15/06/2006 06:55:50
Panie Prezesie – najpierw pytanie jako do mediewisty i historyka czasów nowożytnych - jak w tamtych czasach radzono sobie z problemem lustracji?
– Wie pan, myślę że schwytany szpieg musiał przeklinać dzień, w którym się narodził.
Czy to znaczy, że każdy tajny współpracownik będzie przeklinał dzień, w którym się narodził podczas Pańskiej prezesury w IPN-ie?
– To jest bardzo medialne pytanie. Nie sądzę, żeby Instytut Pamięci Narodowej został kiedykolwiek wyposażony w prawo obcinania rąk czy głów (śmiech). Instytut jest powołany do przestrzegania i realizowania prawa. Myślę, że Instytut powinien obowiązujące prawo rygorystycznie realizować. A to oznacza, iż powinien udostępniać materiały zgodnie z procedurami, ale jednocześnie powinien prowadzić bardzo intensywne działania naukowe, w których będą podawane opinii publicznej wszystkie ustalane fakty. I myślę, że w toku tych procedur zwiększy się ilość ujawnionych tajnych współpracowników, co do tożsamości których Instytut Pamięci Narodowej nie będzie miał wątpliwości.
Kiedy Kolegium IPN-u rekomendowało Pana na Prezesa, nazajutrz w prasie pojawiły się doniesienia o Pańskiej przyjaźni z Janem Rokitą. Jak Pan skomentuje te doniesienia o „politycznym podszyciu”?
– Uważam się za człowieka „Solidarności” i człowieka nauki. Do IPN-u przyszedłem nie z polityki, tylko z Polskiej Akademii Nauk. Oczywiście, że mam swoje poglądy polityczne, ale nie sądzę, abym kiedykolwiek w ciągu ostatnich pięciu lat, gdy byłem dyrektorem oddziału krakowskiego, kierował się przesłankami politycznymi w mojej pracy.
Który pion w Instytucie jest najbliższy nowemu Prezesowi?
– Archiwalny. Pion archiwalny jest pionem decydującym o kondycji Instytutu. I tym sensie będzie prezesowi najbliższy. Sercu prezesa mogą być bliskie sercu inne piony, natomiast najważniejszy, bo decydujący o tym, jak IPN będzie funkcjonował, jest pion archiwalny.
Ma Pan pomysł, jak otwierać archiwa, żeby nie otwierać puszki Pandory?
– Tutaj nie można mieć żadnego pomysłu, bowiem to rzeczywistość komunistyczna stworzyła te archiwa. Naszym obowiązkiem jest zgodnie z prawem pokazywać te archiwa, a więc nie można Instytutu obrażać i oskarżać o to, że uchyla drzwi i bawi się w Pandorę, bo taka była rzeczywistość. To ustawodawca podjął taką decyzję. Jeśli obawiałby się tego, o co pan pyta, to po prostu IPN-u by nie było. Celem działania Instytutu Pamięci Narodowej jest pokazanie społeczeństwu, czym była PRL, a więc dążenie do tego, abyśmy żyli w prawdzie historycznej.
Podoba się Panu styl lustracji, którą przeprowadzają w Krakowie Barbara Niemiec czy Zbigniew Fijak, wieszających niemal na płotach swoje teczki?
– To jest dobre prawo każdego pokrzywdzonego, a więc uczynienie z informacjami, które uzyskał w Instytucie Pamięci Narodowej tego, co będzie chciał uczynić. Myślę, że takie inicjatywy będą coraz liczniejsze – przypomnę tylko inicjatywę rzeszowską, która ma podobny charakter, także w Krakowie narodziła się podobna inicjatywa. Ja nie chcę tego oceniać, bo zarówno pan Zbigniew Fijak, jak i pani Barbara Niemiec realizują przysługujące im prawo.
Jak przeprowadzić lustrację po 16 latach?
– Instytut nie jest instytucją lustracyjną.
Nie był Pan entuzjastą stylu, w którym profesor Leon Kieres poinformował opinię publiczną o sprawie ojca Hejmy. Tym niemniej problem pozostaje. Jak zamierza przekonać Pan biskupów, że pokazanie i rozliczenie przeszłości, także w Kościele, jest sprawą bardzo ważną?
– Powiedziałbym tak, że będę wyrażał tylko swoją opinię. Jestem przekonany, że państwo polskie ma wielki dług moralny wobec Kościoła polskiego, bowiem to dzięki Kościołowi kondycja psychiczna narodu polskiego, naszego społeczeństwa okazała się w zetknięciu z totalitaryzmem komunistycznym trwała, trwalsza niż narodów okolicznych. Pamiętać też jednak należy, iż akta przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej są aktami jawnymi, a więc naukowo mogą być badane przez każdego, kto ma do tego uprawnienia. W związku z tym propozycje, które wypracował zresztą pan prezes Leon Kieres – chciałbym o tym przypomnieć i powiedzieć, że się z nimi zgadzam – aby diecezje powoływały komisje historyczne, które będą badały archiwa, wydają mi się propozycjami najlepszymi dla Kościoła polskiego i zakreślają to pole manewru, które instytut obecnie może uczynić. Jak wiemy, diecezja tarnowska jest w tej sytuacji – były o tym doniesienia medialne – iż tego typu działania zostały w tej diecezji podjęte.
