28/06/2006 02:58:53
Wczesnym czwartkowym przedpołudniem w jednej z sal budynku Armii Zbawienia na londyńskim Wood Green zastać można grupę wesołych staruszków. Przy ciasteczkach i kawie przekazują sobie ploteczki i omawiają sprawy codziennego życia. - Przeglądałam ostatnio graty na moim stryszku i znalazłam takie cudo - ekscytuje się pani Irena wyciągając z reklamówki ścienny zegar z kukułką. - Nie przyda się może którejś z was? - pyta koleżanek.
Przybyli ułani
Jest też czas na wesołe śpiewy. Po chwili cała grupa donośnymi głosami intonuje „Przybyli ułani pod okienko”. Przy okazji jest dużo śmiechu i dowcipnych żarcików na temat tego, jak to się przed wojną chodziło na chłopaków. Przychodzi wreszcie czas na gimnastykę. - Podnosimy nóżki do góry i stopniowo opuszczamy - instruuje pani Wanda, jedna z uczestniczek spotkania. - Eee, co to za gimnastyka?! Na siedząco! - protestuje głośno pani Irena, która regularnie ćwiczy w domu i cieszy się świetną kondycją.
Wieczna tęsknota
- My jesteśmy z różnych rejonów Polski. A ja bym chętnie poznała kogoś z mojej rodzinnej Łodzi - zwierza się pani Helena, która choć miejsce swojego urodzenia opuściła w 1942 roku, wciąż czuje się z nim emocjonalnie związana. - No dziś Anglicy to mówią: „Wy jesteście jednymi z nas” - mówi pani Stanisława. - Zwłaszcza teraz, kiedy najechało się tu tyle innych nacji. Ale na początku tak nie było. - „Wy jesteście barbarzyńcami z dzikiego kraju”, mówili nam - wspomina.
Dużo nas
Początkowo spotykali się w niedalekiej kawiarni. Jednak z czasem grupa stała się zbyt liczna, by zmieścić się nawet przy kilku złączonych stolikach. - A o śpiewaniu, zy gimnastyce to już w ogóle nie mogło być mowy - żali się pani Wanda. Organizatorką grupy jest Gosia Shannon, która kiedyś pracowała już jako opiekun społeczny dla brytyjskiego rządu. - Najbliżej mi jednak do Polaków, więc zamarzył mi się nowy ośrodek integracji społecznej - zwierza się. Za swój wielki sukces uważa, że 80-letnie panie, które nie odzywały się do siebie od kilkudziesięciu lat, teraz jeżdżą wspólnie razem z nią na wycieczki do Cambridge. - Chcę, żeby ludzie się wzajemnie podbudowywali - wyznaje. Ze składek uczestników i datków sponsorów wynajmuje sale w budynku Armii Zbawienia. Oprócz grupy dla osób starszych prowadzi tu jeszcze spotkania dla rodzin z małymi dziećmi, z dziećmi w wieku szkolnym oraz dziećmi specjalnej troski. Wraz ze wspierającymi ją osobami pisze właśnie status organizacji, którą chce zarejestrować jako Polish and Eastern European Family Center. - Osoby, z którymi pracuję to w 90 procentach Polacy - tłumaczy. Przychodzą do niej również osoby z Ukrainy, czy Litwy, stąd obszerniejszy zakres działalności w proponowanej nazwie. - Osób tych narodowości jest tutaj znacznie mniej i czują się samotne - tłumaczy. - Dlatego przychodzą tutaj. Mimo wszystko łatwiej im się porozumieć z nami, niż z Brytyjczykami. Liczba potrzebujących osób wciąż się powiększa, tymczasem pieniędzy na działalność jest bardzo niewiele. Stąd Gosia apeluje o pomoc do wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób są w stanie wesprzeć jej inicjatywę. - Nie chciałabym nikogo z osób przychodzących do mnie po pomoc odsyłać z kwitkiem - mówi.
Jaromir Rutkowski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...