, ukazały jej w pełni, jak wyglądać może umieranie, jeśli istnieje możliwość dawania i otrzymywania miłości.
Ich wzajemne uczucie, którego świadectwo znajdziemy na kartach prowadzonego przez nią dziennika, dojrzewało w szczególnych warunkach: świadomości kruchości rzeczy oraz zwyciężającej to, co nietrwałe Milości Boga – a więc„przez Niego i z Nim” – jak podkreślała.
Antoni umierał długo, z niezwykłym męstwem i godnością znosząc to, co było dla niego doświadczeniem kruszącej i przemieniającej siły krzyża. Cecily towarzyszyła mu do końca, wykrzykując z głębi serca pełne bólu pytania o sens utraty - kolejnej już, tak bliskiej osoby.
Jednak to właśnie śmierć Antoniego zainspirowała ją w planach ufundowania hospicjum św. Krzysztofa – nazwanego imieniem świętego patrona podróżników, miejsce odpoczynku na najtrudniejszym etapie życiowej wędrówki.
Kolejnym, znaczącym dla jej życia Polakiem, miał być jej przyszły mąż, którego poślubiła w 1980 r. po śmierci jego żony w Polsce, z która pozostawał w separacji.Był to niezwykłego talentu malarz, twórca Szkoły Malarstwa Sztalugowego Bohusz-Szyszko. W namalowanym przez niego Ukrzyżowaniu, które zawisło w hospicjum św. Krzysztofa, a którego siła ekspresji zafascynowała Cecily, dostrzegła ona symbol pełnego sensu cierpienia wszystkich tych, którym tak bardzo pragnęła pomóc.
Cierpieniu naprzeciw
Decyzję o podjęcia wyzwania, by swe pragnienie pomocy umierającym ugruntować medyczną wiedzą, wzmocniło jeszcze jej doświadczenie pracy woluntariuszki w St Luke w dzielnicy Bayswater, domu dla umierających w nędzy. W 1947 r.. zmusiła się do powrotu do szkoły - zaczęła studiować medycynę i dziesięć lat później, w wieku 38 lat uzyskała kwalifikacje lekarskie. Rozpoczęła też uczestnictwo w zespołach zajmujących się badaniem bólu przy szpitalu St Mary’s na Paddingtonie oraz w St Joseph w Hackney, gdzie Siostry Miłosierdzia udowadniały, że dla umierających można zrobić nieskończenie wiele dzięki pełnej miłości opiece. Cecily miała też po raz pierwszy możliwość wprowadzania w życie swoich nowoczesnych sposobów łagodzenia bólu. To, co demonstrowała - wówczas ogromne nowatorstwo, a obecnie powszechnie przyjęte metody – polegało na pomocy umierającemu pacjentowi w osiąganiu stabilnego stanu, w którym mógł ciągle zachować przytomność i żyć pełnią życia.
Już studiując medycynę, Cecily zajęła się terapią bólu i była jedną z pierwszych, które opisały jego wpływ na jakość życia w końcowej fazie choroby nowotworowej. Studiując zagadnienie bólu, dostrzegła również wpływ choroby na rodziny pacjentów oraz pozytywną stronę wzajemnego wsparcia i pomocy, jaką rodzina i pacjent mogą obdarzyć się wzajemnie, pokierowani odpowiednio w ostatnich dniach życia chorego.
Jednak pełna realizacja tych założeń w ówczesnej, medycznej praktyce, nie była rzeczą łatwą. Cecily widziała zupełną nieadekwatność proponowanych przez klasyczną medycynę formuł; widziała umierających pacjentów, traktowanych często jako zbyteczną przeszkodę w głównym celu leczenia i poskromienia patologii. Wiedziała też, że aby spełnić swoje marzenia, musi stworzyć nową formę pomocy.
Dom końca wędrówki
Z niewielką w stosunku do potrzeb sumą, ofiarowana przez Dawida Taśmę “na okno w przyszłym domu dla umierających” oraz ogromną determinacją, Cecily doprowadziła do powstania fundacji i rozpoczęcia pracy nad budową a hospicjum św. Krzysztofa w Londynie. Było to pierwsze na świecie współczesne hospicjum i początek zupełnie innego myślenia o umierających. Prace nad jego powstaniem trwały kilkanaście lat.
Dr Saunders zaproponowała w nim nowy sposób podejścia do pacjenta i nową filozofię opieki. Nazwa „hospicjum” pochodzi od miejsca otaczającego opieką podróżnych, od łacińskiego „hospes” - gość. Sobór nicejski w 325 r. postanawiał, że każde miasto powinno poza swoimi murami posiadać, nadzorowane przez diakona miejsce, w którym znajdowaliby schronienie wszyscy potrzebujący. Od tego czasu świeccy i np. zgromadzenia zakonne, zakładali przytułki. Zjawisko to rozwinęło się szczególnie w XI i XII w., w związku z migracją do miast oraz z rozkwitem ruchu pielgrzymkowego. Sieć hospicjów powstała wzdłuż trasy do Ziemi Świętej. Przyjęta przez Saunders nazwa “hospicjum” nawiązywała więc do tradycji, wskazując iż jest ono wspólnotą, opartą o chrześcijańskie i humanistyczne wartości, otwartą na pacjentów, niezależnie od przynależności religijnej i kulturowej.
Hospicjum św. Krzysztofa powstało w 1967 r. i wkrótce stało się centrum nowego stylu opieki nad umierającymi. Cicely Saunder wyraźnie wskazywała hospicyjne cele: „Podstawową troską hospicjum jest natura człowieka, która powinna być widziana jako całość - ciało, duch i umysł, uczestniczący w większej całości, jaką jest rodzina. Musimy być małą społecznością. Jesteśmy reakcją na odpersonalizowaną, współczesną medycynę. Będziemy się starać uczynić ze St. Christopher’s dom i sprawić,, by nasi pacjenci poczuli się członkami rodziny.”
Taka, stworzona po raz pierwszy, domowa struktura St. Christopher’s Hospice była wyzwaniem dla współczesnej medycyny, oferując zamiast samotności i anonimowości, nowy sposób zespołowej opieki nad pacjentem, jego rodziną i opiekującymi się nim. Poprzez studia, publikacje, konferencje St. Christopher’s Hospice rozpoczęło dyskusję na temat wielu płaszczyzn potrzeb nieuleczalnie chorych, zapomnianych w erze biomedycznej rewolucji. Zamiast wstydliwego chowania umierającego w najskrytszej części szpitala, pacjent stawał się centrum zainteresowania, a również po jego śmierci obejmowano opieką członków jego rodziny i przyjaciół.
Inicjatywa, nazywana przez twórczynię “domowy szpitalem”, rodziła się jednak z trudem i przy oporach świata medycznego. Jego sukces potwierdziły jednak badania przeprowadzone już po roku działalności ośrodka: na pytanie dotyczące samopoczucia w Hospicjum, aż 87 proc. pacjentów odpowiedziało, iż czuje się tam jak w domu. Na pytanie o samopoczucie w przeciętnym, londyńskim szpitalu odpowiedziało pozytywnie tylko 8 proc. pytanych.
Dowodem na to, iż rzeczywiście spełniło ono swoja misje był fakt, że setki hospicjów w Wielkiej Brytanii i na świecie wzorowane zostały właśnie na ośrodku hospicyjnym w Sydenham.. Obecnie hospicjum św. Krzysztofa otacza rocznie opieką około 2 tys. pacjentów i ich rodziny, a poddając specjalnemu treningowi około 60 tys. profesjonalistów z zakresu opieki zdrowotnej ma wielki wpływ na standarty opieki nad umierającymi na całym świecie.
Przesłanie nadziei
W naszej, ulęgającej destrukcyjnym procesom depersonalizacji kulturze, 70 proc. chorych umiera w szpitalach, które są miejscem śmierci samotnej. Izoluje się umierających i tylko niewielki procent rodzin jest obecnych podczas odejścia swoich bliskich. Rozwój współczesnej medycyny powoli znosi wszelkie granice, stworza możliwości sztucznego podtrzymywania życia i daje, często złudne nadzieje na oszukani” śmierci. Zafascynowana technologią i skoncentrowana wyłącznie na przywracaniu do zdrowia medycyna, często ignoruje potrzeby człowieka umierającego, dla którego, w sensie leczenia „nic więcej nie da się zrobić”. Konającym w bólu i osamotnieniu przyszła z pomocą dopiero opieka hospicyjna. Określana nazwą paliatywnej (łac. „palium” – okrycie) według raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) jest „aktywna, dotycząca wszystkich sfer życia opieka nad pacjentem cierpiącym na schorzenie nie poddające się leczeniu przyczynowemu” oraz „podejściem poprawiającym jakość życia pacjentów w obliczu śmiertelnych chorób oraz ich rodzin”.