Ale wie Pan, iż są diecezje, w których biskupi nie są chętni do tworzenia takich komisji. Co wtedy?
– Będę próbował biskupów przekonać jako człowiek wierzący. Uważam bowiem, że tego typu komisje są potrzebne Kościołowi, zaś ich niepowołanie może Kościołowi w perspektywie kilku lat zaszkodzić.
Kolejny problem to śledztwa z lat osiemdziesiątych, które za kilka lat się przedawnią. Ma Pan już rozpisany harmonogram tych, którymi trzeba byłoby się zająć w pierwszej kolejności?
– W tym momencie nie jestem bezpośrednim przełożonym prokuratorów, więc w tym przypadku musi zadecydować właściwy dla prokuratorów przełożony.
Ale Pan będzie lobbował...
– Będę na ten temat rozmawiał. Bardzo zależałoby mi na tym, aby priorytetowo były prowadzone śledztwa równie symboliczne jak Katyń czy Wołyń, a więc działalność tak zwanego związku przestępczego w strukturach MSW, tajemnicze porwania, zabójstwa księży i innych osób przez tak zwanych nieznanych sprawców, działalność komórek D w pionie Służby Bezpieczeństwa.
Czy chodzi o sprawy, które na początku lat‚ 90 były w sferze zainteresowania sejmowej komisji, zwanej Komisją Rokity?
– Tak. I bez wątpienia wieloma sprawami wówczas poruszanymi czy wydobytymi warto się zająć.
Czytał Pan „Raport Rokity”?
– Tak.
Czy w tej publikacji są wszystkie dokumenty?
– Nie, nie widziałem wszystkich dokumentów, bo do tego są liczne załączniki, które znajdują się w archiwum Sejmu Rzeczpospolitej. Na pewno warto byłoby sprawdzić, czy dokumenty, zgromadzone przez Komisję Rokity, zostały wykorzystane przez prokuratorów IPN w prowadzonych przez nich śledztwach.
Zgadza się Pan z opinią Jerzego Buzka, że coraz więcej ludzi odchodzi w przekonaniu, że jednak warto było być nieprzyzwoitym w PRL-u, bo nikt nie rozliczył i nie napiętnował zbrodni czy zła z tamtych lat?
– Tak.
„Newsweek” pisał niedawno o planowanym utworzeniu nowego pionu w IPN-ie, który miałby zajmować się kłamstwami historycznymi na temat Polski i obroną dobrego imienia naszego kraju...
– Nic mi o tym nie wiadomo. Wydaje mi się, że to jakaś plotka, którą Newsweek potraktował jako pewnik.
Ale tak swoją drogą to dobry pomysł.
– Należałoby to bardzo starannie przemyśleć, że na pewno warto takie działania podejmować i umiejscowić ich centrum kierownicze w strukturach państwa polskiego – nie wiem, czy akurat w IPN-ie. Natomiast IPN z takimi działaniami czy takim centrum współpracowałby.
Jak Pan odbiera pomysł likwidacji urzędu Rzecznika Interesu Publicznego i przeniesienia tej struktury do IPN-u oraz pozostałe planowane reformy?
– Nie chcę się wypowiadać na temat projektów politycznych, które na razie są w sferze debaty. Instytut Pamięci Narodowej jest zobowiązany do realizacji ustaw sejmowych.
Czy budżet, który zostawił Panu profesor Leon Kieres jest wystarczający na przyszły rok?
– Jak na obecne potrzeby i zadania wynikające obecnie z ustawy - tak.
Rozmawiał Łukasz Winczura
-----
Janusz Kurtyka
Dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Urodził się w 1960 r. w Krakowie, dr nauk historycznych. Absolwent Wydziału Historyczno-Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1979 r. działacz opozycji demokratycznej w Krakowie, m.in. współzałożyciel Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Instytucie Historii UJ i członek Komitetu Założycielskiego NZS UJ, wykładowca podziemnego Chrześcijańskiego Uniwersytetu Podziemnego. Pracownik naukowy w Instytucie Historii PAN (od 1985). Przewodniczący Koła NSZZ „Solidarność” krakowskich placówek Instytutu Historii PAN (1989-2000).
Specjalizuje się w historii Polski średniowiecznej i wczesnonowożytnej oraz historii konspiracji niepodległościowej w Polsce po 1944 r. Autor ok. 100 publikacji, w tym trzech książek: Generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” 1898-1946, Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu, Latyfundium tęczyńskie. Dobra i właściciele XIV-XVII w., współautor opracowań zbiorowych. Od 1984 r. redaktor naczelny „Zeszytów Historycznych WiN-u”. Współautor Słownika historyczno-geograficznego województwa krakowskiego w średniowieczu, współpracownik Polskiego Słownika Biograficznego i redakcji historycznej Wielkiej Encyklopedii PWN. Laureat Nagrody im. A. Heymowskiego (1996), II nagrody w Konkursie im. K. Szaniawskiego (1998), Nagrody im. J. Lelewela (2000).
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...