06/07/2006 08:21:03
Bezpośrednią przyczyną śmierci była prawdopodobnie choroba, na którą cierpiał i z którą się zmagał od pewnego czasu, jednakże historia, która znalazła swe tragiczne zakończenie tydzień temu, ma też innych swoich bohaterów. Na prośbę zainteresowanych, ich imiona zostały zmienione. - Szkoda chłopaka. Może to, co się wydarzyło, nie stało się bezpośrednio przez to, co tu ma miejsce, jednakże ta śmierć przepełniła czarę goryczy. Trzeba w końcu powiedzieć, co tu się dzieje. Ostatnie dni Mirka z pewnością nie należały do najszczęśliwszych... - mówią byli koledzy z pracy: Włodek, Staszek, Paweł i Mikołaj.
Początek
Remont starego, wiktoriańskiego budynku, z przeznaczeniem na hotel, rozpoczął się na początku kwietnia tego roku. Wstępnie przewidziano go na sześć miesięcy. Pracownikami tam są głównie Polacy, do tego dochodzą jedynie brytyjskie firmy specjalistyczne. Oferują one usługi elektryczne i hydrauliczne, jednakże wykonawcami prac są sami Polacy. W tej chwili na tej budowie pracuje około 30 naszych rodaków, których można podzielić na trzy kategorie: pierwszą, pracowników werbowanych w Polsce, których kontrakty są spisane w języku polskim i na warunkach pracy obowiązujących w Polsce. Druga - werbowanych już „na miejscu”, posiadających inne, brytyjskie kontrakty. Do trzeciej należą osoby, które mówiąc w skrócie są zatrudniani na bliżej nieokreślonych zasadach. W podjęciu pracy, zarówno przez Polaków, którzy przyjechali bezpośrednio z Polski, jak i „miejscowych”, pośredniczyła agencja Work Express. - Początkowo wszyscy mieliśmy zagwarantowane mieszkania, oczywiście za opłatą £50 tygodniowo. Ich standard był jednak zróżnicowany. Część mieszkała na Stratford, część na Leyton, inni, jak choćby Mirek, w piwnicy hotelu. Co z początku, nie było nawet niczym złym. Jednak, gdy roboty doszły do piwnicy, to było już co najmniej niezdrowe. To był po prostu plac budowy, zewsząd brud i bałagan - mówi Paweł. W efekcie w trzech „pokojach”, mieszkało trzech pracowników budowy. Dlaczego? - Ponieważ chłopcy się nikomu nie skarżyli, starali się jak mogli i robili swoje, a Mirek nie był dobrego zdrowia. Prawdopodobnie chorował na epilepsję. Mówi się również, że udusił się we śnie - dodaje. Mieszkali tam jak zwierzęta, bo jak inaczej nazwać życie w takich warunkach sanitarnych. - Nie mieli nawet miejsca żeby się przebrać. Nie wspominając już o jedzeniu w stertach śmieci budowlanych. Do tego jedna toaleta, trzy zlewozmywaki na wszystkich, brak ciepłej wody. Mirek miał tak na co dzień...
Praca
Początek prac przebudowy budynku, dzięki pierwszej grupie polskich pracowników, ruszył znakomicie. Robotnicy, wśród których był także Mirek, pracownik ogólnobudowlany, w ogromnym tempie i z zapałem wykonywali prace. W połowie maja po raz pierwszy „do akcji” wkroczył główny manager projektu, Shon. Notabene... anglikański pastor. Wygłosił on do Polaków przemówienie, w którym zarzucił im, że z powodu złej pracy załogi budowa przynosi same straty. W związku z tym skrócił przerwę i wydłużył czas pracy do najmniej 9 godzin dziennie. Część pracowników zaprotestowała. Wywalczyli dodatkowe 10 minut przerwy na lunch.
Manager
Polacy na tej budowie zarabiają £55 bez względu na to, czy pracują 8 czy 9 godzin. Są jednak wypłacane regularnie, w każdy piątek, przez pracownicę Work Express. Dwa tygodnie temu kilku pracowników otrzymało, po czasie, polski kontrakt, który różnił się od kontraktów angielskich. Poszli do managera informując go o tym, że w związku z umową kończą pracę godzinę wcześniej. Następnego dnia dowiedzieli się, że do pracy mogą już nie wracać. - Szybko znaleźli zatrudnienie gdzie indziej, ale przynajmniej się nie ugięli - wtrąca Włodek. - Część ludzi po tym wydarzeniu odpuściła sobie, pozostali poszli domagać się swego. Otrzymali słowne zapewnienie podwyżki dziennego uposażenia o £5. Wiedzieliśmy, że tak się nie skończy.
Koniec
W piątek poprzedzający śmierć Mirka manager tuż przed przerwą zrobił obchód. Po nim ponownie już zarzucił Polakom, że nie pracują. - Właściwie to ogłosił nam to brygadzistaforeman, który dodał, że manager projektu zastanawia się nad zasadnością podwyżki dla grupy - wspominają Polacy. Tego dnia dowiedzieli się także, że niebawem przyjedzie z Polski 10 nowych pracowników, a tyle samo zostanie wyrzuconych z powrotem do Polski. - Mirek był tym bardzo oburzony. Był uczciwy, a poczuł się niemal oskarżony. Zaprotestował, mówiąc po prostu to, co myśleli inni. Widzieliśmy go jeszcze w sobotę, a później... - nie kończą zdania. W poniedziałek prace na budowie rozpoczęły się jak zawsze o ósmej. Mirka nie było, ktoś więc zszedł na dół, do piwnicy, gdzie go znalazł. Wezwano karetkę, lekarz stwierdził zgon. Tego dnia manager wygłosił najkrótszą mowę w historii. - Powiedział, że przeprasza, że tak się stało, ale każdy kto się urodził, musi kiedyś umrzeć...
Darek Zeller
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...