MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

11/07/2006 23:08:17

Zawsze Brixton!

KAYAH - ur. w 1967 r. , właściwie Katarzyna Szczot z Białegostoku. Zadebiutowała piosenką „Córeczko” w roku 1988 na festiwalu w Sopocie. Zanim zaczęła pracować na własne nazwisko, występowała w chórkach innych zespołów. Niesamowitą popularność przyniosła jej płyta nagrana z jugosłowiańskim kompozytorem Goranem Bregovicem. To jedna z najpopularniejszych płyt w historii muzyki. Znana artystka na koncie ma ich wiele, nagród też, ale w naszej rozmowie nawet o nich nie wspomni. O czym więc rozmawiać z Kayah, jeśli nie o muzyce i sukcesach? No właśnie...

Kiedy, w jaki sposób i z jakiego powodu trafiła Pani po raz pierwszy do Wielkiej Brytanii?
- Pierwszy raz to było jak najbardziej turystycznie. Mój pierwszy poważny narzeczony (który był Turkiem, a połączył nas Wiedeń, nomen omen to właśnie za czasów króla Sobieskiego Wiedeń podzielił nasze narody) miał spotkanie związane z jego zawodem inżyniera dźwięku i ze szczęścia, że wszystko ułożyło się po jego myśli, wielkodusznie zaprosił mnie do Londynu. Następnym razem była to już moja zawodowa podróż, która przemieniła się w miesięczny pobyt.

Jakie było Pani miejsce pracy lub nauki w Londynie?
- To raczej inne rejony świata nauczały mnie kopniakami, gdzie moje miejsce. Londyn zawsze przyjmował mnie z otwartymi ramionami, a to za sprawą licznych przyjaciół. Nie miałam pomysłu, by tam pracować ani uczyć się.

Pierwsze wrażenia w zetknięciu z inną mentalnością, systemem i obyczajowością?
- Pozytywne. Na początku drażnił mnie jedynie ten przesadny akcent. Poza tym wszelaką inność potrafię sobie pozytywnie wytłumaczyć i staram się żyć jak otwarty człowiek. Uwielbiam Londyn, a on sam też miał dla mnie wiele sympatii.

Jak wypadł bilans zagranicznych wyjazdów?
- Wszystko było warto! Nie jestem typem człowieka żałującego, że popełnił błąd, to one bowiem niosą największą naukę. Każdy mój kolejny pobyt w Londynie był naznaczony inną energią. Zawsze poznawczą, nieraz szaloną za sprawą ryzykownego planu, czasem stonowaną za sprawą moich działań zawodowych. Jeden tylko pobyt był dla mnie szczególnie wart pamięci. Tam właśnie dowiedziałam się, że jestem w ciąży z moim ukochanym synem Rochem.
Czy jest Pani materiałem na emigranta, mogłaby mieszkać poza Polską na stałe?
- Chyba nie jestem typem emigranta. To problem tych wszystkich, którzy są z mojego pokolenia i takie próby nieudane mają już za sobą. Winny jest temu pamiętany, a wynikający ze sposobu traktowania nas, kompleks obywatela drugiego gatunku. Dziś jest trochę inaczej. Młodzi ludzie mają większe wsparcie i coraz bardziej wyrównane szanse z resztą Europy. W Polsce dzieje się ostatnio na tyle „niefajnie”, że nasz kraj przypomina mi tonący okręt. Kto wie, jakie jeszcze mamy pokłady odwagi, by żyć w milszym miejscu?

Czy zagraniczne doświadczenia wpłynęły na Pani późniejsze życie zawodowe lub prywatne?
- Oczywiście. My nie tylko jesteśmy wypadkową wydarzeń z naszej przeszłości, ale i ludzi, jakich spotykamy na swojej drodze. Ja jestem szczęściarą, bo miałam zawsze ciekawe życie.

Czy spotkała Pani szczęśliwego emigranta?
- Tak. I to niejednego. To każdy pogodzony ze sobą, zdystansowany i ciekawy świata. Brzmi banalnie, ale sami spróbujcie!

Nie martwi Pani ogromna liczba Polaków wyjeżdżających ostatnio za granicę?
- Nie, nie martwi. Życzę im powodzenia i po kryjomu zazdroszczę determinacji lub młodości, która zostawia jeszcze tyle miejsca na kolejne próby!

Spotyka Pani Polaków emigrantów. Kim są ci ludzie? Czy są szczęśliwi, spełnieni zawodowo, zintegrowani z rdzennymi mieszkańcami?
- Przecież doskonale wiecie, że zależy to od poziomu intelektualnego osobnika, jego horyzontów, pracowitości i ogromu szczęścia, niekoniecznie przekładanego na materializm. Zdarza się spotkać zakompleksionych zazdrośników, zgnuśniałych malkontentów, jak i ludzi ambitnych i zadowolonych z wszelkich zmian, bo tylko one mogą dać szansę na wyrwanie się z braku satysfakcji.

Najtrudniejsze doświadczenia w Pani drodze do sukcesu?
- Wszystkie dotyczą ludzkiej zawiści. Z nią związana jest i nieuczciwość, i nieszczerość, i niesprawiedliwość. Wbrew pozorom moim sukcesem nie jest to, że stałam się osobą majętną, tylko że stałam się nią dzięki własnej pracy i pasji; nie popularną, ale znaną z profesjonalizmu i wysokiej klasy sztuki, a najbardziej, że po drodze nie zgubiłam ani człowieczeństwa, ani samej siebie.

Czy zdarzyło się Pani postawić w życiu wszystko na jedną kartę?
- To nie lada sztuka, ale owszem. Nie mam do tego predyspozycji, jak mi się wydaje, ale wiele decyzji w moim życiu wymagało ode mnie takiego stosunku do rezultatów.

Czy kiedykolwiek była Pani zmuszona pracować poniżej swoich kwalifikacji bądź wykonywać prace niezgodne z wyuczonym zawodem?
- Tak. Pracowałam jako sprzątaczka, opiekunka do dzieci w wielodzietnej rodzinie, niejednokrotnie poniżana barmanka, kelnerka. Połknęłam niejedną żabę, jeśli o to chodzi.

Czy Pani życie zawodowe od początku przebiega zgodnie z planem?
- Ja żadnego planu nie mam. Poza tym zawsze był chaos. W moim zawodzie niewiele da się zaplanować, bo przeważnie nie jest się panem swego losu. Kształt zależy bowiem od ogólnej akceptacji, a tej nie da się przewidzieć. Ja z kolei jestem gatunkiem, który na dodatek nie odda wszystkiego za nią.

Ludzie i wydarzenia, które miały na Panią decydujący wpływ?
- O tym napiszę w swojej książce

Trzy rzeczy, za które Polska da się lubić?
- Zakopane, polska wigilia i moja babcia

Z jaką częścią Londynu czuje się Pani najbardziej związana?
- Zawsze Brixton!

Jakie dziś związki łączą Panią z krajem Szekspira?
- Ogromnie przyjacielskie. Mnóstwo wspomnień. Nadal aktywne przyjaźnie. Szalony shopping i cudne nocne życie. Wciąż apetyt na zawodowe działanie.

Co dziś słychać u Kayah?
- Dużo afrykańskiej muzyki. Przywiozłam ją miesiąc temu z Senegalu i pomaga mi jeszcze skutecznie w pielęgnowaniu afrykańskiego highu.

Rozmawiała: Sylwia Chudak

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska