15/06/2006 06:56:56
NA DRZEWO
Ładne, duże i jasne mieszkanie w centrum Londynu, pierwsza strefa, one double bedroom, z własnym przedpokojem i łazienką, w pełni wyposażona kuchnia, boazeria na podłodze, w pełni umeblowane, tylko dwie minuty od stacji metra – jedno z tysięcy ogłoszeń publikowanych w internecie. I tylko 220 funtów tygodniowo.
Bożena właśnie zastanawiała się z mężem nad zmianą mieszkania. Niby nic pilnego, właśnie co podjęli decyzję, że można by poszukać czegoś lepszego, niż mieszkanie w jedym pokoju. Dom jest ładny, ale co z tego, skoro każdy pokój to inna rodzina. Każda z innego końca świata. Fakt, że tanio, ale z czasem nie chce się już dzielić łazienki czy kuchni z sąsiadami. Chce się być na swoim, nawet, jeśli do swojego sporo jeszcze brakuje. Witek też powoli zaczynał mieć dość.
- Wstaję rano, przed szóstą, jak trochę za długo poleżę w łóżku, to potem muszę z pół godziny czekać na wolną łazienkę. Jak czekam, to nie zdążę do pracy. Jak nie poczekam, pojadę bez prysznica rano. Tak dłużej się nie da – wyznaje.
Powodów do narzekań nie mają. Bożena jest sekretarką, on pracuje w kantorze wymiany walut. Niby nic specjalnego, ale każdego miesiąca uda się im trochę odłożyć. Specjalnie też nie oszczędzają.
- Jeszcze nie wiemy, co z nami. Może wracamy, może zostaniemy tutaj – Bożena już od dwóch lat ma dylemat, co dalej. Ale nie martwi się. Idzie do przodu. – Jeszcze będzie czas, by na spokojnie to wszystko przemyśleć. Usiąść, zaplanować. Podjąć decyzję.
Ogłoszenie w internecie znalazła przez przypadek.
- Zdecydowaliśmy z Witkiem, że zaczniemy powoli myśleć o nowym mieszkaniu. Nie szukamy na siłę, ale jak trafi się coś fajnego, to bierzemy. Tak znalazłam to ogłoszenie.
Szybko napisała maila. Wieczorem przyszła odpowiedź. Mieszkanie jest dostępne od zaraz. Można je obejrzeć w każdej chwili, jest dopiero co wyremontowane i właściciel szuka pierwszych lokatorów. Fajnie, gdyby szukali czegoś na dłużej, bo nie zależy mu na wynajmowaniu lokalu na okres mniejszy niż rok.
- Nam to odpowiadało. Też nie lubimy częstych przeprowadzek – Wojtek dzisiaj śmieje się ze swojego optymizmu. – To było zbyt piękne, by było prawdziwe. Ale przecież człowiek o takich sprawach nie myśli, głupi łapie okazję w mig.
Pojechali obejrzeć mieszkanie. Spodobało się. Właściciel budził zaufanie. W średnim wieku, dobrze ubrany i bardzo spokojny. Pytał, co robimy, na jak długo szukamy, jakie mamy przyzwyczajenia. Imprezy? Nie, nie robimy.
- Szybko zdecydowaliśmy, że bierzemy, ale wprowadzić możemy się w ciągu dwóch tygodni... – wspomina Witek. Jemu to nie przeszkadzało, powiedział że jak wpłacimy depozyt i podpiszemy umowę, to nie ma sprawy.
Wpłacili. Wysokość czterech tygodni czynszu. Razem 880 funtów w gotówce. I podpisali umowę.
Problemy zaczęły się kilka dni później, kiedy Bożena zadzwoniła do właściciela mieszkania z pytaniem, kiedy dostaną klucze i kiedy będą mogli się wprowadzić.
- Sprawdzam Waszą wiarygodność i referencje – usłyszeli w słuchawce. Odezwę się za kilka dni i wtedy dogadamy szczegóły.
Nikt nie podejrzewał, że coś jest nie tak. Prywatny właściciel sprawdza wiarygodność? Referencje? Przecież o nic takiego nie pytał przy spotkaniu, ani nie wspominał w internetowym anonsie.
Wieczorem usiedli na spokojnie przy stole i przeczytali podpisaną umowę.
„Ja, Erich Kofmel, zmieszkały przy Fulham Broadway w Londynie, SW6 1AE, potwierdzam otrzymanie zaliczki w wysokości miesięcznego czynszu za mieszkanie jako depozyt za one double bedroom flat z zastrzeżeniem wglądu w umowę najmu pod warunkiem potwierdzenia pozytywnych referencji. W przypadku, jeśli referencje nie będą pozytywne, depozyt zostanie zwrócony (po potrąceniu kosztów sprawdzania referencji, w zależności od czasu spędzonego na tym, w wysokości 75 funtów za godzinę oraz kosztów dodatkowych, takich jak rachunki za połączenia telefoniczne)...”
Witek zamarł. Spojrzał na Bożenę i cicho spytał: - Czytałaś?
Bożena czytała. Dopiera teraz oboje zdali sobie sprawę, że coś tutaj śmierdzi. Po cholerę on pisze o 75 funtach za godzinę?
Sprawa wyjaśniła się dość szybko. Parę dni później zadzwonił telefon. Erich Kofmel z przykrością stwierdza, że mieszkania nie może wynająć, gdyż w Witka kantorze nie ma nikogo upoważnionego do wydawania referencji o pracowniku, a on bez tego nie wynajmnie. Zresztą już znalazł nowych lokatorów, którzy przynieśli odpowiednie referencje i to im wynajął lokal. Chętnie też zwróci wpłacony depozyt, po otrąceniu kosztów oczywiście, czyli jakieś 240 funtów.
- Co? – Witek nie umiał opanować emocji. 640 funtów facet zgarnął za telefon do pracy?
- Sprawdzałem referencje. To zajmuje sporo czasu – wyjaśnił Kofmel i powiedział, że pieniądze jutro przeleje na ich konto, po czym odłożył słuchawkę.
Bożena przez trzy dni nie wiedziała, co zrobić. Była w szoku. Po raz pierwszy oszukał ją ktoś w Londynie. I to nie Polak, to jakiś walnięty Angol. – Skasował i wysłał nas na drzewo! – płacze.
Bezradna okazała się również policja, na którą poszedł Witek z umową. – Według nich wszystko jest ok, bo podpisaliśmy umowę, czyli zgodziliśmy się na jego warunki – opowiada. Przy okazji oficer, z którym rozmawiałem powiedział, że nie jesteśmy pierwszymi, którzy przyszli z tym samym papierkiem. Jakby na pocieszenie powiedział mi, że byli tacy, co stracili dużo więcej niż my, ponad tysiąc funtów. Poradził, by pójść do sądu, a ja przecież nie mam o tym zielnego pojęcia.
PRAWO DEPOZYTU
Wpłacony depozyt coraz częściej pojawia się na czołówkach brytyjskich gazet, stając się poważnym problemem społecznym.
- Rośnie liczba studentów, którzy zgłaszają się do naszej organizacji ze skargami na właścicieli mieszkań, którzy odmawiają im wypłaty wpłaconego depozyu – alarmuję National Union of Students. Liczba ta wzrosła już do ponad dwóch milionów skarg. Właściciele mieszkań doskonale zdają sobie sprawę z tego, że mają do czynienia z osobami młodymi, które przeważnie nie wiedzą, jakie prawa im przysługują. Średnia wysokość depozytu wynosi 477 funtów, z czego wynika, że w rękach właścicieli pozostaje ponad 190 milionów funtów oraz oczywiście procenty od tej sumy.
Barry Knight z NUS przyznaje, że nie bez znaczenia jest również fakt, że osoby mające problem z odzyskaniem depozytu przeważnie wynajmują mieszkania z dala od swojego rodzinnego domu, co jedynie pogarsza sprawę. – Takie osoby nie mają żadnego psychicznego wparcia w walce o swoje piniądze. To samo dotyczy obcokrajowców czasowo wynajmujących mieszkania w Wielkiej Brytanii, szczególnie, jeśli przeważnie tylko raz widzą oni swojego landlorda, w chwili podpisywania umowy najmu. Potem już ciężko jest o jakiekolwiek spotkanie, szczególnie jeśli sprawa dotyczy zwrotu pieniędzy.
Barry radzi, nie tylko studentom zresztą, by wynajmując mieszkanie poświęcili chwilę czasu na szczegółowe dogadanie warunków wpłaty i zwrotu depozytu, co najlepiej zawrzeć w umowie, tak by potem nie było niepotrzebnych niedomówiem. I związanych z tym problemów.
- Szczególnie ważne jest podpisanie tzw. raportu stanu, w którym szczegółowo opiszemy stan, w jakim znajduje się mieszkanie, które zdecydowaliśmy się wynająć. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale gdy będziemy się wyprowadzać, taki dokument może okazać się bardzo przydatny, szczególnie w walce o wpłacony depozyt. To właśnie stan, w jakim zostawiamy lokal, jest głównym powodem zatrzymania depozytu lub jego części – wyjaśnia Barry.
Rysy na ścianie, zniszczona kuchenka czy zabrudzenia w łazience – nie bójmy się spisać tego wszystkiego w umowie. Łatwiej jest potem wyjaśnić, że to wszystko już było, gdy wprowadzaliśmy się do mieszkania, niż jest to dziełem naszego stylu życia.
- Jeśli to nie pomoże, a właściciel dalej będzie upierał się przy zatrzymaniu wpłaconego depozytu, to zawsze zostaje droga sądowa. Takie sprawy można zgłaszać w trybie spraw prostych (small claims court), gdzie możemy się procesować o sprawy i odszkodowania do sumy w wysokości pięciu tysięcy funtów.
Bożena z Witkiem właśnie zastanawiają się nad taką sprawą. Na stronie, na której znaleźli ogłoszenie o mieszkaniu na Fulham, parę tygodni temu ktoś napisał, że szuka ludzi poszkodowanych przez Kofmela. Bożena napisała maila, po jakimś czasie umówili się na spotkanie. Przyszło ponad dwadzieścia osób. Są Hiszpanie, Włosi, jest ktoś z Indii i Niemiec. Przyszły nawet dwie Angielki.
- Nie jesteśmy sami, w grupie raźniej. Ten facet najwyraźniej myśli, że jest bezkarny. Na następnym spotkaniu będziemy wiedzieli, ile będzie nas ta sprawa kosztowała. Straciliśmy sześć stów, mogę stracić kolejne tyle, ale nie chcę wyjść na idiotę – Wojtek chce walczyć. Bożena jest bardziej opanowana i sceptyczna. – W Polsce nie chodziłam po sądach, a tutaj będę? – pyta retorycznie. I bezradnie rozkłada ręce. To Witek decyduje.
Waldemar Rompca
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...