03/07/2006 00:50:40
AGNIESZKA przyjechała do Londynu w sierpniu 2005 r. W Polsce uczyła języka angielskiego w gimnazjum, liceum i jeszcze dorabiała w szkole językowej. Razem z mężem zdecydowali, że chcą żyć lepiej i mieć szersze perspektywy na przyszłość. Szukanie pracy Agnieszka zaczęła jeszcze w Polsce. Wysyłała CV, dzwoniła, umówiła się na kilka spotkań w pierwszym tygodniu planowanego pobytu w Londynie. Tak trafiła do szkoły, w której pracuje do dziś. Zaczęła już po miesiącu. - Dostałam tę pracę dzięki naprawdę dobrej znajomości języka - mówi. W jej angielskim nie słychać polskiego akcentu. Teraz prowadzi kursy ESOL (więcej na stronie 40) dla dorosłych. Pracę zaczyna w południe, kończy o 20. Z reguły cztery godziny dziennie wypełniają jej zajęcia, pozostały czas poświęca na przygotowania i sprawdzanie prac domowych. - Sposób nauczania różni się od polskiego tym, że tu zwraca się uwagę nie na gramatykę, ale na sytuacje, w których może znaleźć się uczeń - opowiada. Zdaniem Agnieszki polski absolwent filologii angielskiej jest przeważnie o wiele lepiej wyedukowany od innych nauczycieli angielskiego na Wyspach.
Agnieszka docenia możliwość spotykania różnych narodowości. - To bardzo interesujące doświadczenie. Nawet tak prosty temat jak posługiwanie się sztućcami może wzbudzić kontrowersje wśród uczniów różnych kultur - mówi. Nie wspominając już o tematach dotyczących małżeństwa, kultury czy... geografii. Zawsze trzeba pamiętać o zachowaniu taktu, żeby nikt nie poczuł się urażony.
Agnieszka nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość. Na razie chce korzystać z chwili, podejmować nowe wyzwania i dążyć do stawianych sobie celów. W Polsce, w Londynie, gdziekolwiek.
ANETA mieszka w Anglii od dwóch lat. Przyjechała w lipcu, a że w wakacje jest mniej pracy w edukacji, zaczynała od sprzedawania pamiątek w sklepiku na Baker Street. We wrześniu
znalazła zatrudnienie w szkole jako asystent nauczyciela. - Zajmowałam się dziećmi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi - mówi. Po kilku miesiącach awansowała na pełnoprawnego nauczyciela. Aneta pracowała przez agencję, jako nauczyciel na zastępstwa, co - jak twierdzi - ma swoje wady i zalety. Zaletą jest elastyczność - nie trzeba pracować każdego dnia. Do wad Aneta zalicza potrącanie części wypłaty przez agencję, brak pracy, a co za tym idzie, brak pensji w czasie licznych wakacji i ferii, zmienność szkół i uczniów. - O lokalizacji szkoły, w której miałam pracować danego dnia, dowiadywałam się zwykle rano i musiałam naprawdę dawać z siebie wszystko, żeby dojechać tam na 8.30 - opowiada. Jednak najtrudniejsze było nawiązanie pozytywnego kontaktu z dziećmi, które zazwyczaj nie szanują nauczycieli zastępczych. Zdaniem Anety angielscy uczniowie są bardzo pewni siebie i świadomi swoich praw, a poziom nauczania w brytyjskich szkołach jest niższy niż w Polsce. Natomiast pomoce naukowe, jakimi dysponują szkoły, zrobiły na niej duże wrażenie.
Od stycznia tego roku Aneta pracuje dla jednego z londyńskich okręgów jako EMAS Teacher (Ethnic Minorities Achievement Service). Pomaga małym Polakom w nauce angielskiego, a dzieciom ze społeczności Irish Travellers w ulepszaniu umiejętności pisania, czytania i liczenia. Aneta pracuje od poniedziałku do piątku, od 9 do 15, z dwugodzinną przerwą na lunch. - Jestem zadowolona z tego, co osiągnęłam - mówi. Na razie nie myśli o powrocie do Polski, ale raczej nie planuje osiedlenia się na Wyspach na stałe. Co dalej? Czas pokaże.
MAGDĘ przywiało na Wyspy zmęczenie. Miała dość biegania z korepetycji do szkoły, ze szkoły na kursy, z kursów na korepetycje. Dość czekania na wypłatę, która się spóźniała, a jedna trzecia pieniędzy i tak trafiała do ZUS-u. Dość zastanawiania się, dlaczego dwójka ludzi z dobrym wykształceniem, pracujących od rana do wieczora, nie jest w stanie opłacić rachunków. - Razem z mężem stwierdziliśmy: niech się dzieje, co chce - jedziemy! - wspomina Magda. Do szukania pracy w zawodzie przekonał ją brat, który od wielu lat mieszka w Anglii. Na początku znalazła pracę w prywatnej szkole. Przez trzy miesiące pomagała pięcioletniemu Amerykaninowi z lekkimi zaburzeniami mowy. Jednak kontraktu nie przedłużyła, bo... była w piątym miesiącu ciąży. Odchowała trochę dziecko i znów ruszyła na poszukiwanie pracy. I tu zaczęły się przeszkody. - Wszędzie mówiono mi to samo: nie ma pani doświadczenia w pracy w angielskiej szkole i nie zna pani National Curriculum - opowiada. Ale w końcu jej się udało, dzięki poszukiwaniom na stronach councilów (urzędów miast). Magda pracuje jako Special Support Assistant. Pomaga opóźnionemu w rozwoju jedenastoletniemu chłopcu. - To tylko kilka godzin w tygodniu, ale zdobywam doświadczenie - mówi. Ta praca ma być dla Magdy krokiem do uzyskania stanowiska, na którym wykonywałaby swój wyuczony zawód - nauczyciel głuchych i logopeda. Uczęszcza też na kurs brytyjskiego języka migowego i udziela się jako wolontariusz w klubie dla głuchych. W swoich dążeniach trwa dzięki nadziei, że inwestycja w siebie kiedyś w końcu zacznie się zwracać.
Magdalena Gignal
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...