Nowy model opieki nad nieuleczalnie chorymi i umierającymi, wprowadzony przez ruch hospicyjny oraz wywołanie dyskusji oraz zainteresowania sprawą umierania dawały nadzieję powolnej zmiany mentalności w ulęgających ślepej fascynacji technologią zachodnich społeczeństwach oraz dawały impuls do humanizacji całej medycyny, gdzie człowiek byłby podmiotem opieki i centrum uwagi zespołu medycznego.
Istotne jest, że uznano przy tym wagę niemedycznej sfery opieki nad chorymi: psychologicznego i socjalnego towarzyszenia, oraz podkreśleno ogromną roli duchowej sfery życia, cierpienia i umierania. Potrzeba było jednak wielu lat, aby idea hospicyjna rozwinęła się na skalę międzynarodową – stało się to możliwe, gdyż Cecily Saunders była aktywną misjonarką hospicyjnego dzieła, osobiście doprowadzając do powstawania kolejnych hospicjów na całym świecie.
To także, dzięki kolejnym wydaniom jej, tłumaczonych na wiele języków publikacji, m.in. “Care of the Dying”, “Living with Dying”, “Beyond the Horizon”, “The Management of Terminal Disease”, “Hospice: the living idea”, “Hospice and Palliative Care”, idea hospicjów została rozpowszechniona i promowana.
Dzięki Cecily Saunders powstały też pierwsze polskie hospicja. Ruch hospicyjny miał tu swój początek w parafii Kościoła Arka Pana w Nowej Hucie w połowie lat siedemdziesiątych - z inicjatywy red. Haliny Bortnowskiej, która pracowała jako wolontariusz w hospicjum św. Krzysztofa. Następnie dr. Cicely Saunders odwiedziła kilka razy Polskę, a jej wizyta w 1978 roku przyczyniła się do powstania w 1981 r. pierwszego w kraju hospicjum Świętego Łazarza w Krakowie, prowadzonego przez stowarzyszenie Towarzystwo Przyjaciół Chorych
Cecily Saunders, od początku powstania hospicjum w 1967 r. aż do ostatnich nieomal chwil brała też czynny udział w życiu stworzonej przez siebie placówki: pełniła funkcję dyrektora medycznego i przewodniczącej hospicjum w Sydenham.
Koniec życia Dame Cicely Saunders był pięknym podsumowaniem dzieła, któremu się zupełnie poświęciła. Zmarła w wieku 87 lat, 14 lipca 2005 r. po kilkuletnich zmaganiach z chorobą nowotworową w hospicjum św. Krzysztofa w Londynie – które 38 lat wcześniej założyła.
Cecily Saunders pragnęła uczynić ból i umieranie ważną, społecznie uznawaną sprawą, przywrócić mu wymiar pełnego człowieczeństwa, który współczesna medycyna często wydawała się jej omijać. Nigdy nie straciła wiary w to, że będzie potrafiła dokonać tego, do czego została powołana – złączyć ludzi we wspólnym dziele pomocy cierpiącym. Dzięki wierze i nadziei udało jej się to, co w obecnych czasach, zagrożonych depersonalizacją i odarciem z godności początku i końca ludzkiego życia, wydaje się być szczególnie ważnym przesłaniem. Udowodniła, że najważniejsza jest, silniejsza niż śmierć i cierpienie, pełna uważnej troski miłość.
Martyna Mazurek
Katolicki Ośrodek Wydawniczy „Veritas”, oprócz wydawania „Gazety Niedzielnej”, prowadzi największą w Wielkiej Brytanii polską księgarnię, gdzie można kupić nie tylko dobre książki religijne, ale również słowniki, podręczniki do nauki języków obcych, poradniki, literaturę piękną, beletrystykę, a także pozycje antykwaryczne.
Zapraszamy do przeglądnięcia naszego katalogu w formacie pdf
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...